Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To było pobicie. Pan Kazimierz cały ociekał krwią

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Kazimierz Tylenda ze szpitala już wyszedł. Ale skutki pobicia odczuwa do dzisiaj.
Kazimierz Tylenda ze szpitala już wyszedł. Ale skutki pobicia odczuwa do dzisiaj. Archiwum
Prokuratura nie chce ścigać byłego policjanta. Rodzina musi sama dochodzić sprawiedliwości.

Jesteśmy taką decyzją zszokowani - mówi Maria Tylenda, żona Kazimierza, ciężko pobitego mężczyzny. - Przypuszczaliśmy, że coś takiego może się zdarzyć, bo chodzi o byłego policjanta, ale jednak wierzyliśmy w jakąś sprawiedliwość.

O tej historii obszernie informowaliśmy na początku listopada ubiegłego roku. Mieszkającym we wsi Pobondzie, w gminie Rutka-Tartak, państwu Tylendom konie uciekły pewnego dnia z podwórza. 77-letni Kazimierz Tylenda zaczął szukać zwierząt. Okazało się, że znajdują się one w pobliżu zabudowań sąsiada - byłego suwalskiego policjanta. Miał on rzucić się na starszego mężczyznę i dotkliwie go pobić.
- Jak mąż wrócił do domu, cały ociekał krwią - opowiadała żona.

Mężczyzna trafił do szpitala. Opatrzono i zwolniono do domu. Cały czas źle się jednak czuł. W niecałe dwa miesiące po zdarzeniu lekarze wykryli w jego głowie wielkiego krwiaka. Starszy człowiek przeszedł trepanację czaszki.

Medycy z suwalskiego szpitala mówili, że może to być efekt pobicia. Bo tego typu krwiaki bardzo powoli się rozwijają. Prokuratura powołała w tej kwestii biegłego. A ten nie był w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy krwiak jest skutkiem pobicia, czy nie. Śledczy przychylili się do tego, że nie. A ponieważ pozostałe obrażenia starszego mężczyzny nie wymagały leczenia powyżej 7 dni, sprawę w końcu grudnia umorzyli.
- W tego typu przypadkach poszkodowani powinni wystąpić do sądu z prywatnym aktem oskarżenia - informuje Ryszard Tomkiewicz, rzecznik prasowy suwalskiej prokuratury.

Zapewnia, że taka jest reguła. Odstępstwo ma miejsce jedynie wówczas, gdy poszkodowanego nie stać np. na wynajęcie adwokata, który napisałby prywatny akt oskarżenia.
- A ci państwo mają swojego pełnomocnika, bardzo aktywnego w tym postępowaniu - tłumaczy.
Tym, że sprawa ma wyjątkowy charakter, bo dotyczy byłego policjanta i może rodzić podejrzenia o stronniczość prokuratury, nikt się nie przejmował.

- Wypominano nam, że ośmieliliśmy się nagłośnić wszystko w gazecie - mówi Maria Tylenda.
Rodzina zamierza złożyć w sądzie prywatny akt oskarżenia.
- Tej sprawy nie zostawimy - mówią Tylendowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna