Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To były morderstwa z zazdrości, miłości, zemsty lub dla pieniędzy

Izabela Krzewska
Oskarżony o podpalenie żony Tomasz S. przebywa w areszcie. Twierdzi, że nie chciał zabić.
Oskarżony o podpalenie żony Tomasz S. przebywa w areszcie. Twierdzi, że nie chciał zabić. Wojciech Wojtkielewicz
Brutalne zabójstwa w afekcie i zbrodnie zaplanowane z zimną krwią... Takich zdarzeń było w naszym regionie w mijającym roku kilkanaście. Niektórzy sprawcy stanęli przed Temidą. Inni nigdy nie odpowiedzą za czyjąś śmierć. Odebrali życie nie tylko ofiary, ale i swoje.

Historia ta mogłaby z powodzeniem posłużyć jako scenariusz kryminału. Były podsłuchy, bomba i tajemnicze kataklizmy nawiedzające jedną rodzinę z podbiałostockiej wsi Grabówka... I tajemnicza śmierć. Była wina, jest i kara. W lutym br. sąd prawomocnie zakończył sprawę Andrzeja K. Skazał go na dożywocie. 42-letni dziś mężczyzna otruł teściową chlorkiem rtęci dodawanym do jedzenia.

Kobieta miała wyniszczony organizm, umarła w męczarniach w 2004 roku. Wtedy przyczyna zgonu nie była znana. I gdy reszta rodziny żony Andrzeja K. zaczęła chorować, zarządzono ekshumację zwłok teściowej. Ta wykazała, że w organizmie kobiety znajdowała się rtęć, która kilkukrotnie przekraczała normę. Śledczy zaczęli odkrywać kolejne makabryczne fakty. Okazało się, że Andrzej K. w domu teścia i szwagrostwa z dwójką dzieci rozlewał toksyczną substancję. Podłożył pod łóżkiem siostry żony bombę. Wywołał trzy pożary w jej domu, zalewał go przecinając przewód w spłuczce, wsypał piasek do silnika w aucie szwagra.

Proces był trudny, bo opierał się głównie na poszlakach, a Andrzej K. od początku utrzymywał, że jest niewinny. Prawdopodobnym motywem zbrodni była niechęć do teściów i zazdrość, że nierówno traktowali rodziny swoich córek.

Zabójstwo na parkingu

Był koniec czerwca 2015 r. Parking przy Al. Tysiąclecia w Białymstoku, tuż przed godziną 12. 37-letni Adam B. wciągnął Magdalenę C. do furgonetki. Porwanie widział młody mężczyzna. Próbował ratować 40-latkę wzywającą pomocy. Sprawca zagroził mu jednak ostrym narzędziem i zamknął się w aucie. Tam poderżnął kobiecie gardło maczetą. Później popełnił samobójstwo.

Gdy policjanci przyjechali na miejsce, w busie znaleźli na podłodze dwa zakrwawione ciała z ranami szyi. Mężczyzna był jeszcze reanimowany przez lekarza z karetki pogotowia, ale bez efektów. Kobieta osierociła dwie córki.

Ta sprawa wstrząsnęła stolicą Podlaskiego. Sąsiedzi, którzy wiedzieli, że sprawca i ofiara byli parą, podejrzewali, że Adam B. był zazdrosny. Zrozpaczeni rodzice 40-latki przedstawiają inną wersją. Uważają, że Adamowi B. chodziło o pieniądze. Żył na koszt ich córki i znęcał się nad nią fizycznie. Mimo rozstania, chciał aby przekazała mu swoje mieszkanie i samochód.

Podpalił żonę w wannie

Inna tragedia miała miejsce w sierpniu br. Wioletta S., mieszkanka Dolistowa Starego (gm. Jaświły), szykowała się do pracy. Poszła do łazienki. Rozebrała się, weszła do wanny. Jej mąż, Tomasz S., przyszedł za nią. Doszło do ostrej wymiany zdań. 43-latek udał się do garażu. Chwycił butelkę z benzyną. Wrócił do domu. Oblał żonę łatwopalną substancją i podpalił. Wioletta S. miała oparzenia II i III stopnia około 80 proc. powierzchni ciała. Do tego niewydolność wielonarządową. Śmigłowiec przetransportował ją do specjalistycznej placówki w Warszawie. Tam tydzień walczyła o życie. Ale zmarła.

W grudniu oskarżony o zabójstwo Tomasz S. stanął przed sądem. Szlochając zapewniał, że nie chciał zabić, a jedynie nastraszyć i oszpecić żonę. Podejrzewał bowiem, że ma kochanka. Ale najbliżsi ofiary twierdzą, że groził Wiolettcie śmiercią, a zbrodnie planował.

Tomaszowi S. grozi 25 lat więzienia, a nawet dożywocie. Na razie 43-latek trafił do aresztu. Wcześniej w innej sprawie udało mu się uniknąć krat. Sąd skazał go za znęcanie się nad żoną, ale był to wyrok w zawieszeniu. Podjął też leczenie odwykowe od alkoholu, ale przerwał je. Z żoną wciąż mieszkał pod jednym dachem.

Strzelanina w Goniądzu

Ryszard R. ze wspólnego mieszkania w Goniądzu wyprowadził się. Sąd wydał nakaz eksmisji i zakazy kontaktowania się z żoną. W toku była sprawa rozwodowa i o znęcanie się nad Barbarą R. psychicznie i fizycznie. Jak wykazała prokuratura Ryszard B. bił, wyzywał, podejrzewał o zdradę. Wszczynał awantury, których odgłosy dochodziły do sąsiadów. 16 września miała się odbyć prawdopodobnie ostatnia rozprawa. Pod opieką 55-latki została nastoletnią córka, uczennica gimnazjum. Trzech dorosłych synów poszło już „na swoje”.

7 września Barbara R. wracała z pracy. Była pomocą kuchenną w ośrodku wychowawczym w Goniądzu. Ryszard czekał na nią pod jej blokiem przy ul. Kościuszki. Miał ze sobą broń. Strzelił kobiecie kilka razy w głowę. Później odebrał życie sobie strzelając w klatkę piersiową. Zginęli na miejscu.

Jak się później okazało, Ryszard B. nie miał pozwolenia na broń.

Morderstwo i gwałt w Sokółce

W październiku po ponad 6 latach od brutalnego gwałtu i zabójstwa ruszył proces trzech oskarżonych o zabójstwo 26-letniej Agnieszki Michniewicz z Sokółki.

Do morderstwa doszło w styczniu 2009 r. Sprawcy byli wyjątkowo brutalni. Za ręce i nogi zaciągnęli dziewczynę do pokoju. Wyrywała się, krzyczała, ale oni chcieli, by uprawiała z nimi seks. Gdy się sprzeciwiła, pobili ją, dotkliwie skopali, dusili. Zgwałcili. Potem, by uciszyć, zadali nożem co najmniej 25 ciosów w okolice szyi i tułowia. Po zabiciu ofiary zabrali z jej mieszkania pierścionek i laptop.

Chociaż na miejscu zbrodni zostawili odciski palców i swoje DNA, a wszystko miało miejsce w środku dnia w mieszkaniu w centrum Sokółki, śledztwo utknęło w miejscu. Następnie po roku zostało umorzone. Po 4 latach sprawa trafiła jednak do tzw. Archiwum X, zajmującego się niewyjaśnionymi zagadkami kryminalnymi. I wtedy nastąpił przełom. Okazało się, że jeden z podejrzanych od dawna był w rękach sprawiedliwości. Odbywał karę pozbawienia wolności. Jego wspólników złapano w Anglii. Jeden pracował na budowie, drugi - w pralni.

Wszyscy oskarżeni milczą bądź nie przyznają się do winy. Jednemu z nich grozi dożywocie. W chwili morderstwa miał 18 lat. Pozostali dwaj byli wówczas 17-latkami. Im grozi 25 lat więzienia.

Wyrok za aplikantkę

25 lat więzienia - właśnie tyle wynosi prawomocny wyrok dla Macieja T. Białostocki adwokat został prawomocnie skazany za zabójstwo 31-latki. A pod koniec listopada Sąd Najwyższy w Warszawie oddalił kasacje obrońców Macieja T.

40-letni dziś T., pochodzi ze znanej białostockiej rodziny prawniczej. Marta Krupowicz była aplikantką w jego kancelarii. Tworzyli związek. Młoda, piękna i ambitna prawniczka zginęła w nocy z 1 na 2 stycznia 2010 roku w swoim mieszkaniu przy ulicy Starobojarskiej w Białymstoku. Maciej T. najpierw dotkliwie pobił 31-latkę, a potem udusił ją. Miała zmasakrowaną twarz, uszkodzone narządy wewnętrzne.

W chwili zatrzymania Maciej T. miał blisko 2 promile alkoholu w organizmie. Do zabójstwa nigdy się nie przyznał. Do końca utrzymywał, że śmierć Marty była nieszczęśliwym wypadkiem podczas seksu, gdyż zbyt mocno ścisnął kobietę za szyję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna