To jest sytuacja skandaliczna!

Suwalska uczelnia zatrudnia ludzi zhańbionych walką z polskością - mówi poseł Jarosław Zieliński. Sprawą zamierza zainteresować minister Kudrycką.

Podczas piątkowej konferencji, poświęconej rocznicy wprowadzenia stanu wojennego, poseł odniósł się do naszej niedawnej publikacji. Napisaliśmy tam o Stanisławie Nowelu, który pracuje w Państwowej Wyższej Szkole Zawodowej i będzie tu tworzył kierunek pedagogiczny. - Czy ktoś taki powinien uczyć młodzież - pytali autorzy listu do naszej redakcji?

W latach osiemdziesiątych S. Nowel, działacz PZPR, był bowiem dyrektorem I LO w Suwałkach. Doprowadził do zdjęcia krzyża wiszącego na szkolnym korytarzu. Jeden z nauczycieli stracił wówczas pracę. Parę innych osób miało sporo nieprzyjemności. Gdy PRL upadł, na początku 1990 roku, nauczyciele dali dyrektorowi wotum nieufności. Nowel stracił stanowisko. Wkrótce przestał też w szkole pracować.

Nie chciał się odnosić
Z suwalską PWSZ związany jest od pewnego czasu. Mało kto o tym jednak wiedział do chwili, gdy nie wystąpił w lokalnym radiu. Opowiadał tam o tworzeniu pedagogiki.

W rozmowie z nami nie chciał odnosić się do listu, jaki w jego sprawie otrzymaliśmy.
- To były inne czasy - powiedział jedynie o swojej pracy w suwalskim liceum.

Przedstawiciele kierownictwa PWSZ byli natomiast zaskoczeni. Zdzisław Siemaszko, kanclerz uczelni stwierdził, że o głośnej nawet poza Polską akcji zdejmowania krzyża nie słyszał.

Doktoraty z Białorusi?
- To sytuacja skandaliczna, żeby za pieniądze podatników zhańbieni walką z demokracją i Kościołem działacze PZPR, tacy, jak pan Nowel, uczyli dzisiaj młodzież - mówi poseł Zieliński.

Zapowiada, że lada dzień wystąpi do Barbary Kudryckiej, minister nauki i szkolnictwa wyższego, a zarazem posłanki z naszego województwa, by zbadała sytuację kadrową PWSZ. Chodzi przede wszystkim o kwalifikacje pracowników.

- Zwrócę się o informacje dotyczące tego, kto, jakie i gdzie stopnie naukowe uzyskał - wyjaśnia. - W tym ostatnim przypadku chciałbym się dowiedzieć, czy prawdą jest, iż niektórzy swoje doktoraty robili np. na Białorusi.

O kogo może chodzić w tym ostatnim przypadku, poseł nie ujawnił.