Zarząd Bison-Bialu dąży do likwidacji naszego zakładu - nie mają wątpliwości pracownicy. W obronie swoich miejsc pracy 200-osobowa grupa pikietowała w czwartek przed siedzibą na ul. Łąkowej. "Żądamy, by zarząd budował, a nie rujnował!", "Koniec ze zwolnieniami. Zwolnijcie się sami!" - to hasła z transparentów, które trzymali pracownicy.
Od zeszłego roku na bruk trafiło ponad 200 ich kolegów i koleżanek. Większość z nich przepracowała w fabryce długie lata. Tak jak Wojciech Kopeć.
- Powiem szczerze, że płakać się chce, kiedy patrzę na powolny upadek zakładu, w którym spędziłem 37 lat swojego życia - żali się pracujący jeszcze 55-latek. - Dziś boję się o swoją pracę i moją rodzinę. Nie wiem, jaka czeka mnie przyszłość.
- Kto zatrudni człowieka po 50.?- martwi się z kolei Mikołaj Sawczuk, w fabryce od 35 lat. - Już teraz ledwo starcza na życie. Na rękę dostajemy około 1300 zł. Większość idzie na opłaty.
Teraz chcą tylko jednego: pewności, że po zlikwidowaniu fabryki na ul. Łąkowej produkcja przeniesie się w nowe miejsce.
Żaden z prezesów nie pokwapił się i nie wyszedł do manifestujących, mimo że tłum głośno się tego domagał. W rozmowach ze związkowcami zarząd zapewniał zaś, że zacznie wypłacać zaległe świadczenia socjalne. Po drugie: żaden z pracowników fabryki nie zostanie zwolniony.
- Które to już zapewnienie - zapytał ktoś z tłumu. - Jeśli nie będą zwalniać, to będą płacić tyle, że ludzie sami zaczną odchodzić.
Pracownicy "Uchwytów" powoli tracą nadzieję. Związki nie wykluczają zaostrzenia protestu, w tym również strajku.
Szansą na rozwiązanie konfliktu jest spotkanie z mediatorem, które zaplanowano na przyszły poniedziałek.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?