Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To nie był wypadek - jest przekonana prokuratura

Izabela Krzewska [email protected]
Archiwum
Załamany psychicznie Marek S., ścigany przez komornika, wierzycieli i mafie, chce skończyć ze sobą. Kiedy prowadzi samochód, zjeżdża na przeciwległy pas jezdni, na czołowe zderzenie z tirem... Jest z nim żona i cztery córki.

To nie był wypadek - jest przekonana Prokuratura Rejonowa w Białymstoku. W zakończonym właśnie procesie żąda dla Marka S. 15 lat pozbawienia wolności. 40-letni mieszkaniec powiatu białostockiego, Marek S., usłyszał zarzut usiłowania sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym i próbę zabójstwa członków najbliższej rodziny.

Był zdenerwowany, sądził, że ktoś go śledzi

Czerwiec 2012 r. Godzina 16. Dobre warunki na drodze. Niewielki ruch. Za kierownicą siedzi Marek S. Obok jego żona. Na tylnym siedzeniu - cztery córeczki. Najmłodsza ma 2 latka. Tego dnia wracają spod Lublina. Marek S. wywiózł rodzinę w obawie przed mafią, która domagała się od niego haraczu i zaczęła mu grozić.

- Powiedział, że musimy wyjechać gdzieś, gdzie będziemy bezpieczni - zeznawała żona Marka S. przed sądem. - Dojechał po dwóch dniach. Był załamany. Wyznał wtedy, że znów narobił długów. Ze świat mu się zawalił.

Dzieci są zmęczone. Kierowca zamiast jechać prosto do domu kluczy między Białymstokiem a Knyszynem. Na jednej z rozpraw dzieci Marka S. zeznały, że ojciec był niespokojny, nerwowo spoglądał co chwila na telefon komórkowy, twierdził, że ktoś go śledzi.

Nerwowa atmosfera udziela się jego najbliższym. Jedna z córek chce wysiąść. Mówi, że pójdzie do domu piechotą. Ojciec nie zgadza się. Przekonuje, że mafia ma dziś przyjść po dług. I wtedy podejmuje desperacki manewr. Zjeżdża autem na przeciwległy pas ruchu. Na liczniku ma blisko 90 km/h.
- Zobaczyłam czerwonego tira na przeciwko. Wtedy mąż skręcił prosto na niego - opowiadała roztrzęsiona żona Marka S. Kobieta chwyciła za kierownicę. - Ile miałam sił, próbowała odbić ją w prawo, mąż ciągnął w lewo. Krzyczałam, żeby ją puścił. Myślałam, że to już koniec.

Kierowca scanii z 27-tonowym ładunkiem kruszywa drogowego daje sygnały dźwiękowe i świetlne. Gdy kierowca z naprzeciwka nie reaguje, tir zjeżdża maksymalnie na pobocze i zaczyna się przechylać... Dzięki interwencji żony oskarżonego, ich samochód tylko się ociera bokiem o tira. Na tyle mocno, że w scanii popękały opony. Po chwili jednak Marek S. znów zjeżdża na niewłaściwy pas. Traci bowiem panowanie nad autem i, tuż przed kolejnym samochodem, prowadzony przez 40-latka mercedes vito wpada do rowu.

- Zapadła straszliwa cisza - wspomina 39-letnia żona oskarżonego. - Zerknęłam na dzieci. Poruszały się. Najmłodsza miała krew na twarzy od pękniętej szyby.
Rodzina trafiła do szpitala, ale obrażenia okazały się niegroźne.

Kocham rodzinę, nie chciałem jej skrzywdzić

W sprawie zasięgnięto opinii biegłych z zakresu techniki samochodowej oraz ruchu drogowego. Eksperci wykluczyli, aby przyczyną zdarzenia były jakiekolwiek usterki auta czy okoliczności na drodze. Zawinił kierowca mercedesa vito. - Oskarżony zjeżdżając na pas dla kierunku przeciwległego podjął ten manewr celowo - podsumowała w mowie końcowej prokurator Edyta Winnicka.

- Chciał w ten sposób pozbyć się problemów, z którymi sobie nie radził. Zdecydował, że jego los ma podzielić rodzina. Jako ojciec miał obowiązek chronić swoje dzieci. Zamiast z poczuciem bezpieczeństwa kojarzą go teraz z sytuacją, w której były o krok od śmierci.

Prokurator przekonywała, że dowody zebrane w sprawie, jak choćby list pożegnalny napisany tydzień przed zdarzeniem, wskazują, że Marek S. chciał odebrać sobie życie. Przy okazji godził się na śmierć swoich bliskich.

Oskarżony nie przyznał się do winy. Nie zaprzecza jednak, że myślał o samobójstwie. - Chciałem ze sobą skończyć - przyznał 40-latek doprowadzony z aresztu. - Ale nie zrobiłbym nic złego swojej rodzinie. Kocham ich nad życie. To był wypadek - podkreślał. Twierdzi, że był wówczas wyczerpany psychicznie, stracił świadomość, a zdarzenia ani tira nie pamięta. Ocknął się dopiero w karetce. W ocenie prokuratora, to tylko linia obrony, a oskarżony chce uchodzić za osobę chorą psychicznie.

W rzeczywistości znalazł się na życiowym zakręcie. Prowadził własną firmę budowlaną, która borykała się z poważnymi problemami. Miał gigantyczne długi. Skazany za wyłudzenia, miał na karku komornika. Jego życie, również osobiste, popadło w ruinę.

Sprzyjało temu nadużywanie alkoholu. Prawdziwe kłopoty Marka S. rozpoczęły się, gdy wdał się w relacje z pół-światkiem. Dwaj mężczyźni mieli odzyskać pieniądze od jednego z inwestorów, który był winien Markowi S. pokaźną kwotę. W końcu sam stał się ich płatnikiem. Z relacji Marka S. wynikało, że był też szantażowany przez osoby, które miały zmuszać go do płacenia po kilka tysięcy złotych miesięcznie za rzekomą "ochronę". Zeznał, że w maju 2012 r. był im już dłużny ok. 16 tys. zł. O wyłudzeniu poinformował CBŚ. Twierdzi, że funkcjonariusze wyśmieli go.

- Kiedy nie miałem już pieniędzy, płaciłem członkom mafii narzędziami, przepisałem na nich samochody. Kiedy nie miałem już nic, wywiozłem rodzinę daleko stąd - opowiadał Marek S.

Oskarżony miał ograniczoną poczytalność

Jego obrońca w minioną środę podkreślała, że biegłe z zakresu psychiatrii i psychologii nie stwierdziły, że wypowiadane słowa to tylko urojenia oskarżonego. Powołując się na tę samą opinię lekarzy o znacznym stopniu ograniczenia poczytalności oskarżonego, wnosiła o nadzwyczajne złagodzenie kary. Sąd odroczył ogłoszenie wyroku do najbliższej środy. Zapowiedział możliwość zmiany kwalifikacji prawnej czynu, eliminując zarzut usiłowania sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym.

Prokurator oponował takiemu rozwiązaniu: - Oskarżony działał ze świadomością, że skutek jego decyzji może być tragiczny i naraża na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia inne osoby, nie tylko podróżujących z nim w samochodzie - mówiła Edyta Winnicka.

- Nie można powiedzieć, że oskarżony z zaburzoną świadomością, świadomie doprowadził do tego zdarzenia - ripostowała mec. Violetta Cylwik.

- Jestem alkoholikiem, być może i oszustem i złodziejem. Ale nie skrzywdziłbym swojej żony i swoich dzieci. Nie planowałem zabójstwa - mówił na ostatniej rozprawie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna