Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"To wyglądało jak napad". Sklep nie może działać, bo pogranicznicy zabrali sprzęt

Helena Wysocka
Pozostawili straszny bałagan – mówi Mariusz Gabruś, właściciel sklepu. – Nawet nie wiem, od czego zacząć robić porządki.
Pozostawili straszny bałagan – mówi Mariusz Gabruś, właściciel sklepu. – Nawet nie wiem, od czego zacząć robić porządki. H.Wysocka
Jednemu z pracowników pogranicznicy przystawili karabin do głowy. Zabronili ruszać się i odbierać telefony. Przez pięć godzin przeszukiwali pomieszczenie.

Opinia

Opinia

Janusz Kordulski, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej:
- Wiem, że tego typu akcja była prowadzona, ale szczegółów, z uwagi na dobro prowadzonego śledztwa nie mogę ujawniać. Jeżeli właściciel sklepu czuje się poszkodowany, to może złożyć skargę. Powinien też skontaktować się z prokuratorem prowadzącym postępowanie i porozumieć się w kwestii zwrotu sprzętu. Być może zostanie on szybko sprawdzony i oddany. A jeśli nie, to można skopiować potrzebne rzeczy. Do sprawy zachowań funkcjonariuszy nie będę się odnosił. Nie znam sprawy.

Kilkunastu uzbrojonych i zamaskowanych funkcjonariuszy wtargnęło do sklepu motoryzacyjnego w Sejnach.

Jednemu z pracowników przystawili karabin do głowy. Zabronili ruszać się i odbierać telefony. Przez pięć godzin przeszukiwali pomieszczenie. - Otwierali pudełka, wąchali żarówki - opowiada Mariusz Gabruś, właściciel sklepu. - Przeżyliśmy koszmar.

Szukali przez pięć godzin
W poniedziałek funkcjonariusze Podlaskiego Oddziału Straży Granicznej przeprowadzili akcję, która miała ujawnić handlarzy papierosów. W Sejnach i pobliskich Gibach przeszukali kilka gospodarstw. Sprawdzili też sklep motoryzacyjny, który znajduje się w centrum Sejn.

- Raczej napadli na sklep - prostuje Gabruś. - Tak to wyglądało.

Do niewielkiego budynku weszli tuż po godzinie 16, kiedy - jak twierdzi właściciel - jest największy ruch. Zamknęli drzwi, wyprosili klientów.

- Od kilku dni remontuję jedno z pomieszczeń sklepu - opowiada Wojciech Pietranis, sejnianin. - Wyszedłem na chwilę na podwórze, by wylać brudną wodę. Gdy, wracając, otworzyłem drzwi wejściowe jeden z mundurowych przyłożył mi lufę karabinu do głowy. Po czym, szarpiąc, zaprowadził za ladę, gdzie byli pracownicy sklepu.

Rewizja trwała około pięciu godzin. Funkcjonariusze sprawdzali dokumenty, pudełka z częściami samochodowymi, wąchali oleje i płyny.

- Tego nie da się opisać - mówi Gabruś. - Przewrócili sklep do góry nogami.

Zabrali komputery i telefony
Przeszukanie zakończyło się fiaskiem. Funkcjonariusze zabrali komputery, telefony, wizytówki, karty telefoniczne, a nawet dowody rejestracyjne klientów.

- Zdarza się, że ktoś potrzebuje część zamienną i pozostawia dowód, żebym mógł odczytać numer silnika i zamówić to co trzeba. Te dokumenty także zostały zarekwirowane.

Od czterech dni sklep praktycznie jest zamknięty. Brak komputerów, a właściwie bazy danych uniemożliwia prowadzenie działalności.

- Nie mam telefonów do klientów, nie mogę ich poinformować o tym, co zaszło - dodaje właściciel punktu. - Ludzie przychodzą, denerwują się. Mam już tego serdecznie dosyć.

W najbliższych dniach Gabruś zamierza złożyć skargę, zarówno na sposób przeprowadzenia rewizji, jak i zasadność zarekwirowania sprzętu. - Będę domagał się odszkodowania - zapowiada. - Z powodu tej rewizji tracę bardzo dużo pieniędzy. Klienci zaczynają omijać mnie wielkim łukiem. Nie mogę sobie na to pozwolić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna