Trunek zniknął

- Usłyszałam straszny huk - opowiadała mieszkanka domu o kilkadziesiąt metrów odległego od szosy. - A później był brzęk szkła. Chyba ze trzy butelki z szampanem, jak się później okazało, rozbiły się w moim ogródku. Przed płotem było wręcz pobojowisko.

Zginął na miejscu

Ofiarą zderzenia padł kierowca polskiej ciężarówki, który jechał od strony Suwałk. Tylko niegroźnych obrażeń doznał Łotysz wiozący z Belgii ładunek szampana.

Jednak i jego samochód został prawie doszczętnie rozbity i przewrócił się na jezdnię. Butelki z musującym napitkiem fruwały po całej okolicy. Zanim policja zabezpieczyła miejsce wypadku, pojawili się pierwsi amatorzy bezpłatnych trunków i w porę oddalili się z pełnymi flaszkami. Później jednak mundurowi zadbali o ochronę cennego ładunku, z którego ocalała znaczna część. Uszkodzony pojazd trafił do Augustowa, a "bąble" znalazły się w magazynach ówczesnej Komendy Rejonowej Policji.

Szampańskie życie

Tajemnicą już pozostanie, co napisano w protokole i ilu doliczono się ocalałych butelek szampana. Międzynarodowe procedury trwały wtedy długo i kiedy wreszcie przyjechał właściciel towaru, okazało się, że czeka na niego tylko wrak ciężarówki i kilkanaście kartonów z pełnymi flaszkami.

Ponoć nawet doszło do pyskówki, ale nikt nie przejął się Łotyszem. Dopiero później tajemnicą poliszynela stało się, że "zabezpieczonym" szampanem regularnie raczyli się mundurowi i ich znajomi.
- Sami nie wypiliśmy - śmiał się w prywatnej rozmowie jeden z byłych augustowskich policjantów. - Prokuratorzy i urzędnicy też mieli okazję spróbować.

W sprawie zniknięcia trunków wszczęto nawet jakieś postępowanie, ale rychło zostało umorzone. Jedynie feralny zakręt w Szczebrze do dziś bywa nazywany "szampańskim".