Tyją, tyją, tyją

- Możemy powiedzieć, że XXI wiek to epidemia otyłości - mówi prof. Mirosława Urban, kierownik II Kliniki Chorób Dzieci Akademii Medycznej w Białymstoku. - Stukilogramowe dzieci trafiają do naszej kliniki coraz częściej. Poza tym, że ważą za dużo, cierpią na wiele chorób. Panoszy się cukrzyca, zaburzenia układu sercowo-naczyniowego, związane z nadwagą i otyłością. Rośnie nam pokolenie chorych dorosłych. To zastraszające, co będzie za 10-15 lat!

Problemy z nadwagą u dzieci potwierdzają też ostatnie badania, jakie przeprowadzano w małych miejscowościach województwa podlaskiego w ramach Polskiego Projektu 400 Miast. Przebadano 1587 piątoklasistów oraz 1458 ich rodziców w 16 miejscowościach: Brańsku, Choroszczy, Ciechanowcu, Dąbrowie Białostockiej, Drohiczynie, Goniądzu, Kleszczelach, Knyszynie, Lipsku, Nowogrodzie, Sejnach, Stawiskach, Suchowoli, Surażu, Tykocinie i Zabłudowie. Wśród zbadanych dzieci 8 proc. miało nadwagę, u 4 proc. stwierdzono otyłość, a podwyższone ciśnienie u 13 proc. To zdaniem lekarzy duży odsetek.

- Badałyśmy kilkoro dzieci z nadwagą i jedno z otyłością. Uczeń V klasy, przy wzroście 150 cm, waży ok. 100 kg, ale jego zdaniem, jest to waga w sam raz. Ani on, ani jego rodzice nie zgłosili się do lekarza - mówi Elżbieta Pawluk, pielęgniarka z Drohiczyna.

- Dzieci mają nadwagę, bo za mało się ruszają i mają złą dietę - nie ma wątpliwości prof. Urban. - Dotyczy to też mieszkańców małych miejscowości. Kiedyś do szkoły chodziło się piechotą, teraz dzieci podwożą gimbusy. A w szkole, zamiast jabłka, uczeń kupuje w sklepiku najczęściej chipsy czy słodycze. Co gorsza, często rodzice czy dziadkowie nie widzą problemu i gdy odchudzamy takiego otyłego nastolatka w szpitalu, oni po cichu donoszą mu chipsy czy pączki.