Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tyle dzieci w całym domu

Irena Poczobut [email protected]
To nie są wszystkie dzieci pani Anny i Stanisława Zielińskich. Część z nich wyjechała na wakacje.
To nie są wszystkie dzieci pani Anny i Stanisława Zielińskich. Część z nich wyjechała na wakacje. Irena Poczobut
Region. Państwu Zielińskim los poskąpił niemal wszelkich bogactw. Hojnie obdarzył ich tylko dziećmi, których mają bagatela... piętnaścioro. W wiejskim domku we wsi Góra, razem z babcią, mieszka w sumie 18 osób. I chociaż nie zawsze mają co włożyć do garnka, ze wszystkich kątów słychać śmiech i gwar dziecięcych zabaw.

Kocham dzieci i zawsze chciałam mieć ich dużo, chociaż piętnaściorga nie planowałam! - przyznaje 43-letnia Anna Renata Zielińska, która na ironię losu, zaczęła rodzić ostatnio parami. Pół roku temu wydała na świat bliźniaki, Julcię i Oliwię.

Zapanować nad takim stadkiem to wyzwanie przerastające możliwości zwykłego człowieka, ale dla pani Anny nie jest to problem. W domu panuje niepodzielnie tylko jej zdanie.

- Czasami moje "kozły" podnoszą bunt i nie chcą mi pomagać, ale ostatecznie muszą się podporządkować - mówi matka o gromadce swoich dzieci. - Niestety, tak musi być!

W wielodzietnej rodzinie życie bywa ciężkie. Starsze dziewczyny pilnują maluchów, gdy mama gotuje obiad albo pracuje w ogrodzie. Chłopcy pomagają ojcu w polu i przy zwierzętach gospodarskich. Młodzi ludzie nie mają tak beztroskiego życia jak wielu ich rówieśników. Ale zupełnie tego nie żałują.

Jedno dziecko jest jak jeden piękny kwiat, ale trochę samotny

Z poświęcenia płynie też wiele korzyści. Jak chociażby to, że dzieciaki szybko wyzbywają się egoizmu i zaczynają cenić wartości, których nie da się kupić za żadne pieniądze. Ze zbuntowanych jeży powoli stają się łagodne jak gołąbki. Serce matki rośnie, gdy jej potomstwo odnosi się do siebie z miłością i przywiązaniem.

- Rozczula mnie widok gromadki zajętej zgodną zabawą i pomagającej sobie troskliwie - mówi pani Anna.

Bliźniacze siostry Julia i Oliwia to pupilki całego rodzeństwa. Podobnie jak Anitka, która w październiku skończy 2 latka.

- Już powoli zaczyna nami rządzić - śmieje się mama.

Jakub ma 4 lata i jest trochę nerwowy. Szczególnie, jak nie może nadążyć za starszym bratem Maćkiem. Sześciolatek słynie ze swojej aktywności i, podobno, potrafi być w kilku miejscach równocześnie.

- Maciek niczego się nie boi, wszędzie wejdzie - łapie się za głowę kobieta. - Ostatnio uratował przed śmiercią kilka szczeniaków, które ktoś zakopał żywcem w ziemi i przyniósł mi je do domu na wychowanie. Jakbym miała mało gęb do wyżywienia!

Następna w kolejności, Izabela, osiągnęła poważny wiek 7 lat i już nie może się doczekać, kiedy wreszcie pójdzie do szkoły. O Kindze, 9-latce, mówi się w domu, że miga się od obowiązków.

- Woli stroić się przed lustrem - śmieje się pani Anna i dodaje z dumą w głosie. - Za to uczy się najlepiej ze wszystkich dzieci.

Dominika, 10-latka, pięknie się bawi z najmłodszym rodzeństwem, a starszego o rok Mateusza rozpiera energia. Ewa ma 14 lat i chciałaby mieć wszystko to, co mają jej koleżanki.

- Niestety, musi pogodzić się z faktem, że nie stać nas na luksusy.

Jest jeszcze uparta i konsekwentna 16-letnia Karolina, przyszły piekarz, 17-letni Łukasz i najstarsza ze wszystkich dziewczyn, 18-letnia Agata. Często odciąża mamę w jej obowiązkach.

- Mój pierworodny to dziewiętnastoletni Adrian. Prawdziwy z niego kawaler. Wprawdzie w głowie ma tylko dyskoteki, ale jest sprytny i pracowity - żartuje rodzicielka.

Piętnaścioro dzieci to bukiet pięknych kwiatów i spore wydatki
Rodzina budzi spore zainteresowanie mediów. Pierwszy raz zdecydowała się na występ w telewizji, by zaprotestować przeciwko wypowiedzi pewnego polityka.

- Powiedział, że w naszym kraju nie ma głodnych dzieci i biednych rodzin - opowiada pani domu. - Dotknęło mnie do żywego, bo sama ledwo wiążę koniec z końcem.

Aby wyżywić taką gromadkę, trzeba sporo pogłówkować. Kupują po 20 bochenków chleba tygodniowo. W rodzinie Zielińskich na głowę przypada po 55 złotych... miesięcznie. Żyją głównie z uprawy 8 ha ziemi i hodowli 5 krów.

- Mieliśmy więcej, ale zdechły nam, co pogorszyło jeszcze naszą sytuację - mówi pani Anna i cieszy się, że przynajmniej susza ich w tym roku ominęła.
Mąż pani Anny, Stanisław ma nadwyrężone ścięgna ręki. Nie może podjąć żadnej dodatkowej pracy. Dzieci pomagają mu, jak mogą, w zajęciach polowych. Chętnie też "biegają" na truskawki. I chociaż niewiele na nich zarabiają, przynajmniej próbują wyprowadzić budżet domowy na prostą.

Gdyby państwo Zielińscy mieszkali we Francji albo w Niemczech, nie mieliby problemu, co włożyć do garnka. Wielodzietne rodziny są tam noszone na rękach i wspierane finansowo. Dojrzałe kraje zdają sobie sprawę z zagrożeń, jakie niesie za sobą niż demograficzny i starzejące się społeczeństwo. Dla nich każde dziecko to skarb. Polacy pod tym względem są krótkowzroczni. A na wielodzietne rodziny patrzą wręcz z zawiścią. Trudno to wyjaśnić, ale tak jest.

- Czasami muszę się wręcz tłumaczyć z tego, że mam dzieci - ucina pani Zielińska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna