Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uczniowie staną przed sądem za rzucanie papierami. Grozi im poprawczak

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Gimnazjum nr 2 w Suwałkach nie zalicza się bynajmniej do najlepszych w mieście. Podczas egzaminów gimnazjalnych uczniowie osiągają wyniki, które sytuują szkołę na ostatnich miejscach. Tak dzieje się od lat. Nauczyciele twierdzą, że nie są cudotwórcami i z bardzo przeciętnej młodzieży, która tutaj trafia, geniuszy nie zrobią.
Gimnazjum nr 2 w Suwałkach nie zalicza się bynajmniej do najlepszych w mieście. Podczas egzaminów gimnazjalnych uczniowie osiągają wyniki, które sytuują szkołę na ostatnich miejscach. Tak dzieje się od lat. Nauczyciele twierdzą, że nie są cudotwórcami i z bardzo przeciętnej młodzieży, która tutaj trafia, geniuszy nie zrobią.
Za rzucanie papierkami i rozmowy podczas lekcji jedna trzecia klasy gimnazjalnej z Suwałk stanie przed sądem dla nieletnich. Jeżeli okażą się winni, mogą nawet trafić do zakładu poprawczego.

To kompletna porażka wychowawcza szkoły - twierdzą oburzeni rodzice gimnazjalistów. - Ale i rodziców - dodają zgodnie pedagodzy. - Za wychowanie młodych pokoleń odpowiadamy wszyscy.

Czegoś takiego jeszcze, przynajmniej w historii Suwałk, nie było. Sąd dla nieletnich wszczął postępowanie wyjaśniające dotyczące tego, co w minionym roku szkolnym działo się w II klasie miejscowego Gimnazjum nr 2.

Przed sędzią stanie aż jedenaścioro uczniów - ośmiu chłopców i trzy dziewczyny. Mają po 15-16 lat. Tylko jedna osoba jest już 17-letnia.

Lęk przed matematyką

Rodzice nie ukrywają, że ich dzieci nie są święte.

- Owszem, sprawiają problemy - przyznają. - Nie bardzo radzą sobie z nauką, skarżą się na nich nauczyciele. Nikt jednak nie jest żadnym bandytą - kimś takim, kogo trzeba stawiać przed sądem.
Żaden z 11 gimnazjalistów nie miał wcześniej kolizji z prawem.

Dzieci przeszły pierwszą klasę bez jakichś szczególnych problemów. Te zaczęły się w następnym roku szkolnym. Rodzice twierdzą, że dotyczyły wyłącznie lekcji matematyki. Nauczycielka tego przedmiotu poszła na urlop zdrowotny. Na całoroczne zastępstwo dyrekcja placówki wpisała inną nauczycielkę - doświadczoną, od wielu lat pracującą w tej szkole.

- Ciągłe krzyki, wyrzucanie z klasy, ośmieszanie uczniów - tak rodzice relacjonują to, co się działo.

Komuś matematyczka miała powiedzieć przy wszystkich, że i tak nie warto go uczyć, bo niczego nie zrozumie. Zaś pewnej uczennicy zaproponowała ponoć, by tak, jak rozbierała się przed swoim chłopakiem rozebrała się też przed całą klasą. - Pani zasłyszała najprawdopodobniej fragment rozmowy mojej córki na korytarzu - opowiada matka. - Powiedziała, że pokazała coś-tam znajomemu chłopakowi. Najwyraźniej nauczycielka skojarzyła to z seksem.

Od tej historii, zdaniem rodziców, zaczęły się prawdziwe problemy. Bo dziewczyna stanowczo odmówiła uczęszczania do szkoły. Nie ukrywała, że chodzi o matematykę.

- W ostatniej chwili zabrałam jej pigułki, które chciała połknąć - opowiada matka.

Z córką poszła do psychiatry. Ten stwierdził, że dziewczyna rzeczywiście czuje się szykanowana przez nauczycielkę i ma tendencje samobójcze.

Rodzice uważają, że matematyczka, bojąc się zamieszania wokół tej sprawy, uznała, iż najlepszą obroną jest atak. Zgłosiła się więc na policję. Posłużyła się paragrafem, który mówi o znieważeniu funkcjonariusza publicznego. Prawdopodobnie, bo w postępowaniu dla nieletnich wszystko jest tajne przez poufne, chodziło o jakiś incydent w jednym ze szkolnych pomieszczeń, ale nie w klasie. Matematyczka miała być wyzwana wulgarnymi słowami.

W czerwcu uczniowie byli przesłuchiwani przez policję. Kilka dni temu rodzice dowiedzieli się, że sprawa będzie miała swój ciąg dalszy przed sądem. W sądowym materiałach, które otrzymali, nie ma jednak ani słowa o incydencie z matematyczką. Przy każdym z nazwisk uczniów pojawiają się natomiast niemal te same zarzuty - siedzenie tyłem do tablicy, bawienie się telefonem komórkowym, samowolne opuszczanie klasy, nie reagowanie na polecenia, jedzenie i picie na lekcji, komentowanie zachowania nauczycielki oraz używanie wulgarnego słownictwa. Nie tylko na matematyce, ale też podczas zajęć z kilku innych przedmiotów.

To ostatnie szczególnie zdziwiło rodziców. Bo, jak ustalili, tylko matematyczka zgłosiła się na policję. Dlaczego więc są tam także opisane sytuacje, które miały mieć miejsce podczas innych lekcji?

- Prawdopodobnie ktoś skserował klasowy dzienniczek uwag i dostarczył to policji - przypuszczają.

Postępowanie przed sądem dla nieletnich to nie taka zwykła rozprawa. Sędzia występuje praktycznie w trzech rolach - własnej, prokuratora i obrońcy. Musi rozważyć wszystkie racje. Równie dobrze może postępowanie umorzyć, jak i wymierzyć kary.

Suwalscy gimnazjaliści dostali wezwania do sądu na początek października.

Nikt nie bierze odpowiedzialności

Nauczycielka matematyki, która już w tej klasie od września br. nie uczy, bo wróciła jej poprzedniczka, w ogóle nie chce się do sprawy odnosić.

O dziwo, własnej placówki nie zamierza też bronić jej dyrektorka - Beata Muszyńska. Bo nauczycielka zgłosiła sprawę policji "jako osoba prywatna".

- Dla dobra sądowego postępowania nie będę się na razie do tego odnosić - ucina rozmowę pani dyrektor.

Odpowiedzialności za placówkę nie chcą też ponosić władze Suwałk, którym gimnazja podlegają.

- To prywatna sprawa nauczycielki - mówi Jarosław Filipowicz, rzecznik prasowy miejscowego ratusza.

Jak mantrę, zdanie o nauczycielce, która jako funkcjonariusz publiczny miała prawo do tego typu wystąpień, powtarza także Małgorzata Palanis, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Białymstoku. I także w tym przypadku nie ma odpowiedzi na zadawane przez rodziców pytanie, czy zastosowane metody są adekwatne do zachowania ich dzieci.

Mimo wszystko kuratorium, jako jedyne, ma coś w tej sprawie do powiedzenia. Bo jak rodzice poskarżyli się w końcu minionego roku szkolnego na to, co dzieje się w klasie, w placówce pojawiła się kontrola. Ta przypatrywała się wszystkiemu. Wyszło, że klasa jest trudna, uczniowie sprawiają wiele problemów wychowawczych, a rodzice są wzywani do szkoły bardzo często. Nauczycielka matematyki miała być rzeczywiście wyzwana. Nie oznacza to jednak, że pozostaje całkowicie bez winy. Zdaniem kontrolerów, niespecjalnie radziła sobie z trudną klasą. Inni nauczyciele, którzy uczyli tych samych gimnazjalistów wcześniej, jakieś metody zdążyli wypracować. Panowali więc nad tym, co się dzieje.

W zaleceniach pokontrolnych znalazły się zapisy o konieczności przeprowadzenia szkoleń dla pracowników dotyczących rozwiązywania problemów wychowawczych oraz radzenia sobie ze stresem.
Czy te zalecenia zostaną zrealizowane, nie wiadomo.

Nauczyciel jak policjant

Suwalscy pedagodzy są zgodni, że kierowanie sprawy do sądu powinno być ostatecznością.

- To z całą pewnością nie może być jedyny środek wychowawczy - mówią. - Bo skutki będą odwrotne od zamierzonych.

Trudno jednoznacznie stwierdzić, że obecna młodzież jest gorsza od tej sprzed dziesięciu czy dwudziestu lat. Jest po prostu inna. Tak, jak inny jest współczesny świat. Stał się znacznie bardziej liberalny w każdej niemal dziedzinie.

Dotyczy to także relacji nauczyciel - uczeń. Wiele lat temu byłoby nie do pomyślenia, by do nauczyciela wulgarnie się odezwać. Dzisiaj to już nawet specjalnie nie dziwi.

- Szkoła sukcesywnie wyzbywa się też swoich funkcji wychowawczych - dodają pedagodzy. - I dzieje się to w świetle jupiterów. Panuje coraz powszechniejsze przeświadczenie, że szkoła jest od uczenia, od wychowania natomiast - rodzice. A powinno być, że i to, i to.

Nauczyciele zdają sobie sprawę, że jakichś szczególnych sukcesów wychowawczych nikt od nich nie oczekuje. Nie zawracają więc sobie tym głowy. A ponieważ są funkcjonariuszami publicznymi, przysługuje im ochrona prawna - taka, jak choćby dla policjanta. I z tego coraz częściej korzystają.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna