Zaczęła mówić, kiedy skończyła rok. Później paplała niemal bez przerwy. Bardzo lubiła towarzystwo, nawet bardziej niż szkołę.
- Na zabawę zawsze był czas, na naukę różnie - śmieje się. - Choć nie przesiadywałam nad książkami, byłam dobrym uczniem.
Nigdy nie dostała lania. No, może kilka razy oberwała od mamy ścierką. Rodzice nie szczędzili ani na zabawki, ani na książki. Kupowali je po każdej wypłacie.
- Mama zaszczepiła u nas miłość do sztuki - wspomina. - Dużo nam czytała, jeździłyśmy do teatru. No i każde dziecko, a było nas w domu pięcioro zwiedzało stolicę.
W rodzinnym domu obowiązywała jeszcze jedna zasada. - Musieliśmy wracać na określoną przez rodziców godzinę - mówi. - Ale wystarczyło zameldować i można było jeszcze trochę wyskoczyć.
Na wigilię jeździli do babci, która w Szkocji (podraczkowska wieś) miała stary dom. Tam zawsze była żywa choinka, a na niej dużo ciastek i ozdób. A na parapecie przepyszne babcine konfitury.
- Babcia robiła też najlepszy na świecie kisiel z owsa - wspomina.
W dzieciństwie marzyła, aby zostać trenerem. Uprawiała różne sporty, m.in. narciarstwo klasyczne. Z planów nic nie wyszło, ale nie żałuje.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?