- Prowadzący zrezygnował, bo był mały asortyment produktów do sprzedaży, więc jego dochody zapewne byłyby mniejsze - mówi Grażyna Ważna - Zwierzyńska, dyrektor SP 2. - Teraz dzieci, nie mogąc kupić w szkole zabronionych produktów, przynoszą je ze sobą. Zaopatrują się w nie, idąc do szkoły.
Tak wygląda rzeczywistość po wprowadzeniu we wrześniu przepisów o zdrowym żywieniu w szkołach. Z szacunków Konfederacji Lewiatan wynika, że w całej Polsce zamknięto kilka tysięcy sklepików. W tym zestawieniu nie ma woj. podlaskiego, ale właściciele działających punktów są pełni obaw.
- Podejrzewam, że nie wyjdę na swoje - mówi Krystyna Koża, prowadząca sklepik w SP 29 w Białymstoku. Zdecydowała się na jego otwarcie dopiero w październiku, po długim wahaniu. - Poczekam do grudnia i zobaczę - dodaje.
Informacje o skutkach wprowadzenia zakazów, dotyczących szkolnego żywienia dzieci, dyrektorzy placówek zgłaszali do kuratoriów do końca września. Teraz są opracowywane i wkrótce trafią do MEN. W woj. podlaskim informacje przesłało 167 szkół i placówek oświatowych, czyli tylko kilka procent. Jedynie w 14 z nich nie wystąpiły problemy w działaniu stołówek czy sklepików. Dzieciom nie smakuje to, co nowe przepisy dopuściły do serwowania lub sprzedaży.
- Tak naprawdę ani owoce, ani kanapki nie mają wzięcia, kupują je głównie nauczyciele - przyznaje Elżbieta Zimnoch, dyrektorka SP 19 w Białymstoku. - Przepisy są dobre, ale nie tak wprowadzane i nie tak restrykcyjne.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?