Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Uwaga na majora bez nogi. Znany w całym kraju mężczyzna grasuje w naszym regionie

Magdalena Hirsztritt [email protected]
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne archiwum
Na szczęście trener "miał nosa"

Obiecywał 50 tysięcy złotych - 30 tysięcy chciał podarować klubowi bokserskiemu, a za resztę ufundować stypendia dla młodych, zdolnych zawodników. Zwodził przez cały dzień - najpierw urzędników w ratuszu, a potem trenera bokserów i prezesa klubu. Z darowizny nici, a major bez nogi zniknął i już się nie odezwał.

Od urzędnika do trenera

W poniedziałkowy poranek w wydziale promocji sportu ełckiego ratuszu pojawił się mężczyzna, który zaproponował wsparcie klubu bokserskiego. Twierdził, że jest majorem Wojska Polskiego, był na misji w Iraku i stracił tam nogę. Opowiadał, że udało mu się wywalczyć od armii wysokie odszkodowanie. Jednak pieniądze spłynęły z dużym opóźnieniem i narosły spore odsetki. Te pieniądze chce przeznaczyć na szczytny cel - pomoc klubowi bokserskiemu Mazur Ełk i wybijającym się zawodnikom. Urzędniczka postanowiła skontaktować z darczyńcę z prezesem klubu Kazimierzem Tarajdą.

Totalne zaskoczenie,niedowierzanie

- Prezes był niedostępny, więc urzędnicy zadzwonili do mnie - opowiada trener bokserów Tadeusz Biryło. Trener był niedaleko urzędu, pod drzwiami wydziału promocji był po kilku minutach. Tam czekał na niego "sponsor".

- Powiedział, że był dwa razy na misji w Iraku. Powłóczył nogą, chyba miał protezę - opowiada trener. - Zaproponował, że ofiaruje 30 tysięcy klubowi i ufunduje stypendia trzem chłopakom. Byłem totalnie zaskoczony, nie bardzo mu wierzyłem - opowiada T. Biryło.

Pan Tadeusz zaprosił gościa do domu, żeby omówić szczegóły. Obaj zgodzili się, że konieczna będzie umowa. Do umowy potrzebne są dane, trener poprosił więc gościa o dowód osobisty. Ten dał mu go bez wahania. Trener zapisał imię, nazwisko, numery PESEL i dokumentu.
Mężczyzna powiedział, że chciałby przyjść na trening żeby porozmawiać z bokserami. Nalegał, żeby trener przyprowadził też rodziców młodych zawodników. Dodał, że zostanie w Ełku na noc. Ma tu znajomych i u nich przenocuje, a umowa zostanie podpisana następnego dnia.

- Był niechlujnie ubrany, miał porwane buty. Nie tylko jego opowieści i ale i wygląd wzbudziły moje podejrzenia - opowiada Biryło.

Gdy mężczyzna wyszedł, trener postanowił sprawdzić jego nazwisko w internecie. Wbił dane - Andrzej Topczewski. Wtedy okazało się że to znany w całej Polsce "major bez nogi".
- Pojawił się na treningu tak jak mówił, spotkał się też z prezesem. Znowu obiecywał. Powiedział, że przyjdzie następnego dnia o jedenastej. Ja wiedziałem już, że nic z tego nie będzie - dodaje Tadeusz Biryło.

Jeździ po całej Polsce

Historię jego wyczynów opisała w październiku ubiegłego roku "Gazeta Pomorska". O majorze bez nogi można też sporo poczytać na stronie dodajoszusta.com. Tam swoje historie opisują ludzie, którzy się z nim zetknęli.

- Nie ukrywam, że w mojej rodzinie jest cienko z pieniędzmi, dlatego ten człowiek narobił nam mnóstwo nadziei. Pan Andrzej spędził u mnie w domu dwie noce. Był tak niesamowicie wiarygodny, rozgadany i wesoły, że aż chciało się go trzymać w domu, karmić i poić w nieskończoność! "Pożyczył" od mojego taty 100 zł, bo "potrzebował w gotówce natychmiast", a od mojego młodszego brata plecak - to fragment wpisu jednego z internautów.

Major bez nogi podróżuje po całej Polsce, z wpisów można dowiedzieć się, że był w Warszawie, Krakowie, Poznaniu czy Bydgoszczy. Pojawia się w szkołach, by podziękować za to, że jakiś uczeń rzekomo podniósł go, gdy przewrócił się na ulicy. Bywa na uczelniach, w siedzibach organizacji, w urzędach, zaczepia nawet ludzi na ulicy.

Wszędzie opowiada podobną historię o misji w Iraku albo Afganistanie, odszkodowaniu od armii i chęci wsparcia młodych sportowców albo studentów. Mami swoich rozmówców obietnicami, zdarza się, że ci zapraszają go do swojego domu, karmią go i poją, kupują żywność. Ten przedłuża załatwienie sprawy, podpisanie umowy i przelanie pieniędzy z banku na wskazane konto. Gdy rozmówcy nie dają się już dłużej zwodzić, "major" znika.

Tadeusz Biryło nie zamierza powiadamiać policji. - Nic nie wyłudził i na szczęście szybko go wyczułem - mówi trener.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna