Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W domu każda lekcja jest inna

Julia Szypulska
Edyta Janikowska uwielbia książki. Najchętniej czyta te, które dotyczą historii Polski w XVI i XVII wieku. Ostatnio sięgnęła też po powieści Małgorzaty Musierowicz. Jeśli nie zostanę piosenkarką, będę pracować w bibliotece - mówi. Tak, jak mama Elżbieta.
Edyta Janikowska uwielbia książki. Najchętniej czyta te, które dotyczą historii Polski w XVI i XVII wieku. Ostatnio sięgnęła też po powieści Małgorzaty Musierowicz. Jeśli nie zostanę piosenkarką, będę pracować w bibliotece - mówi. Tak, jak mama Elżbieta. J. Szypulska
Kiedy miała iść do szkoły, bolała ją głowa. Potem dochodził brzuch i gorączka. Edyta ciągle chorowała. Była nerwowa i niepewna siebie, przez co nie najlepiej układało jej się z koleżankami. Teraz po tamtej dziewczynie nie ma nawet śladu. Odkąd uczy się w domu, wszelkie dolegliwości minęły. Odnalazła w sobie pasje i nawiązała liczne przyjaźnie.

Edyta Janikowska ma 12 lat. Mieszka w podbiałostockich Sochoniach. Od września zamiast chodzić do szkoły, omawia materiał w domu. Nauczanie domowe? - pytali ze zdziwieniem ludzie, kiedy jej mama próbowała się czegokolwiek na ten temat dowiedzieć. Z rezerwą podeszła początkowo do pomysłu także dyrektor szkoły, kiedy Elżbieta Janikowska przyszła prosić ją o zgodę na taki system nauki. W końcu jednak dała pozwolenie. Teraz jest dumna.

- Oby ze wszystkimi rodzicami współpraca układała się tak dobrze - mówi Anna Biegańska, dyrektor Szkoły Podstawowej w Wasilkowie. - Nie mam żadnych zastrzeżeń.

Jedyna w województwie
Edyta Janikowska jest jedynym dzieckiem w województwie podlaskim, które uczy się w systemie domowym. U nas to wciąż mało znane rozwiązanie. Na terenie kraju korzysta z niego jednak ponad setka uczniów.

- Gdybym wiedziała o nim wcześniej, zastosowałabym je także w przypadku dwojga moich starszych pociech - nie ma wątpliwości Elżbieta Janikowska, z zawodu nauczycielka. - Niektóre dzieci są po prostu bardziej wrażliwe niż inne. Trudno im się dopasować do schematów, jakie narzuca szkoła i źle się w niej czują. Moje takie właśnie były. Starszy syn, kiedy był mały płakał przed wyjściem do szkoły i błagał mnie, żebym go tam nie zabierała.

Z Edytą było podobnie. Dziewczynka szkoły nie lubiła.

- Najgorszy był ten hałas - wspomina teraz 12-latka.

Lekcje i szkolny rytm do tego stopnia ją stresowały, że zaczęła chorować. Najpierw zaczęła ją boleć głowa, potem brzuch, a jeszcze później różnego rodzaju infekcje atakowały ją jedna za drugą. Te objawy poważnie zaniepokoiły jej matkę.

- Początkowo nie łączyłam ich ze szkołą, ale próbowałam czegoś się o nich dowiedzieć - opowiada pani Elżbieta. - Zaczęłam szukać informacji w internecie. Dzięki temu nawiązałam kontakt z ludźmi, którzy mieli podobne problemy. Rozwiązało je nauczanie domowe.

Zanim jednak się na nie zdecydowała, długo się zastanawiała. Czy nie zrobi córce krzywdy, czy da radę. Bała się reakcji środowiska, w końcu jako nauczycielka w pewien sposób wystąpiłaby przeciwko szkole, a także trudności formalnych, których się spodziewała.

- To nie była droga przez mękę - ocenia z perspektywy czasu. - Jakoś udało mi się przekonać panią dyrektor. A tylko jej pozwolenie było potrzebne, żeby Edyta mogła uczyć się w domu. Przygotowałam plan zajęć, który zaakceptowano w szkole i zabrałyśmy się do pracy.

Śpiewanie to jej pasja
W listopadzie miały już omówioną większość materiału przewidzianego na pierwszy semestr. Kiedy Edyta napisała egzamin kontrolny, wyniki były lepsze niż rok wcześniej. Znakomicie wypadła z angielskiego i historii. Bo to jej ulubione przedmioty.

- Nie jestem dziwolągiem - mówi ze śmiechem Edyta. - Po prostu mam trochę inny charakter, niż większość osób w moim wieku i trudno mi się dopasować do schematów. Przecież nie wszyscy muszą być tacy sami.

I trudno jej nie uwierzyć, kiedy rozpromieniona opowiada o tym, jak kocha śpiewać. Jak ku rozpaczy swoich domowników ćwiczy godzinami przeboje swojej ulubionej Edyty Górniak. I jak piosenką Anny Jantar "Tyle słońca w całym mieście" rozruszała całą publiczność na koncercie w domu kultury.

- To było niesamowite uczucie, kiedy zobaczyłam, że mój śpiew bardzo im się podoba - cieszy się. - Chciałabym zostać piosenkarką!

Jest otwarta, uśmiechnięta i pewna siebie. W wielu sprawach nie różni się od innych nastolatek. Komórka leży zawsze pod ręką. Co chwila przecież ktoś dzwoni czy wysyła wiadomość. Lubi też oglądać telewizję i siedzieć przed komputerem.

Edyta chętnie pomaga innym. Często angażuje się w organizację przedstawień, które jej mama robi ze swoimi uczniami. Ostatnio na przykład wystawiane przez nie Jasełka połączono ze zbiórką zabawek dla dzieci z ośrodka szkolno-wychowawczego. Energiczna nastolatka pomaga też w bibliotece, gdzie dorabia jej mama.

- Wiem już prawie wszystko - śmieje się. - Panie mi ufają i pozwalają stemplować nowe książki czy wypełniać karty. Robię to tak szybko, że aż się dziwią.
To jest ogromna odpowiedzialność

Jak wygląda zwykły dzień Edyty?
- Każdy jest inny - opowiada dziewczyna. - Wstaję i jem śniadanie. Potem rozmawiam z tatą albo bratem i zabieram sie do lekcji. Patrzę, co poprzedniego dnia zadała mi mama. Powtarzam materiał i szukam informacji w książkach czy internecie.

Po powrocie z pracy mama sprawdza jej postępy. Kiedy jest ciepło, wychodzą na podwórko i pracują siedząc na ławce. Zimą najlepszym miejscem na lekcje jest sypialnia rodziców.

- Trzeba uczyć się tam, gdzie jest wygodnie - mówi pani Elżbieta.

Tym modelem nauki interesuje się u nas coraz więcej rodzin.

- Nie polecałabym jej każdemu - zastrzega mama Edyty. - Do tego potrzeba wytrwałości i systematyczności, a także sporo czasu. To przecież ogromne zadanie, wziąć odpowiedzialność za edukację swego dziecka. Jeśli coś pójdzie nie tak, nie można zrzucić winy na szkołę. A tak robi wielu rodziców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna