Ciężki kawałek chleba - tak o swojej pracy mówią taksówkarze, z którymi wczoraj rozmawialiśmy. Spytaliśmy o tajemnice ich pracy oraz o to, dlaczego w Ełku jazda taksówką jest najtańsza w regionie.
- Duża konkurencja wymusza obniżanie cen - mówi pan Adam.
Za "trzaśnięcie drzwiami" w Ełku płacimy 4,50 zł. W Piszu pasażer od razu musi przygotować się na wydatek 6 zł. O złotówkę taniej płacą mieszkańcy Giżycka w dzień powszedni.
Ełccy taryfiarze nie są wylewni.
- Nie możemy mówić o tym, co usłyszeliśmy, gdy wieźliśmy pasażerów. Obowiązuje nas tajemnica i etyka pracy - mówi pan Andrzej.
Taksówkarze zdradzają nam jednak, że ich praca jest niebezpieczna. Zwłaszcza nocami i w weekendy.
- Mniej więcej 80 procent moich klientów to podchmieleni młodzieńcy. Choć żaden jeszcze mnie nie zaatakował, to czuję się bezpieczniej, kiedy siedzą obok mnie, a nie z tyłu. Chodzi przede wszystkim o klientów barów obok promenady nad Jeziorem Ełckim - zaznacza pan Sławek.
- A moim zdaniem wcale nie jest tak niebezpiecznie. Cieszy mnie to, że piszecie o tym, że ceny taksówek w Ełku są w miarę niskie - dodaje Jan Lichoń.
Co na ten temat sądzą klienci, którzy jeżdżą taksówkami? Chwalą naszych.
- W Ełku jest naprawdę niedrogo. Jak jadą cztery osoby, to wychodzi nawet taniej niż podróż autobusem. Wystarczy pojechać do Olsztyna. Tam windują ceny! I zdarza się, że taksówkarz potrafi przewieźć przez całe miasto, a koniec podróży jest niecałe 400 metrów dalej - mówi Anna Jastrzębska.