Przyszli po mnie nocą. Jeden w mundurze, kapitan i dwóch cywilów. Powiedzieli "swój". Syn trzy razy pytał. Znali hasło - wspomina Teresa Steckiewicz, sekretarz łomżyńskiego oddziału Solidarności. - Usiadłam w koszuli nocnej, boso, poprosiłam o nakaz aresztowania. Pokazali nakaz doprowadzenia do komendy na ul. Wojska Polskiego. Powiedziałam, że chcę się ubrać. Ten w cywilu powiedział: dyskusja skończona. Mówię: nago nie wyjdę. W przedpokoju znalazłam rajstopy i lekką bluzkę.
Herbata z trucizną
Celem akcji "Jodła", która rozpoczęła się po północy, było internowanie najważniejszych działaczy Solidarności. W Łomżyńskiem internowano 26 osób. Kiedy od godz. 6 rano radio i telewizja transmitowały przemówienie gen. Wojciecha Jaruzelskiego, do aresztu śledczego w Białymstoku trafili m.in. Lech Feszler, Henryk Kapuściak, Lech Gizelbach, Henryk Tomaszewski i Marek Rutkowski. Łącznie, przez cały okres stanu wojennego, w Łomżyńskiem zatrzymano już 34 osoby, w tym trzy kobiety.
- W komendzie dzielili nas na pokoje. Pani W. (nazwisko do wiadomości redakcji) rozebrała mnie do naga i szukała szyfrów. Powiedziałam, że nie zdążyłam sobie przykleić, więc była bardzo niegrzeczna. Dali mi herbatę. Powiedziałam, że nie wypiję, bo mogą mnie otruć. Trzymali nas do rana - wzdycha pani Teresa. - Pojedynczo nas wyprowadzali. Patrzę: prawniczka Halina Seskiewicz, nasz doradca i koledzy Adamiak Franek i Grudziński, i Jerzy Ćmielewski. Cztery więzienne "suki" stały w podwórku. Na jednego internowanego był jeden ubek i dwóch z bronią maszynową. Nie wiedzieliśmy, gdzie nas wiozą.
Usłyszane przez szybę
Władzę w Łomży dzierżył płk Filip Majewski, któremu podlegali m.in. płk Józef Piotrowski ze sztabu wojskowego i płk Stefan Sokołowski, komendant wojewódzki Milicji Obywatelskiej. Do wojska powołano 250 osób, do rezerw milicji - ok. 800. Do większych zakładów, szkół, urzędów miast i gmin skierowano komisarzy wojskowych, by mieli wszystko pod kontrolą. Po godz. 20 - godzina policyjna. Nie można było wychodzić z domu do świtu. Na wyjazd z miasta potrzebne były przepustki. Nie działały telefony. Wojskowi i milicjanci legitymowali każdego.
- O stanie wojennym dowiedziałam się w karcerze w Białymstoku. Podsłuchałam przez wybitą szybę jak strażnicy rozmawiali - wspomina Steckiewicz. - Napisaliśmy o posługę duszpasterską, o kapłana z Łomży, żeby ktoś poinformował nasze rodziny gdzie siedzimy. "Klawiszka" powiedziała, że to nam nie przysługuje. Po nowym roku przyszedł ksiądz staruszek.
Pierwszym sekretarzem wojewódzkim PZPR był Włodzimierz Michaluk, a w Łomży Mieczysław Czerniawski. Weryfikowano partyjnych, którzy wstąpili do Solidarności z polecenia... partii! Weryfikacje objęły też lekarzy, nauczycieli i dziennikarzy.
Paczki od biskupa
- Pod koniec stycznia wywieziono nas do Gołdapi. Zwieźli 300 kobiet z więzień z całej Polski. Bp Sasinowski nas odwiedził. Przyniósł nam resztę paczek, powiedział, że będzie z UB rozmawiał, żeby chociaż chorych wypuścili. Ja też wówczas wyszłam ze względu na stan zdrowia. Bo w karcerze zachorowałam na nerki. Nie było lekarstw. W obozie trafiłam do szpitala - opowiada pani Teresa.
Kobiety z ośrodka w Gołdapi, a mężczyźni w Suwałkach do domów powrócili przed końcem maja 1982 roku.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?