Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W klapkach uciekł policjantom. Ochroniarz gonił go na bosaka

Izabela Krzewska
Izabela Krzewska
Po niespełna godzinie, podejrzany (jak sam mówił) „wykorzystał nieuwagę policjantów” i otworzył bramę. Ruszył z impetem przed siebie, a że klucz były w zamku, przekręcił go i zamknął policjantów w potrzasku.
Po niespełna godzinie, podejrzany (jak sam mówił) „wykorzystał nieuwagę policjantów” i otworzył bramę. Ruszył z impetem przed siebie, a że klucz były w zamku, przekręcił go i zamknął policjantów w potrzasku. KWP Białystok
Ruszył proces policjantów z konwoju, którym uciekł 26-latek. Prokuratura żąda po 5 tys. zł grzywny. Obrońca - uniewinnienia.

Dosłownie. Mężczyzna na nogach miał bowiem tylko klapki, a ręce miał skute kajdankami. A jednak zdołał zbiec dwóm funkcjonariuszom, wcześniej zamykając na klucz w pomieszczeniu dla zatrzymanych. Potem 26-latek minął spokojnie siedzącego w dyżurce ochroniarza. - Jeszcze się obejrzał i powiedział „do widzenia” - relacjonował w sądzie strażnik.

Paweł G. kroku przyspieszył dopiero po minięciu drzwi wyjściowych, na podwórzu. Stróż zobaczył to na monitoringu i nabrał podejrzeń. Ruszył za zbiegiem, ale dał za wygraną po 15 metrach, bo... był na bosaka. W kulminacyjnym momencie zmieniał nieświeże skarpety.

To wszystko brzmi jak żart, ale to autentyczna scena. Wszystko wydarzyło się w budynku białostockiej prokuratury przy ul. Mickiewicza 103. Ochroniarza po wszystkim przeniesiono na inny obiekt, a dwaj policjanci zostali oskarżeni o niedopełnienie obowiązków. W poniedziałek ruszył proces.

- Nieprawidłowo realizowaliśmy doprowadzenie - przyznał Piotr T. policjant z 16-letnim stażem. - Ale zachowanie podejrzanego nie wskazywało w żaden sposób, że może podjąć próbę ucieczki, że coś kombinuje. Nie mieliśmy też wiedzy ani podejrzeń, że istnieje możliwość otwarcia tego pomieszczenia od środka.

Przeczytaj też Kobiety zaatakowały policjantów w Hajnówce. "Rzuciła się na mnie drapiąc klatkę piersiową"

26-latek przełożył palce przez kraty i nacisnął klamkę. Ten super-złoczyńca, który wystrychnął na dudka doświadczonych funkcjonariuszy to Paweł G. Znany organom ścigania złodziejaszek i włamywacz. Wrócił na drogę przestępstwa, został zatrzymany i 25 września ub. roku doprowadzony do prokuratury. Była niedziela, około godziny 12. Mężczyzna usłyszał szereg zarzutów (obecnie to 29). Do sądu śledczy skierowali zaraz wniosek o tymczasowy areszt. Właśnie w oczekiwaniu na posiedzenie, policjanci z konwoju doprowadzili 26-latka do pomieszczenia dla zatrzymanych, gdzie jest wydzielona część za kratami. Mężczyzna ręce miał skute, ale nie z tyłu, jak podczas doprowadzania - co wytyka prokuratura.

- Doszedłem do wniosku, że skoro będzie w zamkniętym pomieszczeniu, nic nie stoi na przeszkodzie, aby założyć kajdanki z przodu - tłumaczył w śledztwie drugi oskarżony Tomasz P., dowódca konwoju. Na rozprawie go nie było, ale proces mógł toczyć się bez niego.

Po niespełna godzinie, podejrzany (jak sam mówił) „wykorzystał nieuwagę policjantów” i otworzył bramę. Ruszył z impetem przed siebie, a że klucz były w zamku, przekręcił go i zamknął policjantów w potrzasku.

- Obserwowaliśmy podejrzanego. Może akurat spojrzałem w bok. Wszystko działo się bardzo szybko - mówił oskarżony T. Dodał, że np. w sądzie rejonowym w podobnym pomieszczeniu klucz do krat jest w zamku i drzwi są zamykane. Tu (jak się później okazało) leżały w szufladzie.

Z „niewoli” mundurowych uratował ich ochroniarz, który usłyszał łomotanie do drzwi. Po Pawle G. już nie było śladu.

- Oskarżeni zachowali się w sposób lekceważący i nonszalancki. Nadwyrężyli zaufanie społeczeństwa do stróżów prawa - ocenił prokurator Jarosław Wierzba. W mowie końcowej żądał dla policjantów po 5 tys. zł grzywny. Uznał, że to kara wyważona biorąc pod uwagę nienaganny dotąd przebieg służby. I tylko ten argument łączył obie strony. Obrońca wnosił o uniewinnienie lub warunkowe umorzenie postępowania. Uważa, że stopień społecznej szkodliwości był znikomy, a oskarżeni już ponieśli surowe konsekwencje dyscyplinarne. Jeden dostał ostrzeżenie o nieprzydatności do służby, drugi degradację na niższe stanowisko. Efekt brak „trzynastki”, premii i dodatków służbowych. W przypadku skazania stracą pracę.

- To był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Nie można patrzeć na tę sprawę przez pryzmat szumu medialnego - podkreślał mec. Maciej Głębicki. Wyrok 8 maja.

Intensywne poszukiwania trwały trzy dni. Paweł G. ukrywał się w warsztacie u znajomego w Białymstoku. By nie zostać rozpoznanym, zmienił swój wygląd: zgolił zarost i włosy na łyso. Obecnie siedzi w areszcie. Jego sprawa jest w toku. Po incydencie w prokuraturze zaostrzono zasady bezpieczeństwa (nawet w dni wolne od pracy są zamykane wszystkie drzwi, a ochroniarzom zabrano telewizor z dyżurki.

Podejrzany uciekł w kajdankach i klapkach. Policjanci usłyszeli zarzuty

źródło:TVN/x-news

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna