Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W końcu się opłaca

Barbara Kociakowska
Tadeusz Dryl z Czaczek Wielkich cieszy się, że w końcu będzie mógł odrobić straty
Tadeusz Dryl z Czaczek Wielkich cieszy się, że w końcu będzie mógł odrobić straty
Ostatkiem sił utrzymałem stado podstawowe trzody i teraz mam powód, by się cieszyć - mówi Tadeusz Dryl z Czaczek Wielkich.

Okiem producenta. Tadeusz Dryl, Czaczki Wielkie

Okiem producenta. Tadeusz Dryl, Czaczki Wielkie

Sytuacja jest zupełnie różna od tej, jaką mieliśmy jeszcze miesiąc temu. Teraz szala przechyliła się na drugą stronę. Zakłady mięsne zaczęły walczyć nie tylko o surowiec, ale także o producentów na przyszłość. Uważam jednak, że to też nie jest zdrowa sytuacja. Wolałbym, żeby przez cały czas utrzymywała się normalna cena. Jednak cieszę się bardzo, że w końcu będę mógł odrobić straty.

Takich hodowców nie ma jednak zbyt wielu. Rolnicy już pół roku temu zaczęli bowiem likwidować lochy, ograniczać produkcję. I właśnie z tego powodu teraz zaczęło brakować żywca. A jego cena rośnie dosłownie z dnia na dzień.

Więcej o złotówkę

- W minionym tygodniu duże zakłady mięsne płaciły 4,8 zł/kg (wbc - czyli waga bita ciepła, przypis. red.) - mówi Tadeusz Blicharski, dyrektor biura Związku Producentów Trzody Chlewnej "Polsus".

Z relacji podlaskich rolników wynika, że u nas ceny były jeszcze wyższe.
- Dwa tygodnie temu otrzymywaliśmy 5,25 zł za kilogram (wbc) - mówi Wiesław Krawczuk z Niewodnicy Nargilewskiej. - Pod koniec minionego tygodnia można było uzyskać już 5,50 zł/kg.

Z jego wyliczeń wynika, że w porównaniu do cen sprzed miesiąca jest to aż o złotówkę więcej. A sytuacja się odwróciła. Teraz to rolnicy dyktują ceny, a nie zakłady mięsne.

Dlaczego w ciągu zaledwie kilku tygodni sytuacja zmieniła się aż tak bardzo?
- Po prostu wszędzie jest bardzo mało świń - twierdzi Tadeusz Blicharski. - I w Polsce, i za granicą.

Wytrzymali najwytrwalsi

Jak tłumaczy, przez ponad rok było wyjątkowo źle i wytrzymali tylko najwytrwalsi - ci, którzy mieli zapas gotówki bądź fermy należące do wielkich korporacji. Znaczna część trzodziarzy ograniczyła stada podstawowe - pozbyła się części loch.

- Pogłowie loch zaczęło drastycznie spadać już od sierpnia minionego roku - tłumaczy Tadeusz Blicharski. - Właśnie teraz rodziłyby się prosięta od tych macior.
I dlatego w tym roku doszło do bardzo nietypowej sytuacji. Co roku o tej porze, po świętach, był zastój. Rolnicy mieli duże problemy ze sprzedażą żywca. W tym roku rynek jest tak zachwiany, że to zakłady mięsne mają duży problem z przeprowadzeniem skupu.

Rosja dobrze rokuje na przyszłość

Wiesław Krawczuk twierdzi, że przyczyną takiej sytuacji jest nie tylko spadające pogłowie trzody chlewnej. Ptasia grypa, którą stwierdzono już na kilku fermach drobiu w Polsce, spowodowała, że konsumenci zaczęli odwracać się od drobiu i sięgać po wieprzowinę. Z kolei odblokowanie rynku Rosyjskiego stwarza perspektywy na przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna