Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W mieście ludzie straszą siebie śmiercią, na wsi - podpaleniem stodoły

Urszula Subbotko
Fot. Archiwum
Odpowiedzialność za słowo wbrew pozorom nie dotyczy tylko osób piastujących funkcje publiczne. To, co wykrzyczymy w złości może zaprowadzić nas nawet do... sądu.

Łomżyńska prokuratura rejonowa w zeszłym roku aż 357 razy sporządzała akty oskarżenia dotyczące kierowania gróźb karalnych.

Najczęściej poszkodowanym grożono śmiercią. To właśnie poczucie zagrożenia życia zmusiło w sierpniu 27-letniego Mateusza W. do złożenia doniesienia o przestępstwie. Zdzisław S., z którym wcześniej popadł w konflikt, zastraszał go w budynku Sądu Rejonowego w Łomży. Obaj byli świadkami w jednej sprawie.

Groźba nie miała na celu wymuszenia czy zmiany zeznań. Wtedy rozmówcy Mateusza W. groziłoby nawet do 5 lat więzienia. Za groźby dotyczące prywatnych kłótni grozi "tylko" do 2 lat więzienia. Zdzisława S. skazano na 6 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata.

W tego typu sprawach prokuratura praktycznie zawsze musi bazować tylko na zeznaniach. Najważniejsi są bezpośredni świadkowie utarczki słownej. Zeznawać mogą również osoby, z którymi poszkodowany dzielił się swoimi obawami. A kiedy po wymianie słów dochodzi do szarpaniny, wtedy dowodem w sprawie może być nawet... naderwany guzik w marynarce. Żeby do sądu wpłynął akt oskarżenia, dowody muszą być mocne.

- Takie sprawy są naprawdę skomplikowane. Ale najważniejsza jest subiektywna i uzasadniona obawa konkretnej osoby. Zadaniem prokuratora jest wówczas znaleźć przekonywające dowody - podkreśla prokurator Tomasz Wilk, szef Prokuratury Rejonowej w Łomży.

Ślady od kopania i rzucania butelkami w drzwi od mieszkania obciążyły 22-letniego Roberta G. i 24-letniego Karola B. W maju w bardzo wulgarnych słowach grozili pobiciem Sławomirowi Ł. Ich również skazano na 6 miesięcy w zawieszeniu na 3 lata.

Groźby karalne bardzo często pojawiają się na tle sąsiedzkich waśni. W gm. Zbójna Krzysztof K. groził Janowi P. spaleniem zabudowań. Jednak w tym wypadku problem rozwiązał mediator, bardzo często wykorzystywany w tego typu sprawach. Już od kilku lat ich liczba utrzymuje się na tym samym, wysokim poziomie.

- To jest często zwykła niefrasobliwość. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że za coś takiego może ich spotkać kara. Toteż w pewnym sytuacjach lepiej ugryźć się w język - radzi prokurator Wilk.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna