Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W poszukiwaniu używanego auta. Pojazdy zawsze są sprzedawane "w stanie igła". Innych brak

Adam Willma [email protected]
Sprawdź, jak znaleźć odpowiedni samochód używany.

No to powodzenia - kolega z działu sportowego uśmiechnął się gorzko. Auta z drugiej ręki szuka już od miesięcy, bez skutku. Posiwiał, zmarkotniał, aż w końcu uznał, że zajeździ starą toyotę. Moje poszukiwanie to polska klasyka: kilkuletni, bezwypadkowy, z niskim przebiegiem, w cenie połowy nowego. W oparciu o takie kryteria auta dla siebie szuka połowa krajowych kierowców.

Śmierć zderzaka

Na początku jest pięknie. Błysk karoserii, szlachetny jedwab wysprejowanych plastików podniecały męskie zmysły estetyki. Zapach nabłyszczacza unosił się nad monitorem komputera. Tylko przebierać w sezamie z motoryzacyjnymi skarbami.

Pierwszy z brzegu, opelek jak marzenie, wypastowany jak bolid Kubicy, tapicerka we wzorek, święty Krzysztof pobłyskuje z kokpitu. Bezwypadkowy.
- Bezwypadkowy? Czyli można sprawdzić u diagnosty.
- Całkowicie bezwypadkowy. Tylko drobne korekty blacharskie.
- Że jak?
- Zderzak troszeczkę...
- Malowany?
- Znaczy się wymieniony.
- Mówił pan, że bezwypadkowy.
- Panie, niech pan sobie przeczyta, co to jest wypadek! W wypadkach proszę pana giną ludzie, a nie zderzaki! Zderzak wymieniony, jak nówka. A maska po drobnej korekcie. Toć nie pisałem, że "nowy z salonu"
- To ja się jeszcze zastanowię.
Skalpel i blacha
Sąsiad z bloku:
- Bo pan pyta nieprofesjonalnie. Pyta się o "korektę blacharską", wtedy sprzedawca może się wysypać. Niech będzie, "korekta", człowiek uczy się całe życie.
Japończyk z autokomisu w Gdańsku. Przebieg niziutki, od "pierwszego właściciela, jedynego kierowcy, sędziego z Niemiec, rocznik 1956". Trochę potrwało zanim nauczyłem się, że w Niemczech posiadaczami samochodów są wyłącznie emerytowani sędziowie, lekarze dojeżdżający tylko do pracy (ze wskazaniem na stomatologów) i policjanci.
Sądząc po ofercie polskich sprzedawców średnia wieku niemieckiego kierowcy to grubo ponad 60 lat.
Więc japończyk, rocznik 2003, cudny. Błyszczą nawet przewody hamulcowe, a silnika można używać w charakterze zwierciadła.
- Proszę pana, cud-auto. Najlepszy, jaki trafił do mojego komisu - zarzeka się właściciel przysięgając na wszelki wypadek na Matkę Boską i wszystkich świętych. - Prosto od pani chirurg z Frankfurtu.
- Pisał pan, że od sędziego.
- Aaaa, tak pisałem. Bo mąż tej pani jest sędzią. Ja się z klientami zaprzyjaźniam, to wiem.
- Ale czy były korekty blacharskie?
- Proszę pana, nic takiego, jak nówka.
- To możemy się umówić w serwisie?
- Proszę pana, ja blacharzem nie jestem, nie znam się na tym...
- To ja się jeszcze zastanowię.

Długopis pana Mellera

Porażka. Koniec z szukaniem auta przez internet! Tylko na własne oczy - postanawiam. A więc przejażdżka po komisach ze znajomym fachowcem. Problem w tym, że mój kompan okazuje się osobą chorobliwie podejrzliwą: źle spasowane drzwi, niefirmowe szyby, nazbyt połyskliwy lakier, wymyty silnik. Odpada samochód po samochodzie. Wreszcie - jest! Ford, kombi, diesel. Odpowiednio zaniedbany, z brudnym silnikiem odpryskami po uderzeniach drzwiami na parkingu. Oto - zdaniem fachowca auto idealne, nieklepany motoryzacyjny cud z drugiej ręki. Teraz jeszcze przebieg. Co?! 85 tysięcy? - Takie przebiegi się nie zdarzają - wyjaśnia kolega.

I znowu porażka na całej linii. Trzeba będzie przeprosić się z rowerem. I z internetem. Kolejna noc przed komputerem - żona zaczyna mnie podejrzewać o niecne sprawki.

Eureka! Volkswagen sprowadzony do Łomży, pierwszy niemiecki właściciel. Oczywiście emeryt, ale najważniejsze, że stutysięczny przebieg potwierdzony książką serwisową. Sprzedawca reklamujący się hasłem "po pierwsze uczciwość" przesyła nawet skan wpisów mailem. "Volkswagen Meller Dortmund" - zapewnia niebieska pieczątka i podpis serwisanta. Równo co 15 tysięcy.

Znajomy fachowiec wybucha szczerym śmiechem: - Ale dlaczego ten serwisant przez sześć lat nie wymienił wkładu w długopisie?

Krótka lekcja marketingu: oryginalna książka serwisowa to koszt 60 złotych. Pieczątka naśladująca tę z niemieckiego serwisu - 15.

Firmy specjalizujące się w korekcie liczników witają powracających na ojczyzny łono wielkimi banerami tuż po przekroczeniu granicy. Autokary z niemieckimi turystami specjalnie przystają w tym miejscu, żeby pokazać polnische Wirtschaft w całej krasie. Wszystko legalnie, na fakturkę, koszt - 90 złotych, średnio sto tysięcy kilometrów w dół.

Serwisant zacnej marki z Torunia: - Świat idzie do przodu, wchodzą nowoczesne technologie, niektórzy klienci sami sobie radzą z przebiegiem. Znam auta, których przebieg zmniejsza się z roku na rok. Może niech pan poszuka mniej popularnej marki.

Hak na Kasię

Trudno, pies volkswagenowi maskę lizał. Weźmiemy oszustów na sposób - egzotyczny, wygodny koreańczyk ze śmiesznym przebiegiem. Takich się ponoć nie "podkręca". Już jestem w ogródku, już witam się z gąską. Gąska ma na imię Kasia.
- Ja w sprawie ogłoszenia, czy pan...
- Kobieta jestem, Kasia...
- I kupowała pani auto w polskim salonie?
- Tak. To znaczy - nie. Sprowadziłam je z Ameryki, a właściwie kolega mi sprowadził. Bo to bardzo wygodne auto, wie pan, naprawdę je polubiłam. Zobaczy pan, ile ma schowków.
- Sprowadził jako nowe?
- A tu mnie pan zastrzelił. Nie pytałam...
- ?! A może było uszkodzone w Stanach?
- Chyba nie, przecież by mi coś powiedzieli.
- Ale w Polsce korekt blacharskich nie było?
- Nie, gdzie tam. Bo wie pan, ja tylko codziennie robię odcinek do Rawy Mazowieckiej i z powrotem. Nawet się nie zatrzymuję po drodze.
- Czyli auto bezwypadkowe?
- Ach, rzeczywiście! Raz miałam wypadek na parkingu. Wie pan gdzie jest ten duży parking w Rawie? No to proszę sobie wyobrazić, że jechał tir i mnie zahaczył. Ale nie z mojej winy.
- To ja może jeszcze pomyślę...

W stogu siana

Krewniak, który też poszukiwał auta, podjął męską decyzję i zapakował się w pociąg. Nie ma zmiłuj - do Hrubieszowa. Ale astra kombi jak się patrzy, igła.

A propos. Po dwóch tygodniach poszukiwań złapałem się na tej "igle". Bo i trudno się nie złapać, skoro co drugi Polak sprzedaje samochód w "stanie igła". Diabeł raczy wiedzieć, skąd wzięła się "igła". Znajomy fachowiec kpi sobie, że "stan igła" oznacza, że usterki możesz szukać, jak igły w stogu siana. I tak znajdziesz ją dopiero po podpisaniu umowy.

Co ciekawe polszczyzna okazuje się bardzo uboga w opisie samochodów. Pojazdy sprzedawane nad Wisłą los zachował albo w "stanie igła" albo w "stanie dobrym". Innych brak. No, są może jeszcze "lekko uszkodzone". Kilka dni poszukiwań nauczyło mnie, że "stan dobry" oznaczać może, np. połowę samochodu, więc skupiłem się wyłącznie na "igłach".

Ale wracając do auta z Hrubieszowa - po dwóch dniach eskapady krewniak miał świętować tryumfalny powrót. Tymczasem wrócił ze spuszczoną głową. "Astra - igła" bardziej przypominała stępioną cerówkę. Silnik rozkraczył się parę kilometrów przed rogatkami Torunia. Mechaniczna sekcja zwłok wykazała stan nieodwracalnej katastrofy.

- Gdybym miał zdrowie pojechać i dorwać sukinkota, to bym mu porachował kości - syczy krewniak. - Nie tyle za oszustwo, ale za to, że na przeliczanie pieniędzy zaciągnął mnie do banku, bo jak powiedział "nie wierzy w ludzką uczciwość".

Epilog

Krewniak też stracił wiarę w człowieka. W przeciwieństwie do sąsiada z bloku, który trafił na dobry egzemplarz. Zadbany, serwisowany, rzadko wystawiany z garażu, z autentyczną książką.

- Ale latka lecą i normalne, że zaczął się sypać. Już się nie opłaca w niego inwestować, bo ze trzy tysiące musiałbym włożyć - orzekł sąsiad refleksyjnie. W ubiegłym tygodniu wystawił opla w internecie: "Stan igła". A ja w trzecim tygodniu znalazłem uczciwego człowieka i samochód, który nie jest igłą. Tyle że prawie przy słowackiej granicy. Siedem godzin drogi. Trzymajcie za mnie kciuki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna