Marszałek województwa świętokrzyskiego Adam Jarubas, który zdecydował się sfinansować wydanie, uzasadnia swoją decyzję krótko: - To książka, która każe zastanowić się nad tym, do czego prowadzą nienawiść i nietolerancja.
KIM BYŁ?
Dawid Rubinowicz to żydowski chłopak z Krajna. W szkolnym zeszycie piękną polszczyzną, którą wyniósł z małej szkoły w świętokrzyskiej wsi, opisał swoje życie w Krajnie i Bodzentynie zanim wraz z innymi Żydami trafił do komory gazowej w Treblince. Jego zapiski są szczere i proste, przez co w pełni oddają grozę okupacyjnych dni. Dawid urodził się w 1927 roku w Kielcach. Mieszkał z rodziną w Krajnie, gdzie jego rodzice mieli wiejską mleczarnię, to znaczy robili masło i sery, które potem sprzedawali w Kielcach. Rodzina nie była bogata. Wiodła spokojne, wiejskie życie. Do czasu, aż przyszli Niemcy.
W 1939 roku Dawid poszedł jeszcze do szkoły, do siódmej klasy. Potem żydowskim dzieciom i Polakom, którzy ukończyli 14 lat, nie wolno było już tam chodzić. Wiosną 1940 roku zaczął pisać pamiętnik - swoje spostrzeżenia i myśli o tym, co dzieje się wokół niego. Jego zapiski to dziś bezcenne świadectwo życia dziecka na okupowanej świętokrzyskiej wsi. Pamiętnik Dawida, znaleziony w Bodzentynie, został wydany w formie książki. Zaraz potem przetłumaczyły go wydawnictwa amerykańskie, angielskie, francuskie, niemieckie. Był wydany nawet w Japonii i Australii. Jest znany i drukowany na świecie. W niektórych krajach jest nawet szkolną lekturą. Zapiski 15-letniego chłopca z Krajna zostały uznane za niezwykle cenne i rzadkie bezpośrednie świadectwo przeżyć żydowskiego dziecka w czasie okupacji. U nas z trudem do świadomości społecznej przebija się ich znaczenie. Dlaczego? Czyżby tylko dlatego, że napisał je Żyd?
ŚLADEM DAWIDA
Notatki Dawida rozpoczynają się 21 marca 1940 roku, zaś ostatni wpis pochodzi z 1 czerwca 1942 roku. Uderzają w nich trafność spostrzeżeń i mądrość ocen. Kiedy przed laty rozmawiałem z żyjącą jeszcze Florentyną Krogulec, która w szkole w Krajnie uczyła Dawida, powiedziała, że ojciec Dawida był inteligentnym człowiekiem, dbał o wykształcenie dzieci. Żydowskie dzieci w Krajnie uczyły się dobrze.
"Przez całą wojnę uczę się sam w domu. Gdy sobie przypomnę, jak chodziłem do szkoły to mi się do płaczu zbiera. A dzisiaj muszę być w domu, nigdzie nie wychodzić" - pisze Dawid. To chyba najlepiej świadczy o tym, że lubił krajeńską, polską szkołę.
Gdy Florentyna Krogulec przeczytała zarządzenie, komu nie wolno chodzić do szkoły, Dawid wybiegł z tornistrem z klasy. Za nim wybiegł Franciszek Białogoński. Nauczycielka wyszła za nimi. Zobaczyła, że stoją na podwórku objęci i płaczą. - Podeszłam do nich, objęłam ich i popłakałam się razem z nimi - opowiadała mi Florentyna Krogulec.
Rubinowicze przed wywózką do Bodzentyna sprzedali dom i przyszli się pożegnać z panią Florentyną. W Bodzentynie zamieszkali przy ulicy Kieleckiej 13. Ich życie było coraz trudniejsze, aż 21 września 1942 roku, w żydowskie święto Jom Kippur, wyruszyli w ostatnią drogę - do Suchedniowa, a stamtąd do Treblinki.
Po Dawidzie zostały pamiętniki, zeszyty z zapiskami, które stemplował pieczątką z gumki z nazwiskiem i adresem, dzięki czemu nie pozostały bezimienne.
PRZYPOMNIEĆ DAWIDA
Postać Dawida chce przypomnieć Towarzystwo Dawida Rubinowicza z Bodzentyna. Organizuje dni jego imienia, w czasie których mówi się o tym, jak wiele zła przynosi nietolerancja. W projektach uczestniczą dzieci i młodzież z Bodzentyna. Przygotowano już spektakl teatralny, wystawiony w zabytkowej zagrodzie Czernikiewiczów, który powstał na podstawie jego pamiętnika.
- Ludzie po spektaklu płakali, dziękowali za pokazanie historii, o których nie mieli pojęcia - mówiła Dorota Anyż, która razem z mężem wyreżyserowała spektakl na podstawie pamiętników Dawida.
Były także spacery śladem Dawida. Dzięki zaangażowaniu księdza proboszcza Leszka Sikorskiego i burmistrza Marka Kraka udało się oczyścić z chwastów i krzaków zarośnięty żydowski cmentarz w Bodzentynie. W następnym roku wydano w Bodzentynie wspomnienia bodzentynianki Gołdy Szachter, była wystawiona sztuka na podstawie jej przeżyć. W tym roku w programie dni będzie między innymi konferencja "Jak uczyć o holokauście?". Nawiązane zostały kontakty z dawnymi żydowskimi mieszkańcami Bodzentyna. To bardzo dużo.
GDZIE JEST PAMIĘTNIK?
Bodzentyńskie Towarzystwo Dawida Rubinowicza chciało odzyskać pamiętniki Dawida. Przecież zostawił je on tutaj, w domu Antoniego Wacińskiego. Tu zostały odnalezione na strychu w latach pięćdziesiątych, a ówczesny sekretarz gminy Artemiusz Wołczyk odczytał je w miejscowym radiowęźle. Wówczas do Bodzentyna przyjechała dziennikarka Maria Jarochowska, która otrzymała zeszyty Dawida i przygotowała pierwsze wydanie "Pamiętników...". Obiecała oryginalne zeszyty zwrócić, ale nigdy do Bodzentyna nie wróciły. W 1960 roku pamiętnik ukazał się drukiem w wydawnictwie Książka i Wiedza. Wstęp napisał Jarosław Iwaszkiewicz, a posłowie - Maria Jarochowska. Po wydaniu pamiętników o Dawidzie zrobiło się głośno. Przyjeżdżali dziennikarze. Był tu nawet niemiecki reżyser zainteresowany nakręceniem filmu.
- Marzy nam się ekspozycja oryginału w Bodzentynie lub Kielcach - mówi Stefan Rachtan, prezes Towarzystwa Przyjaciół Bodzentyna, zięć Artemiusza Wołczyka. Ma w domu korespondencję, jaką Artemiusz Wołczyk prowadził z Marią Jarochowską, prosząc o zwrot pamiętników. Nic to nie dało.
- Sam pokazywałem pamiętnik dzieciom, gdy uczyłem w szkole podstawowej. To było pięć zeszytów. Warto, żeby wróciły - mówi Stefan Rachtan. Próbował odnaleźć pamiętniki, skontaktował się z synem dziennikarki. Okazało się, że oryginałów już w Polsce nie ma. Zostały wywiezione za granicę. Jak i gdzie - syn dziennikarki nie ujawnił.
PRZESTROGA I WYZWANIE
Pamiętniki Dawida są proste i szczere. Nie mógł ich napisać nikt inny, jak chłopak mocno związany ze świętokrzyską wsią. Potrafił opisać burzę, zbieranie jagód w lesie, ale też wielkie cierpienie swoje i swojej rodziny. Dawid nie oskarża najeźdźcy, opisuje tylko przerażający świat wojny, która burzy normalne życie spokojnej wsi, zmusza do tułaczki, sprowadza strach i śmierć. Chłopak jest zaszczuwany, pozbawiany praw, coraz częściej głodny, coraz trudniej mu żyć. Przez to jego pamiętniki oskarżają, tym mocniej, bo wszystko, o czym pisze Dawid, znajduje potwierdzenie w faktach. Jeszcze na jeden fakt warto zwrócić uwagę. Obraz wsi świętokrzyskiej, jaki kreśli Dawid, jest barwny, krytyczny, ale pozytywny.
W książce, którą otrzymali świętokrzyscy gimnazjaliści, znalazły się też szkice o historii odkrycia pamiętników i losie Żydów podczas okupacji. Dołączony został również list marszałka Adama Jarubasa i kurator Małgorzat Muzoł w którym piszą: "Dzisiaj, 1 września 2010 roku dostajecie do domowych i szkolnych bibliotek dzienniki Dawidka Rubinowicza z przesłaniem, aby urwany wątek stał się dla Was - architektów przyszłości - nie tylko przestrogą, ale przede wszystkim wyzwaniem, by tworzyć przyszłość, w której nigdy nie będzie miejsca na nienawiść i nietolerancję".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?