W taki sposób zarabia się gigantyczne pieniądze

Trwa wymiana aut w szkołach jazdy. Wszystko przez to, że w miejsce dotychczas używanych na egzaminach w Wojewódzkich Ośrodkach Ruchu Drogowego samochodów osobowych marki Nissan Micra, obowiązują teraz Toyoty Yaris. WORD ich nie kupił, płaci tylko Toyocie za ich użyczenie, ale dilerom tej firmy i tak się opłaci - zakup nowych samochodów czeka większość szkół jazdy. Przyszli kierowcy chcą się bowiem szkolić w autach, w których będą zdawać egzaminy.

- Taki nowy samochód to średni wydatek ok. 60 tys. zł, ale jeśli się na to nie zdecydujemy, stracimy klientów - mówi Szczepan Łagoda, właściciel szkoły jazdy "Szał". - Dlatego już od dawna w Społecznym Stowarzyszeniu Szkolenia Kierowców postulujemy o to, by można było zdawać egzaminy na samochodach na których kursant się uczył.

Wczoraj do tych postulatów przyłączył się Dariusz Piontkowski, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Dzisiaj w Sejmie złoży on interpelację do ministra transportu właśnie w tej sprawie.

- Zdający egzamin na prawo jazdy powinni mieć możliwość wyboru samochodu innego, niż posiadany przez ośrodek ruchu drogowego - twierdzi poseł. - Zresztą w większości państw Europy, poza Polską i Litwą, tak jest. Samochody szkół jazdy są tak samo wyposażane i ubezpieczone, jedyna różnica to brak kamery zapisującej przebieg egzaminu. Ale to raptem wydatek około dwóch tysięcy złotych.

Andrzej Daniszewski, dyrektor WORD w Białymstoku, z argumentami posła nie dyskutuje. Zaznacza tylko: - My działamy w myśl przepisów ustawy, a ta nakazuje przeprowadzać egzaminy na prawo jazdy kat. B na samochodach będących w dyspozycji WORD.

Tymczasem więc szkoły wymieniają samochody. W Białymstoku na razie jest wybór: kursant może wybrać egzamin na mikrze lub toyocie.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje