Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W tym gospodarstwie owoce można kupić za połowę ceny, ale trzeba je sobie zerwać

Barbara Kociakowska
Barbara Kociakowska
Ludzie zrywający tutaj owoce to nie wynajęci pracownicy, a konsumenci którzy zbierają ekologiczne jagody kamczackie, jeżyny czy maliny na własne potrzeby. Gospodarstwo „Ekojagodnik” nastawione na tzw. samozbiory – znajduje się we wsi Piliki w gm. Bielsk Podlaski. I nie narzeka na brak klientów. Na zachodzie Europy takie gospodarstwa są bardzo popularne, u nas dopiero zaczynają się pojawiać.

Arkadiusz Dobriniewski, choć posiada około 10 ha ziemi rolnej, dotychczas ją wydzierżawiał. Jednak kilka lat temu pojawił się pomysł założenia ekologicznej plantacji owoców jagodowych , nie za dużej, bo nastawionej na samozbiory. Cztery lata temu, na blisko 2 hektarach, zasadził jagody kamczackie (80 arów), jeżyny (60 arów) i maliny (40 arów). Resztę ziemi - grunty orne i pastwiska - nadal dzierżawi. Jak mówi, może powierzchnia jagodnika nie jest duża, bo zgodnie z założeniami duża być nie powinna. Po pierwsze, ekologiczne uprawy (posiada certyfikat) wymagają dużo pracy ręcznej. Po drugie, tego typu plantacja ma zaspokajać potrzeby lokalnego rynku – odbiorców indywidualnych. Przy większej powierzchni konieczna byłaby współpraca z marketami.

- Od początku wiedziałem, że moja plantacja będzie dokładnie tak funkcjonować, jak funkcjonuje – mówi plantator z Pilik. – Świadczy o tym chociażby mniejsza odległość pomiędzy rzędami jagód kamczackich, uniemożliwiająca ich zbiór w sposób mechaniczny. Wymyśliłem sobie te samozbiory, chciałem zaoferować ludziom możliwość przyjazdu na miejsce i zebrania sobie owoców za pół ceny. Dopiero później przeczytałem, że w Europie Zachodniej taka forma sprzedaży jest bardzo popularna.

Tłumaczy, że zakładając tego typu plantację, czuł, że zainwestowane pieniądze się zwrócą. I się nie pomylił. Może już powiedzieć, że założenie ekojagodnika oferującego możliwość samozbiorów było tzw. strzałem w dziesiątkę. Koszty założenia plantacji zwróciły się w ubiegłym roku. W tym roku natomiast zwróciły się koszty włożonej pracy. Teraz oczywiście koszty założenia takiej plantacji byłyby co najmniej dwa razy wyższe niż cztery lata temu. Stanowi je nie tylko zakup sadzonek, ale także agrowłókniny, której zadaniem jest zatrzymanie wilgoci w glebie oraz zahamowanie wzrostu chwastów. Na plantacjach ekologicznych nie stosuje się oprysków na chwasty, trzeba zwalczać je ręcznie. Rolnik zabezpiecza sadzonki przed chwastami także zrębkami drewnianymi, które produkuje we własnym zakresie. Chwali to rozwiązanie, bo zrębki nie tylko zapobiegają wzrostowi niechcianego zielska, ale także użyźniają glebę.

- Dlatego owoce na mojej plantacji są dorodne, pomimo tego, że nie stosuję nawozów – zauważa pan Arkadiusz.

Jak podkreśla, postawił na uprawy ekologiczne, które wymagają dużo więcej pracy, gdyż ma świadomość tego, że ekologia jest coraz popularniejszym trendem i na pewno jej zwolenników będzie przybywać. Ludzie zwracają coraz większa uwagę na to, co jedzą, chcą się zdrowo odżywiać, kupować żywność bez chemii. Niestety, często barierą dla konsumentów poszukujących zdrowej żywności są wysokie ceny produktów ekologicznych. Takie osoby mogą skorzystać samozbiorów, które oferuje i nazbierać sobie owoców, za które zapłacą dużo mniej niż za oferowane w sklepach owoce pochodzące z upraw konwencjonalnych.

Organizował degustacje, rozdawał ulotki

Jednak samozbiory owoców w Pilikach nie ruszyły od razu, klienci musieli się przecież dowiedzieć o takiej możliwości.

- Pierwsze nieduże zbiory miałem 3 lata temu, sprzedawałem owoce na giełdzie w Białymstoku – opowiada właściciel plantacji w Pilikach. – Wtedy też zacząłem promować mój „Ekojagodnik” i samozbiory.

Przygotowywał ulotki o możliwości własnoręcznego zbierania owoców oraz ich cenach i rozdawał je podczas prowadzonych na giełdzie bezpłatnych degustacji jeżyn, bo chciał też przekonać ludzi do tych owoców, pokazać jak smaczne i słodkie mogą być, jeśli są naprawdę dojrzałe. Według niego ludzie nie znają prawdziwego smaku jeżyn, kojarzą go z owocami dostępnymi w sklepach, które smakują inaczej niż dojrzałe owoce, zerwane prosto z krzaka. Ci, którzy trafiają na plantację, są mile zaskoczeni smakiem jeżyn. Takich owoców nie znajdą w sklepie, bo mocno dojrzałe jeżyny nie mogą leżeć, po zerwaniu muszą zostać szybko przerobione. A samozbiory dają taką możliwość.

Rolnik informacje o swojej ofercie zamieszczał również m.in. w mediach społecznościowych, na stronie Podlaskiego Ośrodka Doradztwa Rolniczego (na e-bazarku, gdzie swoje wyroby oferują lokalni producenci – tam w ubiegłym roku jego ofertę wypatrzyło radio i zrobiło materiał o samozbiorach, następnie „Ekojagodnikiem” zainteresowała się telewizja. Po publikacjach materiałów znacznie przybyło klientów, a w dodatku uruchomili oni tzw. pocztę pantoflową i informacje o możliwości samozbiorów przekazywali swoim znajomym. Toteż w tym roku plantacja w Pilikach zapełniła się zbieraczami, którzy zrywali owoce na własne potrzeby.

Co i kiedy można zbierać

Sezon na samozbiory owoców zaczyna się połowie lipca i trwa aż do później jesieni. Najpierw pojawiają się jagody kamczackie. Na plantacji jest kilka odmian jagód, które dojrzewają w różnych terminach, dzięki czemu można je zbierać aż do połowy sierpnia. Są to odmiany kanadyjskie i rosyjskie – najsłodsze z dostępnych na rynku. Później dojrzewają jeżyny, a po nich (około 20 sierpnia) zaczynają się maliny, które zbiera się aż do pierwszych przymrozków.

- Ludzie polubili samozbiory, twierdzą, że się przy nich relaksują – opowiada Arkadiusz Dobriniewski.

Osoby, które przyjeżdżają na jego plantację nazrywać sobie owoców nie muszą się męczyć, mogą to robić na siedząco, bo przygotował dla nich stołeczki. Opowiada, że w minionym roku było ich tylko kilka i nie wystarczało dla wszystkich, gdyż czasem owoce zbierało jednocześnie nawet kilkadziesiąt osób. Zimą pan Arkadiusz dorobił jeszcze 20 stołeczków i teraz nie ma problemu z ich dostępnością. Choć są osoby, które wola usiąść bezpośrednio na trawie lub zrywać owoce na stojąco.

Największą powierzchnię w „Ekojagodniku” zajmują jagody kamczackie. Decyzja o postawieniu na ich uprawę była dość odważna, bo są to owoce ciągle jeszcze mało znane w Polsce, choć bardzo cenione ze względu na ogromną zawartość witamin i dobroczynny wpływ na zdrowie. Plantator miał tego świadomość lecz postanowił zaryzykować, sprawdzić czy jagoda kamczacka się przyjmie. By łatwiej by przekonać do niej konsumentów, postawił na najsłodsze odmiany. To się sprawdziło, bo na jego plantację przyjeżdżają nawet osoby, które mają jagody w swoich ogródkach, ale jak zauważają – mają one bardziej cierpki smak. Jagody kamczackie to bardzo dobry owoc na przetwory, można przygotować z nich smaczne konfitury, dżemy, soki.

- No i można zrobić też wino – podpowiada Arkadiusz Dobriniewski. - W tym roku moi klienci mieli możliwość degustacji tego trunku podczas zorganizowanej przeze mnie biesiady ekologicznej.

Bo plantator z Pilik nie przestaje edukować konsumentów i promować uprawianych owoców – szczególnie jeżyn i jagód kamczackich. W tym roku postanowił przybliżyć klientom nie tylko produkowane przez siebie owoce, ale też produkty ekologiczne z gospodarstw innych rolników. Jak mówi, pomysł się sprawdził, przyjechało dużo osób i impreza była naprawdę udana.

Rolnik ma mnóstwo pomysłów na promocję i edukację konsumentów. W swoim gospodarstwie, w sezonie, oferuje też darmowe degustacje jeżyn. Wiele osób po poznaniu prawdziwego smaku jeżyn, wraca do gospodarstwa na zbiory tych owoców.

- Sezon jeszcze się nie skończył, a ja już myślę o kolejnym – stwierdza właściciel plantacji w Pilikach. – Myślę o tym, co nowego zaoferować swoim klientom, w jaki sposób poszerzyć swoja ofertę.

Zrywasz sam, płacisz mniej

Na samozbiory do wsi Piliki przyjeżdżają przede wszystkim mieszkańcy województwa podlaskiego – m.in. Sokółki, Siemiatycz, Hajnówki, Bielska Podlaskiego. Ale plantację zaczęły też systematycznie odwiedzać dwie ekipy spod Warszawy. Czasem pojawiają się też osoby z innych regionów kraju, które przyjeżdżają na wakacje do swoich znajomych na Podlasie i dowiadują się o „Ekojagodniku”. Są zachwycone, twierdzą, że u nich nie ma takich miejsc.

Osoby decydujące się na samozbiory mogą miło spędzić czas na łonie natury i zaopatrzyć się w owoce po dużo niższej cenie. Za te zerwane w Pilikach zapłacą około 50 proc. ceny sklepowej. Jeśli uwzględnimy to, że zebrane owce pochodzą z plantacji ekologicznej a nie konwencjonalnej, to różnica w cenie zrobi się jeszcze większa. Na przykład w tym roku kilogram zebranych własnoręcznie ekologicznych owoców jagody kamczackiej kosztował 10-14 zł, a jeżyny i maliny 14-16 zł. Cena zależała m.in. od wielkości zbiorów – powyżej 10 kg przysługują rabaty.

O tym, jak dużym zainteresowaniem cieszą się ekologiczkiene owoce zerwane własnoręcznie prosto z krzaka, świadczy fakt, że w tym roku wszystkie miejsca na samozbiory malin są już zajęte.

- W pierwszej kolejności rezerwowaliśmy je naszym stałym klientom, osobom, które wcześniej zrywały u nas jagody kamczaczackie - mówi Arkadiusz Dobriniecki.

Dodaje, że maliny cieszą się największym zainteresowaniem, a powierzchnia ich upraw w „Ekojagodniku” jest najmniejsza, dlatego tak trudno jest o wolny termin. Toteż rolnik zastanawia się, czy nie powiększyć powierzchni upraw malin. Jak mówi , ma jeszcze wolnych 40 arów przylegających bezpośrednio do plantacji. Drugą opcją są jagody kamczaczackie, które są łatwiejsze w odchwaszczaniu niż maliny.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna