Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Waldek jest jeden, a kluby są dwa

Wojtek Mierzwiński
12 kwietnia pan Waldemar znów pojedzie z ełcką młodzieżą na mecz Legii
12 kwietnia pan Waldemar znów pojedzie z ełcką młodzieżą na mecz Legii W. Mierzwiński
Ełk. Afera korupcyjna w polskiej piłce leży mu na sercu, bo jest prawdziwym kibicem. Gdyby nie on, tysiące dzieci z Ełku, tutejszego domu dziecka i okolicznych szkół nie obejrzałoby nigdy pierwszoligowego meczu. Teraz wierny kibic Legii Warszawa zmaga się z chorobą nowotworową, lecz nie stracił pogody ducha.

Waldek Makarewicz ma nadzieję, że polska piłka nożna otrząśnie się w końcu z afer korupcyjnych. - Zawsze były przekręty, ale nigdy na taką skalę, zresztą kiedyś nie było dowodów, dziś na szczęście już są. Jedynym ratunkiem jest odsunięcie od stołków kilku tak zwanych działaczy. Nazwisk nie wymienię. Dziwi mnie jednak, że ludzie bardzo majętni łakomią się na lewe pieniądze - mówi Makarewicz.

Martwi to pana Waldka, bo to kibic wielkiego serca. Zakochał się w warszawskiej Legii w niecodziennych okolicznościach. Gdy wrócił ze szkoły do domu na warszawskiej Pradze, jego ojciec postanowił zobaczyć oceny syna.

- I skończyło się potężnym laniem, miałem wtedy 8 lat - wspomina Makarewicz. - Nałożyłem buty i zapłakany wyszedłem w miasto. Przespacerowałem kilka kilometrów, tak dotarłem na Powiśle. W końcu usłyszałem okrzyki kibiców ze stadionu Legii. Jako dziecko wszedłem na trybuny bez biletu. Oglądałem mecz jak zaczarowany.

Zapamiętał na całe życie
Pan Waldek do dziś pamięta wynik tego spotkania. Legia wygrała wtedy z Ruchem Chorzów 4:2.

- A Kazio Górski strzelił aż trzy bramki. To był pierwszy mecz, jaki widziałem. Tego się nie zapomina do końca życia. Od tego momentu chodziłem na wszystkie spotkania Legii - uśmiecha się Makarewicz. - Gdy byłem trochę starszy i nie miałem na bilety, czekałem jak inne wyrostki pod bramą. Kiedy szedł piłkarz, brało się od niego torbę i na stadion wchodziło się za darmo. Fajne to były czasy.

W Ełku mieszkała babcia Waldka i jego wujek - pułkownik Wojska Polskiego. Żołnierza przenieśli do Krasnegostawu, więc 23-letni Waldemar przeprowadził się wraz z żoną do Ełku. Makarewicz musiał dzielić miłość między ukochaną eLkę a swoją lepszą połowę. Kibic Legii regularnie jeździł z Ełku 300 kilometrów na mecze do stolicy, nawet w wagonach towarowych. Do tego doszła sympatia do ełckiego klubu Mazur. Niestety, wtedy rozpoczęły się problemy pana Waldka z alkoholem.

- Po cichu pociągałem jeszcze jako nastolatek w Warszawie. Wiadomo, kumple z Pragi charakterni, ale moczymordy jakich mało. W Ełku z kolegami z pracy też piliśmy - dodaje pan Waldemar.

Pozostały znajomości i zdjęcia
Z koszmaru alkoholizmu wyrwali w Ełku Makarewicza przyjaciele. Zanim jednak pan Waldek odstawił gorzałkę, przy kieliszku poznał wielu ludzi. Ci, którzy go znają, z zapartym tchem słuchają tych opowieści. Wierny kibic Legii nieraz po meczach budził się z kolegami w nieznanych miejscach z urwanym filmem.

- Niemało było przygód. W latach siedemdziesiątych pojechałem z trzema kibicami Mazura do Gliwic na III Zjazd Klubów Kibica. Wieczorem postanowiliśmy wypić po kielichu. To były lata siedemdziesiąte, a wtedy po godzinie 19 alkoholu nie można było kupić nawet w restauracji - mówi pan Waldek. - Niewiele się zastanawiając podszedłem na ulicy do milicjanta i wyjaśniłem, że jesteśmy z prowincji i mamy ochotę strzelić kulturalnie po setce, lecz nie wiemy gdzie iść.

Uprzejmy funkcjonariusz zaprowadził ich do konsumu Komendy Miejskiej Milicji Obywatelskiej w Gliwicach.

- Nie dość, że napiliśmy się razem z nim w tym konsumie, to jeszcze postawił nam pół litra, a jego koledzy o 2.00 w nocy zawieźli nas na sygnale do hotelu, gdzie nocowaliśmy. Później okazało się, że milicjant urodził się w Łomży, a ja w Czarnej Wsi (obecnie Czarna Białostocka - przyp. red.) - mówi Waldemar Makarewicz.

Z tych czasów zostało Makarewiczowi wiele wspaniałych wspomnień i zdjęć. Poznał między innymi Kazimierza Górskiego, Engela - pozostały więc znajomości.

- Przecież nie mogłem kisić tych przyjaźni tylko dla siebie - wyjaśnia pan Waldek. - Dzięki tym znajomościom jeździłem na mecze pierwszoligowe z piłkarzami Mazura, uczniami ełckich i okolicznych szkół, wychowankami domu dziecka.

Nie ma w Ełku drugiej osoby, dzięki której tutejsza młodzież zobaczyłaby na żywo tyle meczów, które przeciętny zjadacz chleba ogląda przed telewizorem.

Cieszą go prezenty, które dostają inni
Kibice Legii pamiętają o Makarewiczu.

- Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Kiedy już gołym okiem widać było, że mam raka, kibice zorganizowali w Warszawie zbiórkę pieniędzy na moje leczenie. To nie była duża suma, ale liczył się wspaniały gest i pamięć. Poza tym przedstawiciele Stowarzyszenia Kibiców Legii Warszawa regularnie przywożą na Gwiazdkę prezenty wychowankom ełckiego domu dziecka. To niesamowicie cieszy - mówi Makarewicz.

Honorowy kibic Legii, fan Mazura ma dwa wielkie marzenia. Po pierwsze chciałby, żeby Mazur Ełk awansował do trzeciej ligi.

- Po drugie, chciałbym dożyć do EURO 2012 - zawiesza głos Waldemar Makarewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna