Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiatraki podzieliły rolników. Jedni liczą zyski, inni boją się o zdrowie

Helena Wysocka
– Nie ma wątpliwości, że wiatraki szkodzą naszemu zdrowiu – uważa Ryszard Andruszkiewicz z Białej Wody. – Poza tym, szpecą krajobraz.
– Nie ma wątpliwości, że wiatraki szkodzą naszemu zdrowiu – uważa Ryszard Andruszkiewicz z Białej Wody. – Poza tym, szpecą krajobraz.
Będziemy okupować urząd do czasu, aż wójt zmieni zdanie i nie pozwoli na budowę wiatraków - mówią rolnicy z gminy Jeleniewo.

Mówią, że od tych wiatraków promieniowanie jest złe - dodaje Wiesław Brodowski z Potaszni. - Jaka jest prawda, nie wiadomo. Jedno pewne, w takim wirze dzień i noc siedzieć, to raczej nic dobrego. Boję się, że to i nam, dorosłym, i przede wszystkim dzieciom szkodzić może.

Suwalski Park Wiatrowy, to osiemnaście ogromnych turbin, ustawionych wśród porośniętych drzewami pagórków w trzech wsiach: Potaszni, Żywej Wodzie i Białej Wodzie. W tej ostatniej jest ich najwięcej. Suwalska ferma zapewnia energię elektryczną dla co najmniej 40 tysięcy gospodarstw.

Płacili za dziesięć lat z góry
Przygotowania do inwestycji i budowa wiatrowego parku trwały blisko pięć lat. W tym czasie inwestor przeprowadził badania, które potwierdziły, że wiatry na Suwalszczyźnie są wystarczająco silne, aby urządzenia mogły pracować bez dłuższych postojów.

- Całymi dniami chodzili po polach i coś mierzyli - opowiada Wiesław Brodowski z Potaszni. - Nikt we wsi nie wiedział, o co tak naprawdę chodzi. Podobno jakieś plany w gminie były, że turbiny stawiać będą, ale kto tam do kwitów zaglądał.

Ludzie twierdzą, że zorientowali się o co chodzi dopiero wtedy, gdy inwestor zaczął zwozić do wsi potężne maszty. Przywozili je przede wszystkim nocą, bo taką umowę RWE - inwestor miał z suwalskimi władzami. Maszty są bowiem tak duże (mają około 150 metrów), że aby samochody mogły przejechać trzeba było zbudować specjalną drogę na obrzeżach miasta.

- Kolosy - mówi z podziwem Brodowski. - Za moją stodołą stoi jeden. Od miesięcy w pobliskim lasku ptaków nie widziałem. Pewnie za duży huk, wszystkie odleciały.

Inwestor wydzierżawił od rolników kilkusetmetrowe kawałki ziemi na 25 lat.

- Dostajemy co roku 11 tysięcy na rękę - przyznaje Krystyna Szaraniewicz z Żywej Wody, która wydzierżawiła pole pod jeden wiatrak. - Do tego zwrot podatku od nieruchomości. Niewiele? Mnie ta kwota odpowiada. A co z tej góry robić? I tak nic, poza chwastami tam nie rosło. We wsi mówią, że kwota dzierżawy jest różna.

- Który rolnik mocno się upierał, ten dostał więcej - przekonują mieszkańcy Żywej Wody. - Są też tacy, którzy wzięli kasę za dziesięć lat z góry. Sąsiad na przykład, dzięki wiatrakom kupił córce nowiutkie mieszkanie. W Suwałkach, w bloku.

Winda w wiatraku
Uroczyste otwarcie Parku Wiatrowego odbyło się w październiku minionego roku Inwestor ustawił we wsi ogromny namiot. Turbiny święcił ksiądz.

- Były przekąski, piwo i oficjalne przemówienia - opowiadają we wsi. - Mówili, że sto osób przy budowie tej fermy pracowało i że gmina na podatku bardzo dużo zarobi. Podobno od jednego wiatraka dostanie około 3 tysięcy złotych rocznie.

- Ale o problemach nikt nie mówił - wzdycha Brodowski. - Zresztą, kogo obchodzą nasze kłopoty. W gminie słuchać nie chcą. Spółka, która zarządza wiatrakami Bóg wie, gdzie się mieści.

Po otwarciu fermy, przez kilka dni do wiatraków szły wycieczki. Ludzie podziwiali, że takie wielkie. A także to, że w środku masztu jest... winda. Korzysta z niej konserwator. Czego wchodzi do środka i na górę wjeżdża, tego we wsi nie wiedzą.

Tak huczy, że aż głowa pęka
- Mnie te wiatraki wcale nie przeszkadzają - dodaje Krystyna Szaraniewicz. - Ani szpecą, ani hałasują. Wręcz przeciwnie, uroku okolicy nadają. Nocą bardzo ładnie świecą. A do tego powietrze jest świeższe, bo trochę przemieszane.

Kobieta twierdzi, że natężenie hałasu jest pod stałą kontrolą pracowników spółki, która zarządza turbinami.

- Kontrolują cztery razy w roku, o różnych porach dnia i nocy. Gdyby było coś nie tak, to zatrzymaliby śmigła - przypuszcza. - A tylko jeden dzień wiatraki były nieczynne, ale to z powodu zbyt niskiej temperatury.

Ryszard Sikorski z Białej Wody uważa, że kto pieniądze za ziemię dostał, ten zrobił się głuchy jak pień. On sam mieszka pomiędzy piętnastoma wiatrakami i z tego powodu ma same zmartwienia.

- Z jednej strony mam dziesięć turbin, a z drugiej pięć - liczy. - Głowa nie raz pęka. Głośno, jak na lotnisku. Tyle, że tam samolot przeleci i jest spokój, a tutaj huczy cały czas.
Sikorski wymienił w domu okna, na plastikowe. Niewiele pomogło.

- To jest horror - mówi rolnik. - Jak wiatr duży, to na podwórzu nie da się rozmawiać. Nocą nie można nawet uchylić okna, bo nie dałoby się zmrużyć oka. Myśleliśmy, że jakoś się przyzwyczaimy do tego hałasu, ale nic z tego. Z miesiąca na miesiąc jest jeszcze gorzej. Co z tym robić, nie wiem. Chyba do Pana Boga na skargę pójdę, bo tutaj nikt ze mną dyskutować nie chce.

U Zygmunta Pietrołaja z Białej Wody jest jeszcze gorzej. Wiatraki stoją bardzo blisko, niecałe 400 metrów od zabudowań i - jak skarży się Pietrołaj - też zbyt głośno pracują.

- A mówili we wsi, że co najmniej pół kilometra od budynków powinny być oddalone - przypomina Ryszard Andruszkiewicz. - Kto liczył te odległości?

Mieszkańcy Białej Wody mają też pretensję do spółki, która budowała wiatrakową fermę, o drogę, która prowadzi przez wieś.

- Zniszczyli nam drogę! Wcześniej była wąska, ale dobra, asfaltem wyłożona. A teraz same łaty - denerwują się. - Za kilka lat łaty zamienią się w dziury. Kto to później naprawi?

Te zarzuty odpiera starostwo. Twierdzi, że spółka zrobiła znacznie więcej, niż zniszczyła. Wykonała łaty na drodze prowadzącej do Suwałk, ale niektóre trasy wyasfaltowała w całości.

- Na tym przedsięwzięciu na pewno zyskaliśmy - przekonuje Witold Kowalewski, wicestarosta suwalski.

Jest jeszcze jeden argument, dla którego mieszkańcy podsuwalskich wsi przeciwni są wiatrakom. Zainteresowanie ziemią położoną w sąsiedztwie turbin znacznie zmalało. Wcześniej sporo działek kupowali suwalczanie. Od kiedy zamontowano wiatraki, nikt nie sprzedał - jak twierdzą rolnicy - nawet metra ziemi.

- Ludzie wyjeżdżają na wieś, by żyć w ciszy - tłumaczy Jan Kalinowski. - A tutaj o spokoju można już zapomnieć.

Chcą okupować urząd
W ubiegłym roku pomysł budowy kolejnych ferm wiatrakowych pojawił się w gminie Jeleniewo. W trzech wsiach: Suchodołach, Białorogach i Prudziszkach stanąć ma dziewięć turbin. Przedsięwzięcie zostało ujęte w projekcie planu zagospodarowania przestrzennego.

- Argumentów przemawiających za tym, że inwestycja ta nie powinna być realizowana, jest wiele - mówi Józef Bierdziewski z Prudziszek. - Choćby zdrowotne. Doskonale wiadomo, że wytwarzane przez skrzydła dźwięki nie są obojętne dla ludzkiego organizmu.

I dodaje, że w Stanach Zjednoczonych wiatraki buduje się co najmniej 12 km od zabudowań. W Czechach obowiązuje 3-kilometrowa strefa ochronna. A w Niemczech stoją daleko w morzu.

- W takiej sytuacji zgadzam się, że nie szkodzą - przyznaje rolnik. - U nas natomiast mają być montowane 400 metrów od zabudowań!

Przeciwnicy wiatrakowych ferm powołują się także na opinie ekspertów od ochrony środowiska. A ci twierdza, że z powodu wiatraków giną na przykład ptaki. A tych na terenie wsi, które znajdują się w Suwalskim Parku Krajobrazowym nie brakuje.

- W Jeleniewie, na strychu kościoła, mamy kolonię rzadkiego gatunku nietoperzy - przypominają rolnicy. - To jest pewne, że po uruchomieniu wiatraków nietoperze wyginą.

Oponenci turbin przywołują też argumenty ekonomiczne:

- Nasza ziemia straci na wartości, a kwatery turystyczne będą świeciły pustkami - twierdzą. - Kto zechce wypoczywać pod skrzydłami wiatraków? Nikt, a niektórzy w wyposażenie kwater zainwestowali cały swój dorobek. Co więcej, wzięli kredyty, by pokoje spełniły europejskie standardy. Z czego spłacą pożyczki?

Rolnikom udało się przekonać radnych i plan zagospodarowania przestrzennego przepadł w głosowaniu. Dwa miesiące temu władze gminy znowu usiłowały przeforsować podczas posiedzenia radnych swój pomysł. Znowu się nie udało. Co dalej?

- W tej chwili nie potrafię powiedzieć, kiedy dokument zostanie zaprezentowany radnym - mówi Sławomir Bielski, wójt Jeleniewa. - Musimy go poprawić, zmieniły się bowiem przepisy.

Ale te nie dotyczą wiatraków, a anten telefonii komórkowych. Miejsca ich lokalizacji muszą znaleźć się na planie. Czy w "poprawionym" dokumencie wiatraki będą, nie wiadomo.

- Zobaczymy, jak plan będzie gotowy - ucina dyskusję wójt. - Na razie za wcześnie na jakiekolwiek opinie.

Rolnicy zapowiadają, że nie ustąpią.

- Tu chodzi o życie nasze i naszych dzieci , a nie jakieś fanaberie - podkreśla Bierdziewski. - Ja rozumiem, że gmina chce zarobić, ale niech nie czyni tego moim kosztem.

Oponenci wiatraków zapowiadają, że jeśli urzędnicy będą forsować pomysł budowy fermy, to podejmą strajk: - Będziemy okupować urząd tak długo, aż wójt zmieni zdanie - mówią. - Nie mamy nic do stracenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna