Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Widzenie ciotki Zofii

Mwmedia
Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu RP, weźmie udział w beatyfikacji ks. Sopoćki także ze wzg. osobistych. Kult Chrystusa Miłosiernego szerzyła jego ciotka Zofia.
Bronisław Komorowski, marszałek Sejmu RP, weźmie udział w beatyfikacji ks. Sopoćki także ze wzg. osobistych. Kult Chrystusa Miłosiernego szerzyła jego ciotka Zofia. Mwmedia
Rozmowa. O Zofii Komorowskiej i jej widzeniu Chrystusa Miłosiernego w areszcie NKWD, niesamowitych wojennych losach ojca oraz tęsknocie za Kresami - z Bronisławem Komorowskim, marszałkiem Sejmu RP - rozmawia Anna Mierzyńska

W tę niedzielę odbędzie się w Białymstoku uroczystość beatyfikacji ks. Michała Sopoćko. Pan, panie marszałku, będzie na niej gościem. Ta uroczystość jest dla Pana ważna osobiście, prawda?

- Tak, i to z kilku powodów. Po pierwsze dlatego, że od dziecka byłem wychowywany w kulcie Chrystusa Miłosiernego i do dziś mi to zostało, m.in. ze względu na wileńskie pochodzenie tego kultu oraz litewskie pochodzenie mojej rodziny. Ale również ze względu na to, że z księdzem Sopoćko bardzo blisko współpracowała moja ciotka Zofia Komorowska, siostra mego dziadka.

Należała do grona osób, które od czasów wileńskich współpracowały z księdzem i razem działały na rzecz kultu Chrystusa Miłosiernego.

Przypuszczam, że moja ciotka poznała ks. Sopoćkę w czasie wojny, bo przed wojną pracowała na Śląsku i dopiero na czas II wojny światowej przypada jej aktywność na Litwie. Najpierw pracowała na rzecz pomocy polskim internowanym oficerom i żołnierzom.

Potem została aresztowana przez NKWD pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Brytyjczyków i siedziała w więzieniu do 1941 r. Tylko z powodu wybuchu wojny rosyjsko-niemieckiej uratowała życie - została uwolniona z rozbitych wagonów, miała zostać wywieziona na Wschód.

Z opowiadań ciotki wiem, że w czasie śledztwa prowadzonego przez NKWD, w okresie największych tortur, doświadczyła czegoś, co sama z dużą dozą ostrożności oceniała jako swoiste widzenie, właśnie Chrystusa Miłosiernego. Przypuszczam, że po uwolnieniu pisała jakąś relację z tego widzenia. Przypuszczam też, że właśnie w tym okresie nawiązała kontakt z ks. Sopoćko.

Pana ciotka była chyba bardzo odważna...

- Na pewno była niezwykła. Charakteryzowały ją niesłychanie żarliwa wiara i żarliwy patriotyzm polski oraz zdolność do ofiary z samej siebie, bo przecież ona do końca ryzykowała własnym życiem.

Aresztowana jako pierwsza kobieta w Wilnie przez NKWD, cudem uratowana przed wywiezieniem, potem zaangażowała się w konspirację antyniemiecką - była w Biurze Informacji Propagandy Komendy Okręgu Wileńskiego AK, w komórce nasłuchu, bo znała doskonale jeszcze pięć języków oprócz polskiego. Robiła nasłuch m.in. na rzecz gen. Wilka-Krzyżanowskiego.

A potem, u schyłku konspiracji, została wytypowana do najściślej zakonspirowanej struktury, która miała działać już pod okupacją sowiecką. To była organizacja "NIE" - od słowa niepodległość. Niestety, w tej organizacji na bardzo wysokim stanowisku znalazł się człowiek, który był agentem, dlatego organizację bardzo szybko zdekonspirowano.

Moja ciotka, chcąc uniknąć aresztowania, uciekła wtedy ze swoją mamą jako repatriantka do Polski. Żyła potem pod fałszywym nazwiskiem Majewska do końca życia, bo miała wyrok sowiecki. Co prawda już w latach 60-tych sporo osób wiedziało, że to jest pani Komorowska-Majewska, ale oficjalnie wciąż miała fałszywe nazwisko, a zmarła pod dwoma nazwiskami w Gorzowie Wielkopolskim, u sióstr Chrystusa Miłosiernego, bo z nimi czuła się zawsze mocno związana.

Wcześniej w Radomiu pracując m.in. dla Kurii Biskupiej uczestniczyła w działaniach mających na celu rozpowszechnianie i umacnianie kultu Chrystusa Miłosiernego.

Czy to właśnie dzięki Zofii Komorowskiej kult Chrystusa Miłosiernego był obecny w Pana rodzinie?

- Tak, bo oprócz żarliwego patriotyzmu ciotka była też osobą głębokiej wiary - nie tylko intelektualnej, miała taką żarliwość prostego człowieka w sobie. To dało się odczuć także na gruncie rodziny, dlatego chciałbym podczas uroczystości beatyfikacyjnej w Białymstoku wspomnieć ciocię.

Dla mnie to jedna z najwspanialszych osób. Do końca życia była aktywna i do końca zachowała postawę służby ojczyźnie, innym ludziom i Kościołowi. Żyła bardzo skromnie, pracowała jako tłumaczka, ale była aktywna do tego stopnia, że gdy ja w1976 r. przyjechałem do Radomia po słynnych wydarzeniach w "Ursusie", by pomóc robotnikom pokrzywdzonym przez PRL, to właśnie u niej miałem "metę", skrzynkę kontaktową i wsparcie.

Panie marszałku, Zofia Komorowska to nie jedyna postać o ciekawych losach w Pana rodzinie. Chciałabym podpytać o Pana ojca, ponieważ jego losy, m.in. w czasie wojny, wiążą się nieco z Białostocczyzną.

- Rzeczywiście, mój tata też był niezwykłą osobą. Bardzo wrażliwy, poeta, pisał piękne i bardzo dojrzałe wiersze, a jednocześnie profesor Uniwersytetu Warszawskiego, naukowiec, zajmował się afrykanistyką. Oprócz tego był ambasadorem Polski w Rumunii po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. I partyzantem VI Wileńskiej Brygady AK. Był w partyzantce, tym razem już antysowieckiej , po rozbrojeniu Armii Krajowej, po tzw. akcji "Ostra Brama".

Złapano go z bronią w ręku, właściwie mógł więc oczekiwać tylko wyroku śmierci, w najlepszym razie zesłania na Syberię. Został jednak uratowany, bo wypatrzyła go koleżanka narzeczonej i doniosła o tym mojej babce. I ona za ostatni złoty pierścionek przekupiła strażnika rosyjskiego. Ten przeprowadził ojca z celi śmierci do celi, gdzie trzymano tych więźniów, którzy mieli jechać do Armii Berlinga.
W ten sposób mój ojciec znalazł się w Ludowym Wojsku Polskim, m.in. na Białostocczyźnie i na Podlasiu.

Najpierw jako prosty żołnierz był w słynnej Kąkolewnicy, gdzie znajdowała się kwatera gen. Świerczewskiego. I któregoś dnia przedwojenni oficerowie ostrzegli go, że kontrwywiad ma na niego oko. Był prawie dwumetrowego wzrostu, zachowywał się nieco inaczej niż inni żołnierze, widać było, że ma wykształcenie. Kontrwywiad podejrzewał więc, że jest byłym AK-owcem. Więc on uciekając z Kąkolewnicy zgłosił się do szkoły oficerskiej, trzymiesięcznej - robił ją właśnie w Białymstoku.

Spotkał się też ze słynnym Łupaszką?

- Razem z Łupaszką i Kotwiczem oraz ze swoim bezpośrednim dowódcą Tońką przedzierali się po akcji "Ostra Brama". Próbowali przejść do Polski. Duży oddział partyzantów AK dotarł do miejscowości Dubicze nad rzeką Ułą. Tam się rozdzielili. Łupaszko poszedł pod Niemca, czyli na Białostocczyznę, a później na Pomorze. Druga część, z majorem Kotwiczem, została pod Dubiczami. A ostatnia grupa, Tońki, miała wrócić pod Wilno i kontynuować partyzantkę. I właśnie w tej grupie był mój ojciec.

Czy z racji losów Pana rodziny wizyty na dzisiejszych Kresach Wschodnich Polski są dla Pana rodzajem podróży sentymentalnej?

- Trochę tak. Nie ukrywam, że mam wielki sentyment do Kresów i tradycji kresowej, czuję się przez nią bardzo ukształtowany. Pewnie też z tego powodu znaczną część wakacyjnych spływów, obozów organizowałem właśnie na Suwalszczyźnie.

To trochę ze względu na ojca, który w 1964 r. po raz pierwszy przywiózł nas na Suwalszczyznę, podprowadził pod granicę - wtedy to była słynna tzw. zona, a więc zasieki, zaorane pole. Kazał nam uklęknąć, zmówiliśmy pacierz, a ojciec ze łzami w oczach powiedział: "Patrzcie: tam, za drutami jest Litwa, to jest ojczyzna waszych przodków. Macie ją kochać jak Polskę." I tak to już zostało. Więc potem, jak pojawiła się możliwość, to sam się zainstalowałem na Sejneńszczyźnie, bo to najbliżej Litwy.

Podobno planuje Pan na emeryturze przenieść się tam?

- Mam taki pomysł i mam nadzieję, że uda się go zrealizować. Tam czuję się dobrze. To jest teren, który krajobrazowo trochę przypomina mi Żmudź, poza tym stamtąd jest tylko o krok do Wilna. Bliżej do Wilna niż do Warszawy... I to mi odpowiada.

Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna