– Dziś bardzo brakuje mi tego widoku: Dzieci idących przez wieś do swoich chrzestnych rodziców po włóczenne – zdradza mieszkaniec Pawełek.
Opowiada, że kiedyś w święta (w wielkanocny poniedziałek) przez wieś szedł sznur dzieci z węzełkami. Rodzice chrzestni, którzy mieszkali zazwyczaj w tej samej wsi, sadzali ich za stołem, częstowali oranżadą, a do węzełków wkładali jajka, cukierki. Zabawkami w tamtych czasach nie obdarowywano chrześniaków.
– Dla dzieci ważne były jajka – opowiada Ancypo. – Każdy chciał ich mieć jak najwięcej. Wówczas można było wziąć udział w popularnej zabawie – „na wybitki”. Dwoje dzieci uderzało jajkiem o jajko, ten którego pozostało całe, wygrywał.
Drugiego dnia Wielkanocy obchodzono także śmigusa-dyngusa, ale był on bardziej grzeczny niż dzisiaj. Polewano przede wszystkim dziewczyny. Panny były przygotowane na to, że zostaną oblane, a nawet chyba czekały na to.
– Można powiedzieć, że obywało się to za obopólną, niepisaną zgodą – podkreśla Jan Ancypo.
Również drugiego dnia, późnym wieczorem mężczyźni – przeważnie kawalerowie – chodzili po wsi, pukali w okna, śpiewali, składali życzenia.
– Na podsokólskich wsiach mówiło się, że idą „hałokać” (od krzyczeć, śpiewać) – opowiada mieszkaniec Janowszczyzny.
Do kosza, który mieli ze sobą wkładano jajka – najczęściej świeże, niemalowane.
Wszystkie zabawy, zwyczaje wiązały się z drugim dniem świąt. Pierwszego dnia nie chodzono nawet w gości. Spędzano go w domu z najbliższą rodziną.
Naturalne barwniki do jajek
- jemioła – kolor żółtozielony,
- zboża – zielonkawy
- szyszki z olchy – lekki odcień brązu
- cebulnik – brązowy
Barbara Kociakowska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?