Wielki bieg

Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami punktualnie o siódmej rano Kuryło wystartował z Jastrzębiej Góry. Wcześniej symbolicznie zamoczył nogi w lodowatym Bałtyku. Za osiem lub dziewięć dni zamierza swój bieg zakończyć na Giewoncie.
Musi pokonać prawie osiemset kilometrów w niesprzyjających warunkach atmosferycznych. Chce przede wszystkim upominać się o budowę obwodnic Augustowa i innych miast w północno-wschodniej Polsce, codziennie rozjeżdżanych przez tiry.
Z biegaczem telefonicznie skontaktowaliśmy się wczoraj w południe. Był na półmetku zaplanowanego na poniedziałek przeszło stukilometrowego etapu.
- Idzie nieźle, chociaż we znaki daje się wiatr. Ciężarówki też przeszkadzają. Cały czas trzeba uważać, żeby nie wpaść pod koła. Jestem teraz na trójmiejskiej obwodnicy. Zatrzymałem się na chwilę, żeby uzupełnić niedobór płynów w organizmie. Na obiad nie mam czasu. Zjem dopiero wieczorem w Tczewie, gdzie zamierzam nocować. Po drodze najwyżej jakaś kanapka - mówi Kuryło.
Mieszkaniec Pruskiej, jak informowaliśmy, w styczniu przebiegł Polskę wszerz. Startował z Terespola, zakończył wyprawę w Słubicach.
- Zebrało się prawie 700 kilometrów. Teraz będzie setka więcej, ale powinno być łatwiej, bo asekuruje mnie samochód z augustowskiej firmy Ślepsk i nie muszę dźwigać bagażu na plecach - uważa.
Trasa biegu prowadzi przez Redę, Tczew, Grudziądz, Toruń, Włocławek, Łódź, Radomsko, Częstochowę, Kraków i Zakopane. Każdy etap to od 80 do 100 km. Finisz Kuryło zaplanował w końcu lutego na Giewoncie.
Maratończyk ma 35 lat. Obecnie jest bezrobotny. Ma żonę i dwie córki. W przeszłości był sołtysem Pruskiej Wielkiej. Codziennie przebiega ok. 40 km. Marzenie jego życia to wyprawa przez Saharę. Długość trasy wynosi 555 km.