Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wierzchlesie. Tutaj życie płynie jak u Pana Boga za piecem

Dorota Biziuk
Bugusław Tankiewicz już dwukrotnie gościł na swojej posesji ekipę filmowców. To u niego kręcono sceny do "Blondynki".
Bugusław Tankiewicz już dwukrotnie gościł na swojej posesji ekipę filmowców. To u niego kręcono sceny do "Blondynki". D. Biziuk
Jacek Bromski, reżyser komedii "U Pana Boga za piecem" trafił do Wierzchlesia koło Szudziałowa pod koniec lat 90. ub. wieku. Potem ekipy filmowców nagrywały tutaj sceny do dwóch kolejnych części komedii Bromskiego. Teraz wieś odwiedzili twórcy "Blondynki".

Tak się czasami zastanawiamy, co jest wyjątkowego w naszej wsi, że filmowcy z wielkiego świata tutaj zjeżdżają. Żeby to raz się zdarzyło, to człowiek jakoś by większej uwagi do takiej wizyty nie przywiązywał. Ale naszą wioskę już tyle razy kamerowali. Jesteśmy jak podlaskie Hollywood - pół żartem pół serio mówią mieszkanki Wierzchlesia.

Ninę, Walentynę, Marię i Lodzię spotykamy na ławeczce przed jednym z domów. Starsze panie, jak co wieczór, wyszły na podwórko, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i porozmawiać - jak twierdzą - o wszystkim i o niczym. Przy takich rozmowach czas szybciej płynie. Następnego dnia do Wierzchlesia ma przyjechać ekipa filmowców, żeby nakręcić tutaj sceny do popularnego serialu telewizyjnego "Blondynka". Dyskusja skupia się zatem wokół tego tematu. Panie chętnie opowiadają też o swojej wsi i jej wieloletnim związku z filmem.

Jak u pana boga za piecem

Od Białegostoku dzieli Wierzchlesie zaledwie 38 kilometrów, od Sokółki - 15. Położona wśród lasów wieś stwarza wrażenie oazy spokoju.

- To nie tylko wrażenie, ale najprawdziwsza prawda. Kiedyś mieszkało u nas dużo więcej ludzi. Ze 180 domów w Wierzchlesiu mamy. W każdym była gromadka dzieci. Teraz inne czasy nastały. Dzieci jak na lekarstwo, a i mieszkańców coraz mniej. Trudno określić, ilu nas jest. Na pewno ponad 100, ale nie więcej jak 150 - mówi Nina.
Kilka domów stoi pustych. Niektóre mają nowych właścicieli.

- To przyjezdni z Białegostoku. Nasze dzieci wyjechały do miasta za pracą, a miasto przyjeżdża do nas żyć - krótko tłumaczą kobiety.
Większość budynków zajmują emeryci i renciści. Jest też kilku rolników.
- U nas życie płynie jak u Pana Boga za piecem. Jest sielsko, cicho, pięknie, blisko natury. A i ludzi dobrych w Wierzchlesiu nie brakuje - podkreśla Walentyna.
Część mieszkańców to katolicy, część - prawosławni. Wszyscy żyją w wielkiej zgodzie i zrozumieniu.

- Mamy dużo mieszanych małżeństw, dlatego świętujemy podwójnie. I Boże Narodzenie i Wielkanoc. Najpierw u katolików, potem u prawosławnych. I tak rok w rok - dodaje Maria.
Wierzchlesie jest też wyjątkowo zadbaną wsią. Ukwiecone posesje, czyste obejścia, domy z kolorowymi okiennicami. Od kilku lat wieś ma też asfaltową drogę. Do pełni szczęścia - jak usłyszeliśmy od mieszkańców - brakuje tylko nowych chodników.

- Ale to nie ze względu na estetykę wsi kręcą u nas filmy. Kamery nie filmują pięknych posesji. Ludzie filmu szukają miejsc szczególnych, ale w innym tego słowa znaczeniu - tłumaczą mieszkanki Wierzchlesia.

Plener z płotami

Kobiety doskonale pamiętają, jak w 1997 roku do Wierzchlesia po raz pierwszy przyjechał reżyser Jacek Bromski z aktorami grającymi w "U Pana Boga za piecem".
- Zaglądaliśmy, co też oni tam robią na tym swoim planie. Ale na statystów nikt z nas nie poszedł, bo potrzeby takiej nie było. My do filmu się nie nadajemy, dlatego tylko patrzyliśmy jak wygląda taka praca. Ekipa poszła z kamerą na pola za domami. Między sobą tłumaczyliśmy, że poszli za stodoły - wspominają Nina i Walentyna.
Za miejscowymi stodołami Bromski nakręcił słynną scenę, kiedy ksiądz wędruje malowniczą polną drogą, wśród drewnianych płotów.

- W tej samej scenerii jeździły rowerem dwie zakonnice. Pedałowały damką. Piękne to były ujęcia - mówi Bogusław Tankiewicz z Wierzchlesia. Jego posesja przypadła do gustu twórcom "Blondynki". Filmowcy byli tutaj w 2013 roku.

- Kręcili sceny w przedsionku mojego domu. Już wtedy zapowiedzieli, że wrócą tutaj w przyszłym roku. Teraz spełnili swoją obietnicę - tłumaczy Bogusław Tankiewicz.
Filmowcy pojawili się na jego posesji w minioną środę. Wśród nich była odtwórczyni roli Blondynki, czyli Joanna Moro. Ekipa zainstalowała swój sprzęt w starej stodole. Drewniany budynek pochodzi z lat 40. minionego wieku.

Żeby było swojsko

- Kamerzyści prosili, żebym nic nie sprzątał na podwórku. Nawet trawy ścinać nie pozwolili. Oni lubią takie prawdziwie swojskie klimaty. Ma być jak najbardziej naturalnie. Pasują im stare budynki, a nie nowoczesne domy. Dlatego wybrali moją posesję - mówi z dumą pan Bogusław.

Mieszkańcom Wierzchlesia z trudem przychodzi zrozumienie gustu filmowców.
- Wszyscy lubimy stare budynki. Mamy do nich sentyment, ale może lepiej byłoby, żeby kręcili swoje filmy tak, żeby pokazać piękne drewniane budownictwo Wierzchlesia, a nie lokalny folklor w stylu rozwalającego się chlewa - dzielą się swoimi spostrzeżeniami mieszkańcy podszudziałowskiej wsi.

- "U Pana Boga za piecem" i dwa kolejne odcinki tego filmu dostały u nas dobre recenzje. Wszystkim podobała się ta komedia. Za kilka miesięcy obejrzymy w telewizji, jak też nasze Wierzchlesie wypadło w "Blondynce". A za rok z pewnością odwiedzą nas kolejni filmowcy - dodaje pani Nina.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna