Kopuła uwieńczyła już dzwonnicę
Duża w tym zasługa Wiesława Giersa. To on sterował dźwigiem, który wniósł i usadowił na dzwonnicy kopułę. W niedzielę, przy pierwszych dwóch próbach, nie pozwolił mu na to zbyt silny wiatr. Wczoraj nie wiało, nie było już problemów. Ale nic dziwnego, dla pana Wiesława, nazywanego przez kolegów Adamem, nie była to pierwsza tego typu operacja. Pracował m.in. przy bazylice w Licheniu. Tam podnosił krzyż na wysokość 141 metrów.
- Operacje w Licheniu i Białymstoku różni ciężar i wysokość. Tam mieliśmy warunki letnie, a żuraw był o wiele większy. Miał 160 metrów - wspomina pan Wiesław.
Wczoraj nie krył radości, że kopuła przykryła dzwonnicę. Zaprzecza: - Nie, nie byłem bohaterem operacji. Skromnie wyjawia, że w zawodzie pracuje już 42 lata. - Tak, jest stresujący - mówi. Jednak zaraz dodaje: - Ale kocham mój zawód. A przy takich operacjach najważniejsze jest - jak twierdzi - żeby nie popadać w rutynę i cały czas uważać.
Zadowolenia nie krył wczoraj także proboszcz parafii św. Ducha, ks. Jerzy Boreczko.
- W niedzielę ryzyko było zbyt duże. Najważniejsze, że wtedy nasz arcypasterz poświęcił krzyż i kopułę. A teraz spokojnie to ustawialiśmy. I to bardzo pięknie i płynnie. Operator jest wspaniały. Centymetr po centymetrze tę kopułę usadowił - opowiada. - Chcę szczególne słowa podziękowania przekazać panu Stanisławowi Piotrowskiemu, właścicielowi dźwigu. Zasponsorował on tę całą operację - dodaje ksiądz Jerzy Boreczko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?