Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wiosłem machali tylko "tubylcy"

Kazimierz Radzajewski
Sztuka pływania nie jest łatwa – trzymetrowe wiosło pychówki nie zawsze sięga dna
Sztuka pływania nie jest łatwa – trzymetrowe wiosło pychówki nie zawsze sięga dna K. Radzjewski
Goniądz. Po Biebrzy łodzią z motorem pływać nie można. Nic zatem dziwnego, że miejscowi szkutnicy nie nadą-żąją z produkcją łodzi pychówek.

Biebrza zachowała swój dziewiczy charakter, bo jej dzikości nie ma prawa zakłócić warkot silników. Spokoju rzeki i amatorów dzikiej przyrody chronią bowiem zakazy obowiązujące w Biebrzańskim Parku Narodowym. Goniądz był więc wymarzonym miejscem na zorganizowanie I Mistrzostw Polski Łodzi Pychówek, które odbyły się w sobotę.

Sztuka pchanego pływania
Impreza miała przypomnieć sztukę pływania na łódkach, które niegdyś stanowiły jedyny środek transportu "tubylców".

- Mój dziadek Jan Szklanko utrzymywał się z tego, co daje rzeka. Jego rybacki rewir sięgał odcinka Biebrzy od Dolistowa po ujście rzeki Ełk. To była mordercza robota. Takie łodzie produkował wtedy mój stryj Mieczysław. A pływania trzeba się długo uczyć, bo pychówką płynie się prosto bez przekładania wiosła - opowiadał Tomasz Jędrzejczak z Dawidowizny.

Produkcją pychówek zajmuje się jeszcze kilkoro lokalnych szkutników m.in. Stanisław Konaszewski.

- To prosta konstrukcja, ale trzeba używać tylko desek z bezsęcznej sośniny i wysezonowanego drewna. Jest na to "branie", bo wędkarze lubią te łodzie, a i turystom pasują do krótkich rejsów - mówił Konaszewski.
Za nową pychówkę trzeba zapłacić około 1 tys. zł.

Korytem w korycie rzeki
Na większych rzekach spotyka się także łodzie z wręgami, o łukowato wygiętym dnie i ostrym dziobie. Na Biebrzy są to prostsze pychówki, zwane nieco pogardliwie dyszyhubkami lub korytami - z płaskim dnem, bez wręg, z burtą wykonaną z jednej lub dwóch desek, bez dziobu i rufy. Dawniej używano ich do wożenia kop siana i całych furmanek, łącząc łódki w pary.

W sobotnich mistrzostwach wzięło udział 10 zawodników, którzy zmierzyli się z dystansem pół kilometra rzeki. Pychówkową rywalizację wygrał Paweł Snarski z Dolistowa, który z czasem 5 minut i 10 sekund pokonał Jerzego Matwiejczyka z Goniądza. Trzecie miejsce zajął Antoni Dziekoński z Goniądza.

Goniądzką imprezę nieco na wyrost nazwano mistrzostwami Polski, bo nie było ani jednego zawodnika spoza doliny Biebrzy. W ostatnim dniu urządzono wręcz "łapankę", by zebrać ich dziesięcioro. Widzów też była garstka. Zawiodła promocja imprezy. Niemniej organizatorzy zapowiadają, że za rok będzie lepiej, tłumniej i ciekawiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna