Julita Siegel
Julita Siegel
Lat 31. Absolwentka kieleckiego plastyka i historii sztuki Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Inwentaryzator kolekcji fotografii Muzeum Polskiego w Ameryce w Chicago. Zawodowo zajmuje się fotografią.
- Jestem dumna z mojego miasta - mówi Julita Siegel absolwentka kieleckiego plastyka pracująca w Muzeum Polskim w Chicago. W tym roku po raz pierwszy do Kielc, Polski i Europy zarazem przyjechał też jej mąż Bart.
Julita jest przekonana o tym, że zainteresowanie sztuką zawdzięcza swemu utalentowanemu tacie, który z kamienia potrafi wyczarować prawdziwe cuda. Decyzja by zdawać do plastyka i wybrać tkactwo była oczywista. - Fascynowało mnie to: przygotowanie wełny, farbowanie i potem te ogromne tkaniny. Pamiętam, że rama zajmował czasami cały pokój. Tata woził ją za mną. To były świetne czasy. Miałyśmy eksperymentalną żeńską klasę - 30 ambitnych dziewczyn. Prawie wszystkie rozjechały się po świecie.
Do Berlina nie dojechała
Julita zdawała na ASP i historię sztuki do Poznania. Na artystyczną uczelnię się nie dostała, ale studiując historię sztuki uczyła się intensywnie niemieckiego. - Myślałam, że będę pracować w Berlinie, ale skorzystałam z okazji, kiedy tata pracował w Stanach i po obronie dyplomu do niego pojechałam - mówi. - Przed wyjazdem wzięłam kilka lekcji angielskiego.
Planowany na pół roku pobyt przeciągnął się. - Znalazłam pracę w polskiej restauracji. Tam było łatwiej komuś, kto nie zna języka. Wtedy nie rozstawałam się ze słownikiem - wspomina.
Jednocześnie zgłosiła się do Muzeum Polskiego w Ameryce. - Pracowałam jako wolontariusz i dawało mi to bardzo dużo satysfakcji - wspomina. Po pół roku doceniając jej zapał i wiedzę zaproponowano jej pracę.
- Ale epizod z restauracją miał dla mnie ogromne znaczenie - mówi z uśmiechem Julita. - Tam poznałam męża. Bart uwielbia polską kuchnię więc często tam przychodził, bo jedzenie było rzeczywiście doskonałe. Na początku także rozmawiając z nim szukałam słów w słowniczku. Dzisiaj oboje śmiejemy się wspominając tamte czasy.
Dostała aparat fotograficzny i nauczyciela
To właśnie Bart, który kiedyś pracował jako fotoreporter w Chicago Tribune zainteresował Julitę fotografią. - W czasie studiów w Poznaniu koleżanka z pokoju studiowała fotografię, już wtedy wydało się to świetne, ale nie miałam sprzętu. Teraz dostałam aparat i nauczyciela - mówi.
Te lekcje tylko rozbudziły jej apetyt, zapisała się do szkoły i przez dwa lata poznawała tajniki fotografii. - Na przykład tej wielkoformatowej, czy robionej aparatem, przy którym fotograf przykrywa się czarną szmatką. Wydawało się zabawne, ale jakość tych zdjęć jest fenomenalna - opowiada.
Dokumentuje życie Polonii
Wiedza zdobyta w szkole bardzo jej się przydała w pracy. W muzeum powierzono jej dział fotografii - zajmuje się katalogowaniem i przenoszeniem na nośnik cyfrowy zbiorów fotograficznych. - Nasza kolekcja liczy 20 tys. zdjęć i ciągle rośnie. Dokumentuje życie Polonii. Żałuję, że nie natrafiłam do tej pory na ślady kielczan, najwięcej mamy osób z Wielkopolski, okolic Krakowa - mówi.
Powoli fotografia zaczęła grać najważniejszą rolę w jej życiu. Zdjęcia wykonane przez Julitę Siegel ukazały się w wielu publikacjach, na przykład: American Photo Magazine, Photographer's Forum Best of College Photography czy książce: Polish Chicago. Our History. Our Recipes. - Dumna byłam kiedy moje zdjęcie, Polki pracującej w Stanach jako architekt ukazało się w Nowym Jorku na wystawie poświęconej emigrantom budującym Amerykę - mówi.
Oprócz fotografii wiele satysfakcji i radości czerpie z projektowania graficznego. - Moim największym osiągnięciem jest Grand Prix zdobyte na międzynarodowym konkursie na Ex Libris biblioteki polskiej lub polonijnej, zorganizowany przez warszawską Fundację Semper Polonia - dodaje.
Galeria w restauracji
Julita Siegel pracuje jako niezależny fotograf, często wraz z mężem Bartem. - Razem z przyjaciółmi w tym samym miejscu gdzie istniała polska restauracja, w której kiedyś pracowałam stworzyliśmy Art Galery Cafe. To rodzaj klubu, w którym spotykają się osoby zainteresowane fotografią, organizujemy plenery, wystawy, uczymy się nawzajem. Na początku było nas pięć osób, teraz regularnie przychodzi 30.
Fotografuje także w czasie licznych podróży, bo to wspólna pasja jej i Barta. - Stany są fascynujące, to ogromny kraj, bardzo różnorodny. Nie dziwię się Bartowi, że nie był jeszcze w Europie. Tu jest tyle do zobaczenia - wyjaśnia.
Sama co kilka lat wraca do Kielc. Tęskni za rodziną. - Czasami oni mnie odwiedzają, ale to nie to samo - mówi i podkreśla, że z ogromną radością obserwuje jak Kielce się zmieniają. - Jestem dumna z tego miasta, jak ono pięknieje. I cieszę się bardzo, że w tym roku zobaczy je także Bart. To jego pierwsza podróż do Europy. Jestem pewna, że będzie zachwycony.
Bart dostał tylko dwa tygodnie urlopu, więc plan zwiedzania trzeba było ułożyć precyzyjny: to Kielce, Góry Świętokrzyskie, Kraków, Warszawa i jeszcze kilka dni w Pradze.
Jedna już wróciła
Julita nie wyklucza powrotu do Kielc. - Z naszej klasy już jedna osoba wróciła po kilkunastu latach pobytu we Włoszech więc początek został zrobiony. Dużo zależy też od męża. - Po polsku Bart mówi niewiele. Pierwszym zdaniem jakiego się nauczył i wygłosił do mojej mamy było: Kocham pani córkę - śmieje się Julita. Od tamtej pory umie niewiele więcej.
Na razie planują przeprowadzkę do centrum Chicago. - Mieszkanie na obrzeżach to konieczność dojeżdżania - godzinę w jedną stronę - mówi Julita. Dlatego rozglądamy się za mieszkaniem w down town, z widokiem na jezioro Michigan. My lubimy ruch, zatłoczone, tętniące życiem centrum wydaje nam się bardzo inspirujące.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?