Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Własny biznes zamiast pracy na etacie. Im się udało

Julia Szypulska [email protected]
Kamil Młynarczuk wie wszystko o robieniu sushi, więc i jego restauracja Sushi To Go przyciąga coraz więcej klientów.
Kamil Młynarczuk wie wszystko o robieniu sushi, więc i jego restauracja Sushi To Go przyciąga coraz więcej klientów. W. Wojtkielewicz
Praca na etacie? Jest w porządku, tyle, że jej brakuje. Kiedy więc skończyli studia, nie narzekali na brak perspektyw, tylko wzięli sprawy w swoje ręce.

Skąd wziąć pomysł na własną działalność? Najlepiej, gdy jest ona związana z pasją albo hobby. Tym tropem poszedł Michał Stalbowski, który wraz z kolegą Łukaszem Lasockim założył w centrum Białegostoku dwa sklepy. W jednym można kupić ubrania streetwearowe, buty, płyty z muzyką hip-hopową i bilety na koncerty. W drugim też jest odzież, ale i deskorolki, a na zamówienie także deski do snowboardu.

- Zawsze interesowałem się sportami ekstremalnymi - tłumaczy 29-letni Michał Stalbowski. - Jeździłem na snowboardzie, grałem w koszykówkę. Lubię też hip-hop.

Cztery lata temu skończył automatykę i robotykę na Politechnice Białostockiej. Od razu po studiach udało mu się znaleźć pracę w wyuczonym zawodzie. Był zadowolony. Niestety, długo nie zagrzał tam miejsca. Powód? Kryzys i zwolnienia grupowe.

- Wtedy odezwał się do mnie Łukasz. Doszliśmy do wniosku, że jak czegoś teraz nie zrobimy, to trzeba będzie wyjechać z kraju - opowiada Michał. - Działalność zaczynaliśmy w sumie we trzech, ale pojawiły się różnice poglądów co do rozwoju firmy i nasze drogi się rozeszły. Teraz działamy we dwóch i wyszło nam to na dobre.

Zanim założyli działalność, rozważali wszystkie za i przeciw, prosili o radę rodziców. W końcu jednak sklep powstał. Przez pierwszy tydzień nie spali - żaden z nich nie miał doświadczenia w pracy na własny rachunek. Później, z dnia na dzień, było coraz lepiej. Postawili na jakość oferowanych ubrań i sprzętu i wkrótce zdobyli grono stałych klientów. Interes szedł na tyle dobrze, że w marcu, dokładnie rok temu, założyli drugi sklep.

- Jest fajnie, bo nie mamy nad sobą szefa, jesteśmy niezależni! - podkreśla Michał. - Z drugiej strony, to od efektów naszej pracy zależy, czy mamy pieniądze, czy nie. Trzeba też mieć coraz to nowe pomysły na działalność. Wiosną tego roku planujemy ruszyć ze szkołą deskorolki.

Praca na etacie? To nie dla mnie!

Łukasz Szymański z Białegostoku zawsze wiedział, że będzie pracował na własny rachunek, choć na początku nic tego nie zapowiadało. Po liceum, zamiast iść na studia, musiał znaleźć pracę. Najpierw zatrudnił się w komisie telefonów, później zdecydował się na wyjazd do USA. Tam dowiedział się, czym jest ciężka praca fizyczna.

- Łapałem się różnych zajęć: praca na dachach, wyburzenia, malowanie, wykonywanie i projektowanie ogrodów - wylicza. - Przychodził do nas inspektor budowy ubrany w białą koszulę. Za godzinę pracy zarabiał tyle, co my przez cały dzień. Postanowiłem sobie wtedy, że będę dążył do tego, by osiągnąć taki poziom.

To go zmotywowało do podjęcia studiów. Wiedział, że bez wykształcenia swego celu nie osiągnie. Miał zamiłowanie do rysunku, więc po powrocie do Białegostoku zdał egzamin na architekturę na politechnice. Za studia jednak trzeba było płacić.

- To były ciężkie lata - wspomina. - Nocami pracowałem jako kierowca. W dzień chodziłem na zajęcia. Miałem kilka chwil zwątpienia, ale wtedy myślałem sobie, że skoro już jestem na półmetku, to i ukończę te studia.

Dyplom zdobył pięć lat temu. Dziś ma własną pracownie architektoniczną. Zaczął działać tuż po studiach, by od razu zdobywać praktykę. Wraz ze wspólnikiem zajmują się projektowaniem domów jedno- i wielorodzinnych. Ostatnio koniunktura spadła, więc pracują nad poszerzeniem oferty. Łukasz chce się zająć renowacją starych, zabytkowych domów i architekturą sakralną. Dostał już nawet pierwsze zlecenie.

- Własna działalność to duża odpowiedzialność i stres, ale wolę to niż pracę na etacie - podkreśla. - Lubię wyzwania. Poza tym, z perspektywy czasu widzę, że przez te lata zdobyłem znacznie większe doświadczenie i wiedzę, niż moi koledzy, którzy pracują na czyjś rachunek.
Nie kryje też, że chodziło mu o godziwe zarobki. Pracując u kogoś miałby na to mniejsze szanse.

Łukasz Szymański poza tym, że jest architektem, to świetnie też radzi sobie jako muzyk. Pierwszy hip-hopowy koncert zagrał w 1998 r.

- Można się z tego utrzymać, ale trzeba by było się w pełni temu poświęcić, a ja akurat do muzyki nigdy nie podchodziłem w ten sposób, bo zawsze traktowałem ją jako pasję - wyjaśnia.

Biznes podpatrzył w Anglii

Kamil Młynarczuk skończył informatykę. Kierunek wybrał przypadkowo, chciał mieć jakieś studia. Wtedy grał w piłkę nożną i na tym się głównie skupiał. Niestety, kontuzja przekreśliła jego sportową karierę. Na 6 lat wyjechał do Anglii. W końcu postanowił wrócić do rodzinnego Białegostoku. Założył tu restaurację sushi.

- Jestem lokalnym patriotą - wyjaśnia powody powrotu. - Cieszy mnie widok naszego ratusza.
Fachu nauczył się w Anglii, gdzie pracował w największej w Europie fabryce gotowych zestawów sushi. Z czasem awansował na kierownicze stanowisko. Po powrocie do Białegostoku rozpoczął interes na bazarze na Antoniuku. Połączył kilka pawilonów, stworzył mini fabrykę i robił sushi na zamówienie. Targowisko jednak upadło, a Kamil stracił pieniądze, które zainwestował w wyposażenie lokalu. Mimo to, postanowił zaryzykować i spróbować jeszcze raz.

Tym razem przeniósł się do pobliskiej galerii handlowej. Działa tam od września i całkiem nieźle sobie radzi.

- Znałem się na zarządzaniu produkcją, a nie kontaktach z klientem. Trochę się więc tego bałem. Postanowiłem jednak postawić wszystko na jedną kartę - wyjaśnia. - Choć w Białymstoku w ostatnim czasie powstało sporo restauracji sushi, znalazłem dla siebie lukę.
Kamil wynajął lokal z dala od centrum, zaproponował atrakcyjne ceny i postawił na dowóz do domów. Sam też wyszkolił załogę. I bardzo sobie chwali pracę na własny rachunek.
- Stres jest. Kiedy samemu podejmuje się decyzje, samemu też ponosi się ich konsekwencje - wskazuje. - Zainwestowałem też sporo pieniędzy. Z drugiej jednak strony, kiedy pracowałem w korporacji męczyło mnie to, że muszę wykonywać odgórne polecenia, z którymi nie zawsze się zgadzałem.

Łączy pracę z byciem mamą

Olga Pietraszewska z wykształcenia jest politologiem, a od niedawna - właścicielką sklepu ekologicznego. Postanowiła założyć własną działalność po dwóch latach spędzonych w domu z dzieckiem.

- Dni spędzane między kuchnią, a piaskownicą stawały się coraz trudniejsze do zniesienia. Czułam, że bycie kurą domową nie jest spełnieniem moich marzeń - wyjaśnia.
Chciała wyjść do ludzi, ale nikt nie był zainteresowany zatrudnieniem młodej matki. Olga szukała takiej pracy, która pozwoliłaby jej rozwijać się zawodowo, a jednocześnie nie zaniedbywać obowiązków mamy. Wtedy zaczęła myśleć o własnej firmie. Z wielu pomysłów, jakie jej się nasuwały, wybrała sklep ekologiczny.

- Dlaczego właśnie taki? Bo od kiedy zostałam mamą takiego sklepu mi w Białymstoku brakowało - wyjaśnia. - Brakowało mi miejsca, w którym kupię pieluszki wielorazowe, naturalne kosmetyki, orzechy piorące. Postanowiłam więc otworzyć sklep, w którym te wszystkie produkty będą dostępne od ręki.

Plusem tego rozwiązania jest, że cały czas może spędzać z dzieckiem. Córka często towarzyszy jej w pracy, nie ma więc poczucia, że ją zaniedbuje kosztem obowiązków zawodowych.

- Jestem niezależna, sama podejmuję decyzję i nie ciąży nade mną konieczność dotrzymywania pilnych terminów - wylicza korzyści prowadzenia własnego biznesu. - Cały czas uczę się czegoś nowego i nawiązuję ciekawe kontakty.

Minusem jest jednak to, że w pracy jest niemal cały czas. Kiedy bowiem zamyka drzwi sklepu, wciąż pozostaje ten internetowy, który działa całą dobę. Są maile, na które trzeba odpowiedzieć i zamówienia do zrealizowania. Jednak na razie nie zamieniłaby tej pracy na żadną inną. Bo nie ma to jak być samej sobie szefową.

Czytaj e-wydanie »

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna