Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Fibak: Dopiero teraz widzimy, jakie piękne było nasze życie z Ligą Mistrzów, Roland Garros i Wimbledonem

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Rok temu o tej porze Wojciech Fibak otwierał w Krakowie Aleję Gwiazd Tenisa, w towarzystwie Agnieszki Radwańskiej, Magdaleny Grzybowskiej i Mariusza Fyrstenberga
Rok temu o tej porze Wojciech Fibak otwierał w Krakowie Aleję Gwiazd Tenisa, w towarzystwie Agnieszki Radwańskiej, Magdaleny Grzybowskiej i Mariusza Fyrstenberga Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
- Istnieje ryzyko, że US Open również zostanie odwołane, dlatego tym bardziej powinniśmy trzymać kciuki za Roland Garros - mówi nam Wojciech Fibak. Z finalistą Masters i deblowym mistrzem Australian Open rozmawiamy również o problemach tenisistów, Janowiczu, Hurkaczu i Wielkanocy.

Bardziej zdziwiła Pana informacja o odwołaniu Wimbledonu czy o przełożeniu Roland Garros?
Odwołania Wimbledonu wszyscy się spodziewali, więc nie było to wielkim zaskoczeniem. To wisiało w powietrzu i wszyscy tak naprawdę tylko czekali na oficjalny komunikat. Natomiast co do Roland Garros, to Francuzi przenieśli turniej w ostatni chyba wolny termin, w jakim da się go w miarę normalnie rozegrać [otwarte mistrzostwa Francji mają odbyć się w dniach 20 września - 4 października red.]. Nie ma co jednak ukrywać, że zaskoczyli cały tenisowy świat. Mnie również.

Wiele osób zdenerwowali, bo podjęli ją bez konsultacji z nikim. Konkretnie podjął ją jednoosobowo szef Francuskiej Federacji Tenisowej Bernard Giudicelli. Niektórzy tenisiści byli bardzo niezadowoleni, a ATP zagroziło nawet organizatorom, że jeśli turniej odbędzie się w nowym terminie, to nie przyzna punktów tym, którzy w nim zagrają...
Nie rozmawiałem jeszcze na ten temat z Andreą Gaudenzim [szef ATP - red.], choć to mój dobry znajomy i na pewno będzie okazja. Polubiliśmy się przed laty, gdy dałem mu dziką kartę do turnieju w Poznaniu. Osobiście jednak wątpię, aby ktoś podjął tak drastyczną decyzję i nałożyło jakieś sankcje na turniej wielkoszlemowy. Tenisiści też raczej przestaną narzekać. No bo po co mieliby narzekać na to, że po tak długiej przerwie uda im się zagrać wielki turniej. W oryginalnym terminie nie było szans, bo restrykcje wprowadzone we Francji w związku z koronawirusem sprawiły, że zwyczajnie nie zdążyliby z przygotowaniami. Trwał przecież remont obiektu. Termin jesienny im pasuje, bo liczą, że za dwa miesiące wszyscy wrócą na korty i wtedy będą mogli dokończyć prace, a w Paryżu o tej porze zazwyczaj jest piękna pogoda. Jedyna niedogodność jest taka, że wcześniej robi się ciemno, więc nie da się grać do godziny 21.30 Trzeba będzie wcześniej zaczynać gry i kończyć koło 19. Poza tym termin jest wspaniały, więc trochę dziwię się całej tej krytyce.

Pretensje mają organizatorzy mniejszych turniejów, które będą kolidować terminami z przeniesionym Roland Garros, a kilka ich jest. Do tego dochodzi jeszcze zaplanowany na wrzesień Puchar Lavera.
Laver Cup to turniej pokazowy. Co prawda jego współzałożycielem jest Roger Federer...

No właśnie. Przepraszam, że przerywam, ale nie wiadomo jak on się w tej sytuacji zachowa. W tym roku nie planował przecież zagrać w Roland Garros. Miał wrócić dopiero na trawę...
Roger to dosłownie zaczarował cały tour. Żartuję oczywiście, ale fakty są takie, że jak tylko przestał grać, żeby poddać się operacji, to za chwilę nikt już nie grał. On może być w ostatecznym rozrachunku największym beneficjentem tej przerwy. Podleczy się, odpocznie...

A potem wróci i - kolokwialnie mówiąc - znów pozamiata konkurencję. Największym przegranym może okazać się za to Rafael Nadal, który broni tytułu i w Paryżu i w Nowym Jorku. A Roland Garros w nowym terminie zacznie się zaledwie tydzień po US Open.
To faktycznie wyzwanie - zagrać w jednym miesiącu dwa turnieje Wielkiego Szlema na dwóch kontynentach i na dwóch różnych nawierzchniach. Dla takiego mistrza jak Rafa przestawienie się z hardkortu na kort ziemny nie jest może aż tak wielkim wyzwaniem, ale wiadomo, że wszystko tkwi w głowie. Nadal od lat ma swój cykl przygotowawczy do Roland Garros. Gra w Monte Carlo, Barcelonie, Madrycie i Rzymie, rozgrzewa się i przeważnie je wygrywa. Na korty w Paryżu wchodzi już ograny na ziemi, a ponadto świetnie się na nich czuje. W trakcie turnieju jest również mały spektakl, bo zawsze świętuje tam urodziny, jest tort, są życzenia. Można wręcz uznać, że wszystko jest ułożone pod niego. Tym razem będzie inaczej i nie wiadomo jak Nadal poradzi sobie wcześniej podczas US Open gdy będzie wiedział, że za chwilę musi wracać do Europy. A wiadomo, że w Nowym Jorku będzie Novak Djoković, który również ma swoje plany. A do tego na pewno jest rozczarowany, bo świetnie rozpoczął ten sezon. Wygrał Australian Open, a w takiej formie mógł w tym roku nawet skompletować Wielkiego Szlema. W każdym z pozostałych turniejów byłby jednym z głównych faworytów. A trzeba pamiętać, że Djoko też nie ma już 24 lat, tylko 32. On również jest wielkim przegranym tej sytuacji. Dla młodszych graczy, jak Zverev, Thiem czy nasz Hubert Hurkacz sytuacja jest łatwiejsza, choć ja akurat doskonale wiem, co to znaczy stracić rok w karierze. Sam straciłem ich cztery, bo z powodu ustroju w jakim się wychowywałem, zacząłem grać zawodowo dopiero jako 23-latek i straconego czasu nie nadrobiłem do końca kariery. Myślę jednak, że oni sobie poradzą, a za kilka lat nawet nie będą o tym pamiętać.

Swoje lata ma również Jerzy Janowicz, który wrócił na kort po dwóch latach przerwy i całkiem nieźle sobie radził, przed tą wymuszoną przerwą. Sądzi Pan, że on jest w stanie wrócić tam, gdzie był?
Jemu ta przerwa też pokrzyżowała plany, a czy jest w stanie wrócić? Łatwo mu nie będzie, choć 30 lat to wciąż piękny wiek dla tenisisty. Na razie grał challengery i nadal będzie musiał to robić, żeby zdobywać punkty, które umożliwią mu grę w turniejach ATP. A tam już zaczną się schody, bo z rankingiem w okolicach setki już w pierwszych rundach może trafiać na rywali z pierwszej dziesiątki na świecie. Sam tak miałem przed laty, że a to musiałem grać z Ilie Nastase, a to z Tomem Okkerem. W efekcie, choć byłem w formie, to i tak odpadałem. W takich chwilach bardzo dużo zależy od szczęścia w losowaniu.

Po jego finale w Pau pojawiły się już jednak głosy, że jeśli Janowicz utrzyma taki poziom gry i dopisze mu zdrowie, to już niebawem będzie w stanie powalczyć w Polsce z każdym, nawet z Hurkaczem.
Czytałem u Pana w gazecie wypowiedź Pawła Ostrowskiego [były trener Niemki Angelique Kerber i Marty Domachowskiej - red.], że nawet mógłby postawić w takim pojedynku na Janowicza.

A Pan by postawił?
Byłoby wspaniale zobaczyć taki mecz, bez względu na to, kto by go wygrał.

Hurkacz trochę spuścił z tonu po Australian Open.
Hubert sprawi nam jeszcze wiele radości, spokojnie. To wielki talent, ma dużą łatwość gry, jak Andy Murray, Martina Hingis czy z naszego podwórka Agnieszka Radwańska. Ma łatwość poruszania się, szczególnie jak na tak wysokiego tenisistę, ma świetną rękę, czucie, znakomity bekhend, świetny serwis. Ma wszystko, co trzeba, jeśli czegoś mu jeszcze trochę brakuje, to takiego killer instinctu. To znaczy wiadomo, że zawsze walczy, że chce wygrać, ale czasem nie jest jeszcze aż takim wojownikiem, jak powinien. Ja jestem jednak o niego spokojny.

Zbigniew Boniek powiedział ostatnio, że co najmniej przez najbliższy rok, a pewnie znacznie dłużej, nic nie będzie takie, jak kiedyś. W sporcie również.
W sporcie zmieni się to, że będziemy teraz bardziej doceniać to, co mamy. Cieszyć się, że po prostu znów grają w piłkę, w tenisa... Że znów widzimy kibiców na trybunach, że są sponsorzy. Że po prostu jest normalnie. My dopiero teraz widzimy jakie piękne było nasze życie z Ligą Mistrzów, Roland Garros i Wimbledonem...

Albo US Open, bo ten turniej też może zostać odwołany. Na kortach jest tam teraz szpital polowy, bo sytuacja w Nowym Jorku jest trudna. Już teraz mówi się, że Kanadyjczycy nie chcą rozgrywać latem turniejów Montrealu i Toronto.
Istnieje takie ryzyko, wirus dotarł do nich później i sytuacja wciąż jest rozwojowa. Tym bardziej powinniśmy jednak trzymać kciuki za to, żeby odbył się Roland Garros. Gaudenzi jest jednak optymistą i ma nadzieję, że wszystko ruszy jesienią. Zakładając oczywiście, że nie będzie we Francji żadnych rządowych restrykcji, które sprawią, że w turnieju nie będą mogli wziąć udziału np. Amerykanie, albo Włosi. Tak już było w przypadku Indian Wells, bo odmówiono wizy do USA Fabio Fogniniemu. Normalnie by jej nie potrzebował, ale powiedzieli mu, że go po prostu nie wpuszczą.

Zbliża się Wielkanoc [rozmawialiśmy w środę 9 kwietnia - red] i będzie to dziwna wielkanoc, ze względu na to, co się obecnie dzieje...
Dla mnie będzie tym bardziej, że to będzie pierwsza Wielkanoc bez mojej zmarłej w ubiegłym roku mamy. Do tego z Nowego Jorku nie będzie mogła przylecieć moja siostra, moja młodsza rodzina również nie dotrze, bo nie mogą opuścić Aten i Genewy. Spędzę święta tylko ze swoją partnerką, będzie bardzo spokojnie. Kwarantanna przyzwyczaiła nas do tego, że się więcej czyta, a ja mam w domu i w galerii mnóstwo materiałów prasowych z czasów mojej kariery. Magazynów tenisowych, wywiadów. Będzie okazja do wspomnień.

Galeria funkcjonuje?
Wykorzystujemy tę przerwę na remanenty i różne prace porządkowe. Nie ma klientów, ale my nie mamy aż tak bardzo komercyjnego profilu. Zależy nam na promocji polskiej sztuki. Dajemy sobie radę.

ZOBACZ TEŻ:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna