Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojna z księdzem o ścieżkę. Przeprosin nie będzie

Andrzej Plęs, Wojciech Tatara/ "Nowiny"
Nazajutrz po kazaniu proboszcza na zabudowaniach Prucnala pojawiły się napisy. Prucnal uznał, że za zniesławienie należą mu się przeprosiny
Nazajutrz po kazaniu proboszcza na zabudowaniach Prucnala pojawiły się napisy. Prucnal uznał, że za zniesławienie należą mu się przeprosiny
Sławomir Prucnal z Kątów Rakszawskich przygotowuje przeciwko księdzu proboszczowi pozew o zniesławienie. Ale z mszy, które proboszcz będzie odprawiał, nie zamierza rezygnować.

To nie było kazanie, to był akt oskarżenia. Nazwisko Sławomira Prucnala nie padło z ambony, ale tej niedzieli ze dwieście ludzi w kościele w Kątach Rakszawskich wiedziało, że o niego chodzi. I na niego ksiądz patrzył, kiedy mówił: “robi krzywdę innym, utrudniając przejście do kościoła".

A on zapewnia, że nikomu niczego nie utrudnia. Owszem, zagrodził tę ścieżkę, którą ludzie od lat na skróty chodzili do kościoła. Po jego podwórku chodzili tą ścieżką, to zagrodził. Ale przecież mają nową, asfaltową drogę. Sam Prucnal oddał ponad 5 arów swojego terenu, żeby ta droga powstała, żeby ludzie jak ludzie mogli do kościoła chodzić, nie po błocie. Za darmo oddał gminie. I teraz jego wyzywają od złodziei, to on robi krzywdę ludziom? A jak w poniedziałek rano po tej mszy i po tym kazaniu zobaczył na ścianie swojego domu: “Złodziej", nie wytrzymał. Poszedł do adwokata.

Ścieżka publiczno-prywatna
Prucnal parę lat spierał się sądownie z sąsiadką Stanisławą o kawałek terenu, którym dojeżdżał do swojej posesji. Ar ziemi ledwie, ale dla Prucnala strategiczny. Sąd zdecydował: ten ar należy do pani Stanisławy i Prucnal stracił dojazd do domu. I nadzieję na budowę piekarenki przy domu, bo takiego interesu nie da się prowadzić bez drogi dojazdowej. Nie chodził, nie prosił, nie zakładał sprawy o zasiedzenie, tylko kupił półtora hektara z drugiej strony posesji i dojazd ma. I ogrodził sobie podwórko. Nieszczęściem, kupił razem z tym kawałkiem, przez który ludzie od lat zmierzali na niedzielną mszę. Ze dwadzieścia rodzin tędy chodziło do kościoła, reszta publicznym traktem. Ścieżki nie ma na żadnych mapach, taki wydeptany przez zwyczaj szlak. Nie wiedział jeszcze, jakie piekło wokół siebie rozpęta, ale przeczucie chyba miał, bo poszedł do księdza proboszcza Józefa Fili.

- Tak na dwa tygodnie przed grodzeniem poszedłem po mszy do niego, żeby go uprzedzić - opowiada Prucnal. - Powiedział, że teraz nie ma czasu rozmawiać, że ma robotników. I tak się wizyta skończyła.

Potem jeszcze dochodziły go słuchy ze wsi, że nie odważy się grodzić, bo to będzie grzech. W twarz nikt mu tego nie powiedział, ot takie wiejskie “słuchy".

Nie będę robił ze mszy jarmarku
Miało być po bożemu, jak co niedzielę, więc Prucnal nie spodziewał się, że ksiądz z ambony nawiąże do tej ścieżki i grodzenia.

- Moje nazwisko nie padło, ale wszyscy wiedzieli o kogo chodzi - zapewnia. - Usłyszeli, że jak taki człowiek - niby ja - może iść do komunii, że przed rokiem był u mnie kapliczkę poświęcić, a ja teraz grodzę drogę do kościoła, że starszym ludziom uniemożliwiam dojście do kościoła, że człowiekowi jest potrzebne ziemi dwa metry na metr na metr siedemdziesiąt na cmentarzu, a i tak w nie swojej ziemi będzie leżał. Metr od ambony stałem, a on mówił i patrzył na mnie. Wytrzymałem do końca, nie będę robił z mszy jarmarku.

Echo niosło, skoro żona Prucnala słyszała je w domu, ze 100 metrów od kościoła. Parę osób pod ołtarzem zachichotało, niektórzy patrzyli na Prucnala. Trzęsło nim przez resztę dnia, szwagrem też trzęsło. Szwagier na mszy stał tuż obok, słyszał kazanie, jak cała reszta.

- Miałem wstać podczas kazania i powiedzieć, co o tym myślę, ale żona mnie powstrzymała - opowiada Stanisław Kuszaj. - Poszedłem do księdza po mszy, poczekałem aż skończy chrzcić, przywitał mnie słowami: "Panie Staszku, co się tam u was po sąsiedzku dzieje?". Powiedziałem, że jest stronniczy, bo dobrze wie, jaka jest sytuacja. Odburknął, że nie jest stronniczy, ja powiedziałem, że jest i że mnie zawiódł. Szczęść Boże i tak się rozstaliśmy.

A tydzień wcześniej Kuszaj odebrał anonimowy telefon od młodego człowieka z pytaniem, czy będą grodzić ścieżkę.

Ksiądz wandalizmu nie potępił
Rozdygotany emocjonalnie Prucnal położył się spać w niedzielę, w poniedziałek wstał o świcie, żeby wypuścić psa za potrzebą. Na frontowej ścianie swojego domu zobaczył wypisany sprejem napis: "Złodziej". Reszta ścian pomazana, budynki gospodarcze też i jeszcze dopisek: "Zrób bramę". Wściekł się, pobiegł do ojca, przyjechał szwagier. Prucnal zrobił zdjęcia, wskoczył do samochodu i pognał do księdza. - Pokazuję mu i mówię: widzi ksiądz, co mi zrobiły? Ksiądz Fila chyba był zaskoczony, bo wyrzucił z siebie kilka dźwięków i zamilkł.

Nie takiej reakcji Prucnal się spodziewał, bo z Panem Bogiem żyje dobrze, z proboszczem do tej pory też. W końcu rok wcześniej ksiądz poświęcił u niego na podwórku kapliczkę, nawet kilka osób z dalszego sąsiedztwa się zebrało. W końcu Prucnal ufundował dla kościoła dwa witraże za 4 tysiące zł. O pięciu arach na drogę dla gminy już mówił, o tym, że jest honorowym krwiodawcą jeszcze nie.

- Ksiądz nie przejął się, a jak dzieci o północy wracają z dyskoteki koło plebani, to dzwoni na policję i każe rodzicom pilnować dzieci - denerwuje się. - A takiego wandalizmu nie potępił.

Poszedł na policję, złożył doniesienie, policja szuka wandali.

Sprawiedliwość ziemska
Nie oczekiwał, że ksiądz wyśle wandali do piekła, ale niechby przeprosił za swoje, publicznie rzucone słowa. Nie przeprosił. Prucnal odczekał tydzień, ksiądz nie przeprosił. To poszedł do adwokata, a ten wysłał do księdza w imieniu klienta żądanie przeprosin na jednym z niedzielnych kazał w ciągu 14 dni. Prucnal odczekał te dwa tygodnie, każdej niedzieli stał pod amboną i czekał. Nie doczekał się. - Zostało mi pozwać proboszcza do sądu o zniesławienie - mówi. - Nie atakuję Kościoła, tylko żądam przeprosin, bo moje dobre imię zostało zniszczone.

- Nie wymieniłem tego pana z imienia i nazwiska, bo takich przypadków jest więcej - tłumaczy ks. Józef Fila. - Tą drogą, którą zagrodził pan Prucnal, przez wiele lat chodziły pogrzeby. Zresztą, jeżeli człowiek zagradza ludziom często starszym i schorowanym drogę do kościoła, to czy ja mam wejść do niego po kolędzie? Jeżeli ktoś korzysta do woli z drogi publicznej, a sam zabrania drugiemu człowiekowi przejechać czy przejść przez posesję, to czy jest on w porządku?

I dodaje, że pan Bóg od każdego wymaga odrobiny poświęcenia, on sam całe życie poświęcił Bogu. I że Prucnal dobrze zrobił, fundując kościołowi witraże, ale teraz uniemożliwia ludziom dostęp do tego kościoła. Był w kurii, rozmawiał o sprawie z biskupem. Przeprosin nie będzie.

A Prucnal mówi, że przez ostatnie lata tą ścieżką przeszedł zaledwie jeden pogrzeb, nikomu dostępu do kościoła nie zabrania, bo na tę asfaltówkę do kościoła sam dał kawałek swojego gruntu.

- Rzeczywiście, pan Prucnal zadeklarował nieodpłatne przekazanie swojego terenu na drogę publiczną - potwierdza Maria Kula, wójt Rakszawy.

Katolik jestem, ale też bym zagrodził
W Kątach Rakszawskich nie bardzo chcą o tym mówić. Przeciwko księdzu nie wypada, przeciw sąsiadowi też trochę nie.

- Panie, on sam sobie te malunki na ścianach zrobił, żeby wykończyć naszego księdza - zapewnia starsza kobieta.

Pewnie nie jest osamotniona w swojej opinii, ale są i inne zdania na ten temat.

- Tu żadnej drogi nigdy nie było, dziadek Prucnala puścił tędy parę osób, zaczęli chodzić, jak po swoim i tak zostało - mówi jeden z mieszkańców wsi. - Katolik jestem, z księdzem dobrze żyję, ale też bym zagrodził.

Konflikt jeszcze się nie rozlał, skoro niewiele o nim wie gminny radny z Kątów.

- Na drugim końcu wsi mieszkam, coś słyszałem o tym grodzeniu, ale nie chcę się mieszać - mówi Eugeniusz Wersel. I odsyła do sołtysa.

- Nie byłem świadkiem tego kazania, ale ze słyszenia wiem, że ludzie różnie je przytaczają - zastrzega Czesław Babiarz. - Sąsiedzi pana Prucnala sugerują, że te napisy to prowokacja z jego strony. Sam mam wrażenie, że nie były pisane ręką dorosłego człowieka. Spór o ścieżkę można było rozwiązać na drodze sądowej. Znam księdza proboszcza, wydaje mi się, że to spokojny, łagodny człowiek. Ale rozmawiałem też z rodziną pana Prucnala, są mocno wzburzeni sytuacją.

A Prucnal - katolik, co podkreśla - rękami adwokata przygotowuje przeciwko księdzu Fili pozew o zniesławienie. I nie zamierza rezygnować z udziału w niedzielnych mszach w kościele w Kątach, które celebrował będzie ks. Fila.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna