Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wójt Dziadkowic ponownie stanie przed sądem

Izabela Krzewska
Choć mina na to nie wskazuje, prokurator Jerzy Duniec ma powody do zadowolenia
Choć mina na to nie wskazuje, prokurator Jerzy Duniec ma powody do zadowolenia Wojciech Wojtkielewicz
Kapryśna jest Temida wobec wójta gm. Dziadkowice. Oskarżony o przekroczenie uprawnień raz był skazany, raz uniewinniony. Ale i ten wyrok się nie uprawomocnił.

To sukces prokuratura. Po jego apelacji Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił w czwartek wyrok korzystny dla Mariana S. cofając sprawę do ponownego rozpoznania. Siemiatycki sąd będzie się nią zajmował już trzeci raz. Za pierwszym został skazany.

A chodzi o wykorzystywanie do celów prywatnych lub niezgodnie z przeznaczeniem trzech gminnych pojazdów. Zarzuty dotyczą lat 2004-2007, a więc poprzedniej kadencji. Ciągnik Ursus służył do prac na prywatnej posesji wójta, tj. wożenie bydła, czy zboża. Volkswagen transporter OSP - do służbowych wyjazdów i dowożenia uczniów na wycieczki. I jest jeszcze volkswagen dofinansowany z pieniędzy PFRON. Miał wozić niepełnosprawnych na rehabilitację. Tymczasem oskarżony jeździł nim na pogrzeby, zawody, wystawy koni i na studia do Białegostoku. Za naruszenie warunków umowy, gmina straciła i mikrobus i 57 tys. zł, które dorzuciła do zakupu.

Nawet sąd okręgowy przyznał, że zebrane dowody (tj. zeznania świadków) generalnie potwierdziły tezy prokuratury.

- Samochody nie mogły służyć jako auta służbowe bądź też wręcz jako prywatne taksówki wójta - uzasadniał sędzia Dariusz Niezabitowski.

Sam Marian S. też nie zaprzeczał, że z auto korzystał w ten sposób. Dlaczego więc sąd pierwszej instancji umorzył część postępowania, a od części zarzutów wójta uniewinnił? Bo uznał, że włodarz nie działał na szkodę interesu publicznego. Po drugie: jeśli już jego zachowanie cechowało się szkodliwością społeczną - to znikomą. Bo paliwo może i było kupione z pieniędzy budżetu gminy, ale wójt wcale go tak dużo nie zużył. Sąd odwoławczy dość ostro skrytykował takie podejście. Podkreślił, że pojęcia szkody nie można zawężać tylko do materialnych. Ucierpiał bowiem wizerunek gminy i zaufanie do władz publicznych.

- Wykorzystywanie piastowanej funkcji do realizacji celów osobistych i zaspokajanie prywatnych potrzeb, to nic innego jak prosta droga do utwierdzania w odczuciu lokalnym stereotypu, że pozornie w majestacie prawa, władzy wolno wszystko - podsumował sędzia Niezabitowski.

Marian S. nie przyznał się do winy. Twierdzi, że kierował się dobrem społeczności. Bo np. taniej było rodzicom dowozić niepełnosprawne dzieci swoimi prywatnymi samochodami. Czy tak była, może wyjaśnić ponowny proces. Prawomocny wyrok skazujący oznacza dla wójta utratę posady. Na czwartkowym ogłoszeniu wyroku się nie pojawił.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna