Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wróżba? Seks za kasę

Izabela Krzewska [email protected]
Monika szukała u wróżki (na zdjęciu) szansy na lepszą przyszłość dla siebie i rodziny. Zamiast tego otrzymała ciężką nauczkę. – Nie jestem już tak ufna jak kiedyś – przyznaje. – Innych też przestrzegam, żeby nie jechali za granicę "w ciemno”.
Monika szukała u wróżki (na zdjęciu) szansy na lepszą przyszłość dla siebie i rodziny. Zamiast tego otrzymała ciężką nauczkę. – Nie jestem już tak ufna jak kiedyś – przyznaje. – Innych też przestrzegam, żeby nie jechali za granicę "w ciemno”.
Wróżka oskarżona jest o namawianie kobiet do prostytucji

Mało brakowało, a pływałabym w oceanie... martwa - mówi Monika z Białegostoku. 4 lata temu wyjechała razem z siostrą i koleżanką do Grecji. Miały pracować jako kelnerki - jak się okazało - w nocnym klubie. Uciekły, bo kobieta, która załatwiła im pracę, nakłaniała je do prostytucji.

Ktoś mógłby powiedzieć: To tylko tydzień. Ale to było najdłuższe kilka dni w moim życiu i najgorszy koszmar, jaki przeżyłam - mówi 35-letnia Monika, jedna z pokrzywdzonych kobiet. - Dawano nam do jedzenia tylko tyle, żebyśmy nie umarły z głodu. Nie miałyśmy pieniędzy. Byłyśmy wykończone. Wokół panował niesamowity brud. Nie było ciepłej wody. Nie mogłyśmy się myć. Spałyśmy w ubraniach i na zmianę, raz ja, raz siostra. Cały czas czuwałyśmy, nie wiedziałyśmy, co nas czeka.

Przyznaje jednak, że nigdy nikt nie powiedział jasno, o co chodzi, co z nimi będzie....

- Ale czułam, że byłyśmy dopiero przygotowywane do tego, co ma się wydarzyć... - nie ma wątpliwości Monika. 35-latka zeznaje w procesie Anety G., znanej białostockiej wróżki oskarżonej o stręczycielstwo. Nam zgodziła się opowiedzieć o dramacie, który przeżyła w styczniu 2006 r.

Miało być 40 euro dziennie
- Dlaczego wyjechałam za granicę? Bałam się, oczywiście. Ale co miałam robić? Mąż bezrobotny, dwójka dzieci, tylko moja pensja ekspedientki w sklepie... - tłumaczy szczupła blondynka. Już kiedyś pracowała jako kelnerka, w Niemczech, u ciotki. Znów pojawiła się okazja, to skorzystała.

- Anetę G. poznałam w sklepie, w którym pracowałam - wspomina. - Zaczęłyśmy rozmawiać. Aneta przyjechała z Grecji, gdzie wspólnie z mężem Labrosem otwierała właśnie klub. I w Polsce szukała kelnerek. Płaciła 40 euro dziennie plus napiwki. Długo się zastanawiałam, ale ostatecznie postanowiłam zaryzykować.

Namówiła też swoją młodszą siostrę Ewę i koleżankę Agnieszkę. I to właśnie Agnieszka pojechała jako pierwsza - jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia 2005, a siostry - Monika i 21-letnia wówczas Ewa - dojechały na sylwestra.

- Do tego czasu byłyśmy non stop w kontakcie. - mówi Monika. - Ustaliłyśmy też hasło na wypadek kłopotów: "śnieg". Ale Agnieszka wciąż zapewniała, że "jest słonecznie i pięknie". Była zachwycona, mówiła, że pracuje i nie ma się czego bać.
I w takim przekonaniu siostry dotarły do Grecji. Ale pierwsze wątpliwości pojawiły się tuż po przybyciu do domu, w którym miały mieszkać: - Był zaniedbany, z obskurną bramą, wewnątrz bałagan, brud, syf, zimno. Brak ciepłej wody.

Zakładajcie spódnice i ładną bieliznę
Pierwszego dnia pobytu poszły we czwórkę, razem z "wróżką", na imprezę sylwestrową do brata Labrosa. - Nie czułam się tam jak gość. Każdy nas obserwował. W pewnym momencie wybuchła awantura. Agnieszka chciała jechać do domu. Jakiś Grek chciał się z nią przespać. A ona uciekła.

Jak ustaliła prokuratura, ów Grek zapłacił za to Anecie G. 100 euro. Oskarżona nie przyznała się do winy. W czasie śledztwa zdecydowanie zaprzeczyła, że namawiała Polki do prostytucji.

- Nie wiem, czemu uciekły, a teraz mnie oczerniają. Myślałam, że zostały porwane - tłumaczyła.

- Niby nic nie było powiedziane wprost, ale ciągle żyłyśmy w strachu, co się z nami stanie - mówią Polki.- Te sugestie, jak się mamy ubierać, że najlepiej w spódnice, żeby nosić ładną bieliznę... Nigdy nie wychodziłyśmy same, zawsze z Anetą G. Podobno bała się, że nas porwą...

Grecka "gospodyni" zabierała kobiety do restauracji, ale nie kupowała im nic do jedzenia. Twierdziła, że na to trzeba zapracować.

- Ale jak? - pytały. - Przecież klub nadal był zamknięty. Wtedy sugerowała, że jeśli chcemy coś zjeść, to wystarczy... "potrzymać Greka za kolanko, powiedzieć parę miłych słów, oni tacy są, na pewno coś wam kupią" - mówiła.

Miarka przebrała się wtedy, kiedy Aneta G. poinformowała trzy ściągnięte do Grecji białostoczanki, że co tydzień muszą robić... badania dermatologiczne i weneryczne.

- Do pracy kelnerki!?- zapytałam. - Byłam już kelnerką w Niemczech i wiem, że takich badań się nie robi!

Wtedy Aneta G. przyznała, że to na wypadek, jeśli będą chciały sobie dorobić, iść z klientem poza bar i - w domyśle - uprawiać seks. "Grecy biorą tylko czyste dziewczyny" - mówiła. - Kiedy zapytają cię, czy jesteś zdrowa, wystarczy, że pokażesz książeczkę... Jakby jakaś ciąża, to też nie ma się co martwić. Tutaj nie ma problemu z dziećmi, bo można je oddać lub zrobić aborcję.

Handlował żywym towarem
Przez czas, który spędziły za granicą, sprzątały, a Aneta G. uczyła je greckiego. Podstawowych - jej zdaniem - zwrotów: "czy postawisz mi drinka?", "wyjdziemy razem?", "czy mogę się przysiąść?".

Któregoś razu podsłuchały rozmowę wróżki, że wkrótce mają zostać rozdzielone i wywiezione na Kretę. Postawiły wszystko na jedną kartę.
Wykorzystały okazję, kiedy po raz pierwszy zostały z Agnieszką same w domu i namówiły ją do ucieczki. Zadzwoniły do fundacji La Strada, zwalczającej handel kobietami. Pod dom podjechały dwa wozy. W oknach pojawiło się światło latarek.
Pukanie do drzwi. Policja po cywilnemu. Spakowały się i wsiadły do samochodów. Nie było czasu do stracenia.

- Długo kluczyliśmy, żeby zgubić ślad - wspominają Polki. - Ale wciąż nie czułyśmy się bezpiecznie. Dopiero na komisariacie, gdzie pilnowali nas z pistoletami jak w jakimś filmie... Dziwili się i jednocześnie podziwiali, że się stamtąd wydostałyśmy, że jesteśmy pierwsze, że ten cały Labros właśnie skończył odsiadywać wyrok za handel żywym towarem i gwałty. Dopiero wtedy zaczęłyśmy się naprawdę bać.

Do Aten pojechały z policyjną obstawą. Stamtąd ambasada wysłała je autokarem do Polski.

Sprzedali 250 kobiet
- W ubiegłym roku trafiło do nas 250 ofiar handlu ludźmi, głównie dziewczęta sprzedane do seksbiznesu - jako prostytutki, do klubów go-go - mówi Stana Buchowska z Fundacji La Strada. - Najczęściej trafiają do Niemiec, Włoch, Holandia, Belgii i właśnie Grecji.
Imiona pokrzywdzonych zostały zmienione.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna