Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wróżka nakłaniała dziewczyny do prostytucji

Redakcja
Monika i jej siostra Ewa wciąż nie mogą zapomnieć o tym, co im zrobiła Aneta G. (na zdj. w głębi)
Monika i jej siostra Ewa wciąż nie mogą zapomnieć o tym, co im zrobiła Aneta G. (na zdj. w głębi)
Białystok. Znanej białostockiej wróżce Anecie G. prokuratura zarzuca, że pod pretekstem zorganizowania pracy kelnerki w greckim klubie, nakłaniała kobiety do prostytucji.

Oskarżona o stręczycielstwo stanęła w czwartek przed sądem. Grozi jej 10 lat więzienia.

Jej ofiarami stały się Monika, Ewa i Agnieszka. - Do dziś przeżywam ten koszmar - opowiada Monika. - Byłyśmy więzione i głodzone. Nie wiedziałyśmy, co się z nami stanie.

Między nimi a oskarżoną doszło do przypadkowego spotkania w listopadzie 2005 r. Aneta G. złożyła im propozycję nie do odrzucenia. Ciepły kraj, 40 euro dziennie plus napiwki od klientów. To dużo lepsze niż nieciekawa praca ekspedientek w białostockim spożywczaku. Miały pracować w powstającym dopiero klubie "Playboy"(!) u konkubenta Anety G., Greka Labrosa. Do niewielkiego miasta, gdzieś w środkowej Grecji, najpierw pojechała Agnieszka. Miała sprawdzić warunki. Po dwóch tygodniach, tuż przed sylwestrem dołączyły do niej Monika i Ewa. Dwie siostry w wieku odpowiednio 31 i 25 lat od pierwszych chwil nabrały podejrzeń.

- Dom, w przeciwieństwie do tego co nam mówiono wcześniej, był zaniedbany. Aneta G. chciała nam też zabrać paszporty i telefony komórkowe. Miałyśmy też zrobić badania weneryczne - relacjonuje Ewa.
Przez miesiąc, który spędziły za granicą, sprzątały, a Aneta G. uczyła je języka greckiego. Podstawowych, jej zdaniem, zwrotów: "Czy postawisz mi drinka?", "Wyjdziemy razem?", "Czy mogę się przysiąść?".
- Na jedzenie musiałyśmy zapracować - opowiada Monika. - Choć Aneta G. zabierała nas do restauracji, nic dla nas nie zamawiała. Mówiła, żebyśmy tu "brały za kolana" mężczyzn, nie reagowały, kiedy oni będą to robić.

Oskarżona nie przyznała się do winy. W czasie śledztwa zdecydowanie zaprzeczyła, że więziła Polki. - Nie wiem, czemu uciekły, a teraz mnie oczerniają. Myślałam nawet, że zostały porwane - mówiła 56-latka.

Kobiety twierdzą, że nigdy nie zgodziły się na seks za pieniądze. Prawdopodobnie dlatego, że trzymały się razem. Ale kiedy przypadkiem dowiedziały się, że mają zostać wywiezione na Kretę, postawiły wszystko na jedną kartę. Z ukrywanej komórki dodzwoniła się do Fundacji La Strada. Niedługo później do domu wpadli uzbrojeni policjanci. Kobiety uwolniono. A właściciel klubu był już znany wymiarowi sprawiedliwości. Odbywał już karę więzienia za pobicia i handel żywym towarem.

Ewie i Monice nawet teraz, po 4 latach, niełatwo jest mówić o tych wydarzeniach, ale zgodziły się. - Chcemy w ten sposób przestrzec inne kobiety przed wyjazdem do pracy za granicą. Niech nie przeżywają tego co my. Niech nie ufają nieznajomym.

Trzecia pokrzywdzona nie pojawiła się w czwartek w sądzie, gdyż przebywa za granicą.
- Co roku zgłasza się do nas coraz więcej osób - mówi Joanna Garnier z Fundacji Przeciw Handlowi Kobietami La Strada. - 90 proc. z nich to właśnie kobiety wykorzystywane w seksbiznesie.

Imiona pokrzywdzonych zmieniliśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna