Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wulgaryzmy i obsceniczne rysunki. Na takie napisy miały codziennie patrzeć przedszkolaki z zespołu szkół w Knyszynie

Magdalena Kuźmiuk
Magdalena Kuźmiuk
Zdjęcia obskurnej szatni dostaliśmy kilka dni temu od rodziców przedszkolaków, które uczęszczają do Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Białymstoku.
Zdjęcia obskurnej szatni dostaliśmy kilka dni temu od rodziców przedszkolaków, które uczęszczają do Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Białymstoku. Internauta
Z wyremontowanej szatni przedszkolaki z Knyszyna z dnia na dzień trafiły do obskurnego i pełnego wulgaryzmów na ścianach pomieszczenia po gimnazjalistach. Kiedy o sprawie dowiedziało się kuratorium oświaty, dyrekcja zespołu szkół poleciła pomalowanie ścian. Sprawę wyjaśnia burmistrz Knyszyna.

Powyginane wieszaki, brudne ściany, a na nich wulgarne napisy i symbole. Do takiej szatni zostały z dnia na dzień przeniesione 5 i 6-latki z przedszkola, które od niedawna formalnie jest częścią Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Knyszynie. Szokujące zdjęcia nadesłali nam zaniepokojeni rodzice.

Do tej pory dwie najstarsze grupy przedszkolaków, które w budynku szkoły uczą się od dwóch lat, korzystały z wyremontowanej szatni na parterze (trzy pozostałe grupy przedszkolne przebywają w budynku przedszkola po drugiej stronie ulicy). Na początku września dyrekcja miała zarządzić zmianę szatni. Zapytaliśmy pełniącą obowiązki dyrektora Marię Łempicką o powody tej decyzji.

- Ja o szatni nie będę rozmawiać, bo nie szatnia tu jest problemem, a przedszkole włączone na dziko do szkoły - zastrzega dyrektor ZSO w Knyszynie już na początku rozmowy. - W naszej szkole stała się tragedia. Zmarł pan dyrektor. Wchodzę właśnie w dokumenty, którymi zajmował się on. Nigdzie nie znalazłam dokumentu, który byłby porozumieniem między szkołą a przedszkolem, między przedszkolem a burmistrzem, które pozwalałoby na przeniesienie przedszkola do szkoły. Przyjmuję, że przez ostatnie dwa lata dwa oddziały przedszkolne były w szkole na dziko.

Maria Łempicka podkreśla, że przedszkolaki były wprowadzone do szkoły bez m.in. pozwolenia straży pożarnej, które - jej zdaniem - było kluczowe. Mówi, że ma opinię specjalisty BHP. - Jest ona negatywna, budynek nie jest przystosowany dla dzieci przedszkolnych. Wysłaliśmy ją do organu prowadzącego, a organu udaje, że tego nie ma - zarzuca burmistrzowi.

Białostocki pedagog w tłumie atakującym Marsz Równości w Białymstoku. Został zwolniony z pracy

Zastępca burmistrza Knyszyna Krzysztof Chowański jest zdziwiony tymi zarzutami: - W czerwcu pan dyrektor wystąpił o przeprowadzenie kontroli, czy tak małe dzieciaki mogą w szkole być, straż pożarna odpisała, że nie może zająć stanowiska, ponieważ dyrektor nie wskazał, jakie to mają być pomieszczenia i ile dzieci ma w nich przebywać. Jest ustawa o ochronie przeciwpożarowej, która te obowiązki odsyła na zarządcę nieruchomości. Trudno mi się odnosić do stanu, który trwał dwa lata.

Podkreśla, że zawsze na koniec wakacji dyrekcja szkoły sporządzała protokół dotyczący stanu BHP w budynku. I przez dwa lata nie było żadnych uwag. A teraz nagle są.

Czy burmistrz wiedział o nowej szatni dla najstarszych przedszkolaków? - Dowiedziałem się o tym 11 września podczas spotkania z panią kurator. Wszyscy zgodziliśmy się z tym, że to, co było na ścianach nie powinno być widocznie nie tylko dla przedszkolaków, ale także dla innych osób. Z niezrozumiałych dla mnie względów pani dyrektor wygoniła przedszkolaków i ich rodziców z szatni, którą dotychczas zajmowali - dziwi się Krzysztof Chowański.

Dyrektor zespołu szkół broni się, mówiąc, że na jej zwolnieniu lekarskim w szkole zjawił się burmistrz i jego zastępca, wybrali na potrzeby przedszkola dwie zupełnie inne sale, niż te, które ona i jej poprzednik wskazali. - Zajęli sale, wprowadzili dzieci. I tyle. Tamtą szatnię, w sprawie której pani dzwoni, wyznaczyła woźna. Ale o szatni nie rozmawiamy - zastrzega ponownie.

Nauczyciel Grzegorz Nowik na cenzurowanym. Kuratorium sprawdzi jego metody (wideo)

Za to wiceburmistrz teorię ma taką: dyrektor Maria Łempicka zamieniła szatnię - w tej po przedszkolakach mają się przebierać uczniowie podstawówki - bo nie może się pogodzić z decyzją rady miejskiej, która w lipcu podjęła uchwałę o włączeniu przedszkola do zespołu szkół.

W poniedziałek w placówce były dwie kontrole: ze straży pożarnej i z kuratorium oświaty. Małgorzata Palanis, rzeczniczka kuratorium, przyznała, że ich kontrola jest wynikiem sygnałów o nieprawidłowościach w organizacji placówki.

- Żadne pomieszczenie w jakiejkolwiek placówce nie może tak wyglądać, jak na tych zdjęciach. To jest niedopuszczalne - podkreśliła Małgorzata Palanis.

Wyniki kontroli powinny być znane za kilka dni. Po interwencji kuratora oświaty, ściany w szatni maluchów zostały przemalowane.

- Ściany są pomalowane, ale myślę, że kwestie, jak do tego doszło, że przedszkolaki dostały taką szatnię, to wymaga wyjaśnienia, bo takich napisów nie powinno w szkole w ogóle być, a jeżeli już się pojawiły, to był okres wakacji, gdzie powinno być to dostrzeżone i zamalowane, a nie dopiero wtedy, jak rodzice zwrócili uwagę - mówi wiceburmistrz Krzysztof Chowański.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna