Wulgaryzmy na murach suwalskich budynków, to prawdziwa plaga. - Jest z tym coraz gorzej - uważa Krzysztof Mażul, prezes Suwalskiej Spółdzielni Mieszkaniowej.
Amatorzy bazgrania po murach szczególnie upodobali się te, które są świeżo odnowione. W SSM zdarza się, że tzw. grafficiarze niemal mijają się z robotnikami. Ściana jest zniszczona zanim nastąpił jej oficjalny odbiór.
Są budynki, w których remontów należałoby dokonywać praktycznie non-stop. Dotyczy to także klatek schodowych.
- Nie mamy nieograniczonych środków finansowych - przypomina prezes Mażul. - Każdy blok, każda klatka czeka na remont w długiej kolejce. Człowiekowi kraje się serce, gdy widzi potem, jak w ciągu kilku dni wandale to wszystko potrafią zniweczyć.
Pieniądze na kolejne remonty nie spadają z nieba. Koszty pokrywają wszyscy lokatorzy.
Wandale wpadają bardzo rzadko. Choć każdy przypadek zniszczenia murów administratorzy zgłaszają policji. Ta jednak większość postępowań umarza ze względu na niewykrycie sprawców.
- W tych przypadkach, gdy takie osoby udawało się ustalić, musiały one pokrywać koszty odnowienia elewacji - przypomina prezes Mażul.
Swego czasu spółdzielnia próbowała walczyć z tym w innym sposób. Dla grafficiarzy przeznaczała specjalne powierzchnie, organizowała konkursy.
- Tyle, że wydaliśmy pieniądze na zakup farby - podsumowuje efekt akcji prezes SSM.
Co bogatsze firmy, np. suwalskie banki, malują niższe części elewacji specjalną farbą. Z takiego podkładu łatwo zmywa się każde graffiti. Farba jest jednak bardzo droga. W dodatku, po paru latach traci swoje właściwości i trzeba w nią inwestować po raz kolejny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?