Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2010. Kampania w cieniu Smoleńska

Magdalena Kleban
Jarosław Kaczyński nie zdecydował jeszcze, czy wystartuje w wyborach prezydenckich
Jarosław Kaczyński nie zdecydował jeszcze, czy wystartuje w wyborach prezydenckich Wikipedia
O tej kampanii prezydenckiej i jej przebiegu zdecyduje właśnie Jarosław Kaczyński.

Przyspieszone wybory prezydenckie odbędą się 20 czerwca, druga tura - 4 lipca - tak wynika z dokumentów, które w środę o godz. 5.40 rano podpisał Bronisław Komorowski. W chwili ogłaszania tej decyzji pewne były dwie rzeczy. Po pierwsze start w wyborach potwierdziło czterech kandydatów: Bronisław Komorowski, Andrzej Olechowski, Marek Jurek i - jeszcze tego samego dnia po południu do tego grona dołączył - Waldemar Pawlak z PSL. Następnego dnia deyzję podjął SLD - w wyborach będzie go reprezyntować Grzegorz Napieralski.

Po drugie zaś z powodu smoleńskiej tragedii z udziału w wyborach zrezygnowało dwóch innych kandydatów: Ludwik Dorn i Tomasz Nałęcz, których udział pewnie i tak nie miałby większego znaczenia dla przebiegu ewentualnych wyborów.

Swojego kandydata nie wyznaczyło jeszcze PiS.

Zawrotne tempo
Z chwilą ogłoszenia przez marszałka daty wyborów prezydenckich, komitety wyborcze mają czas do 26 kwietnia, czyli najbliższego poniedziałku, na zawiadomienie Państwowej Komisji Wyborczej o swym powstaniu, a więc i kandydacie. Do zawiadomienia musi być dołączone tysiąc podpisów z poparciem oraz zgoda kandydata na udział w wyborach. Po przyjęciu przez PKW tego zawiadomienia, komitety będą miały czas do 6 maja na zebranie 100 tys. podpisów i zgłoszenie kandydata na prezydenta. Od 5 czerwca prezentowane będą już audycje wyborcze w stacjach radiowych i TV.

Tempo zawrotne i można przypuszczać, że wielu w tej walce z czasem polegnie. Stąd nawet apel niektórych polityków, by z szacunku dla demokracji i uczciwej walki politycznej podpisywać listy poparcia dla kandydatów bez względu na własne upodobania polityczne.

Co postanowi Jarosław Kaczyński?
Kampania wyborcza więc już się oficjalnie zaczęła. Naprawdę jednak o jej początku będzie można mówić z chwilą, kiedy to Prawo i Sprawiedliwość ogłosi swego kandydata. Jak zgodnie podkreślają posłowie tej partii - będzie tak, jak postanowi Jarosław Kaczyński.

Już teraz jednak brane są pod uwagę różne scenariusze - najbardziej oczywisty to ten, gdzie sam Jarosław Kaczyński decyduje się na start w wyborach jako naturalny kontynuator polityki zmarłego brata i prezydenta RP - Lecha Kaczyńskiego. Po ostatnich, bardzo nielicznych, (jednak najwyraźniej przemyślanych wypowiedziach nad grobami zaufanych współpracowników) można odnieść wrażenie, że i on sam poważnie bierze to pod uwagę. Bo czy nie można odnieść i do niego samego słów jakie skierował do Krzysztofa Putry, stojąc nad jego trumną, "Chciał Polski silnej, godnej, która liczy się w Europie, świecie, która nie zapomina o swoich bohaterach"? I tylko nie wiadomo, czy chwilę później - mówiąc o minionym okresie jako czasie walki ostrej, zbyt ostrej - bił się w piersi czy oskarżał...

W PiS przez moment była też chyba rozważana (przynajmniej wśród zwolenników tej partii) kandydatura Zbigniewa Ziobry, byłego ministra sprawiedliwości i niezwykle popularnego polityka. Najwyraźniej jednak dla Jarosława Kaczyńskiego zbyt popularnego, bo mógłby stanowić, z czasem, realne zagrożenie dla jego przywództwa w partii. W każdym bądź razie od czasu katastrofy pod Smoleńskiem zrobiło się wokół europosła Ziobra niezwykle cicho.

Test Komorowskiego
Jedynym pewnym, stałym kandydatem jeszcze niedawno wydawał się Bronisław Komorowski, który po śmierci Lecha Kaczyńskiego objął jego konstytucyjne obowiązki. Było pewnie wielu, którzy postawiliby na jego zwycięstwo. Ale po blisko dwóch tygodniach od Smoleńska już nic nie jest takie proste, a i marszałek Komorowski, który teraz dodatkowo pełni obowiązki głowy państwa i jeszcze jest kandydatem, sam ma nad czym się zastanawiać. Bo dzisiaj widać to wyraźnie - Bronisław Komorowski zwyczajnie nie spodobał się dużej część Polaków. W porównaniu z charyzmatycznym Donaldem Tuskiem wypadł... blado.

Jeszcze tuż po katastrofie jego spokój, opanowanie, by nie powiedzieć flegmatyzm, pozwoliły uspokoić emocje. Wraz z premierem Tuskiem stworzyli tandem, dzięki któremu Polacy poczuli się bezpiecznie, wierzyli, że ani przez chwilę - pomimo tego ogromu tragedii - bezpieczeństwo funkcjonowania państwa nie jest zagrożone. Ale też wszyscy w tych dniach potrzebowaliśmy czegoś innego. Donald Tusk potrafił spełnić te oczekiwania, Bronisław Komorowski nie. Już jego pierwsze orędzie do narodu w sobotni wieczór przyjęte zostało jako sztywne, pozbawione emocji, wykalkulowane.

Ten nobliwy 58-latek z wąsem i w okularach znany jest ze swojego umiarkowania i patriotyzmu, lecz trudno byłoby go nazwać charyzmatycznym liderem. I musi to powstałe w Polakach przekonanie zmienić, inaczej w lipcu może nas czekać niespodzianka.

Chyba, że - na co liczą przeciwnicy PiS - jej prezes wróci do swojej agresywnej retoryki i znowu zrazi do siebie wyborców. Bo o tej kampanii i jej przebiegu zdecyduje właśnie Jarosław Kaczyński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna