Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory prezydenckie 2020: Koalicja rządząca wisi na włosku. Jarosław Gowin powiedział swoim ministrom, by byli gotowi na odejście z rządu

Jakub Oworuszko
Jakub Oworuszko
Karolina Misztal
Koalicja rządząca wisi na włosku. Prawo i Sprawiedliwość chce, by tegoroczne wybory prezydenckie odbyły się 10 maja tylko w formie korespondencyjnej. Przeciwko majowym wyborom jest nie tylko opozycja, ale także koalicjant PiS - Porozumienie Jarosława Gowina. Wicepremier miał zagrozić wyjściem z koalicji, jeśli Kaczyński nie wycofa się z planu wyborów 10 maja.

Partia rządząca robi wszystko, by wybory prezydenckie odbyły się w zaplanowanym terminie, czyli 10 maja br.

Posłowie PiS przygotowali nowelizację Kodeksu wyborczego, zgodnie z którą wszyscy wyborcy mogłyby głosować zdalnie. W czwartek pojawiła się propozycja kolejnej zmiany - w projekcie całkowicie zrezygnowano z tradycyjnego głosowania w lokalach wyborczych.

Według ustaleń RMF FM Jarosław Gowin stanowczo nie zgadza się na wybory 10 maja w formie korespondencyjnej. - Nie można dopuścić do wyborów w żadnym terminie, w którym spotęgowałoby to epidemię, tego żaden odpowiedzialny polityk nie zrobi - mówił w wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego i przewodniczący Porozumienia w Rozmowie Piaseckiego.

Według nieoficjalnych informacji RMF FM, Gowin zapowiedział, że w tej sprawie na pewno nie ugnie się przed żądaniami Jarosława Kaczyńskiego. Szef PiS na wieczornym spotkaniu w środę miał postawić ultimatum, że albo Gowin poprze ideę wyborów korespondencyjnych 10 maja, albo on i jego ministrowie zostaną usunięci z rządu.

Koalicja rządząca wisi na włosku. Gowin miał przekazać swoim ministrom, żeby byli gotowi na odejście ze stanowisk. To oznaczałoby także koniec koalicji. Porozumienia Jarosława Gowina ma 18 posłów. Ich odejście sprawiłoby, że Zjednoczona Prawica przestałaby mieć większość w Sejmie.

Jarosław Gowin podkreśla, że nie zgodzi się nigdy na przeprowadzenie wyborów w sytuacji, gdy ich organizacja będzie zagrażać zdrowi i życiu obywateli. Miał się konsultować w tej sprawie ze specjalistami, a także z biskupami. Oświadczył, że jeśli nie będzie zgody wszystkich sił politycznych na wybory 10 maja, to i on się na nie nie zgodzi. Miał zapowiedzieć kolegom z partii, że nie ustąpi w tej sprawie Kaczyńskiemu.

– Kwestie polityczne są na drugim planie. Żadnemu zdroworozsądkowo myślącemu politykowi Zjednoczonej Prawicy nie przyjdzie do głowy narażanie zdrowia czy życia Polaków tylko po to, żeby zgodnie z kalendarzem miały się odbyć wybory – mówił Kamil Bortniczuk w rozmowie z Adrianem Klarenbachem w Polskim Radiu 24.

Informacje RMF FM potwierdza w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press poseł Porozumienia Andrzej Sośnierz. Parlamentarzysta podkreśla, że sytuacja na linii Porozumienie-PiS jest dynamiczna i trudno na obecną chwilę przewidzieć jak się zakończy. Pytany o możliwy koniec Zjednoczonej Prawicy i ewentualne konsekwencje podziału po prawej stronie sceny politycznej odpowiada, że "byłaby to istotna zmiana", ale jak dodaje "świat się zmienia". - Dla mnie, jako medyka, dyskusja o możliwości przeprowadzenia wyborów 10 maja jest jałowa, bo wszystko rozstrzygnie biologia. Jeżeli za kilka tygodni dopiero nastąpi szczyt zachorowań, to społeczeństwo tak będzie zaabsorbowane tymi zdarzeniami, że nikt nie będzie myślał o wyborach - mówi Sośnierz.

Dodaje, że jeśli uda się szybko opanować epidemię, to wybory będą mogły odbyć się w sposób tradycyjny, z "niewielkimi rygorami". - Jednak wszystko wskazuje na to, że szczyt zachorowań nastąpi w okolicach, lub w czasie wyborów i wówczas wydarzenia same rozwiążą kwestię wyborów. Moim zdaniem należy spokojnie czekać na rozwój sytuacji. Ale politykom łatwiej mówić o wyborach, niż o tym jak skutecznie walczyć z epidemią - mówi poseł.

Sośnierz podkreśla, że należy brać też pod uwagę, że może nas czekać kryzys gospodarczy, przy którym obecna sytuacja wydaje się nie być taka zła. - Jeśli ta epidemia potrwa dwa, trzy miesiące wyłączenia z życia gospodarczego, to ciężko będzie z tego wyjść. Kwestia wyborów takim wypadku powinna zejść na dalszy plan - kwituje parlamentarzysta.

Jak PiS wyobraża sobie przebieg wyborów?

Decyzja o formie głosowania miała zapaść podczas czwartkowego spotkania kierownictwa PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.

Kartę do głosowania dostarczałby listonosz - miałby ją wrzucić do skrzynki na listy. Jak ustaliło radio RMF, ze wstępnych szacunków rządu wynika, że 26 tysięcy listonoszy Poczty Polskiej będzie musiało dotrzeć do co najmniej 14 milionów skrzynek pocztowych.

Głosowanie nie trwałoby jeden dzień, ale najprawdopodobniej aż trzy dni. - Nie może się zamknąć w godzinach jak przy wyborach tradycyjnych - przyznał w rozmowie z RMF wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

Co z osobami, które będą chciały głosować poza miejscem zamieszkania? Trzeba się zgłosić wcześniej, zgłosić swoje miejsce zamieszkania inne niż w rejestrze wyborczym i tak trzeba będzie zrobić również teraz. Można to zrobić drogą elektroniczną - wyjaśniał Sasin. - Nie są gotowe rozwiązania dotyczące odbioru pakietów wyborczych. Wypracowujemy to rozwiązanie. (...) Od wczoraj pracujemy nad tym, jak ten model wdrożyć - tłumaczył Sasin, zaznaczając przy tym, że "jest milion problemów, zadanie jest trudne". - Ale jest absolutnie wykonalne - ocenił.

- Będzie poprawka. Będzie można głosować korespondencyjnie. Nie trzeba będzie chodzić do lokalu wyborczego, bo nie będzie lokali wyborczych, tylko głosowanie korespondencyjne - wyjaśniał w czwartek w rozmowie z dziennikarzami Ryszard Terlecki, szef klubu PiS.

Sejm będzie głosował ws. zmian w Kodeksie wyborczym już w piątek. Przeciwko głosowaniu korespondencyjnemu i organizacji wyborów 10 maja jest wielu samorządowców.. Stanowczo sprzeciwia się także opozycja. - To jest jawne łamanie konstytucji, wszelkich zasad. Nie zmienia się tego na kilka tygodni przed wyborami. Te wybory nie mogą się odbyć w terminie 10 maja. Mam wrażenie, że to jest przykrywka, żeby Polacy nie rozmawiali o tym, jak źle działa tarcza antykryzysowa - oceniła Małgorzata Kidawa-Błońska, która zawiesiła kampanię wyborczą i wezwała do bojkotu majowych wyborów.

"Czyli ta pilna narada na Nowogrodzkiej nie dotyczyła braku środków ochronnych dla medyków, czy też kolejnych wyłączanych oddziałów i szpitali. Głównym problemem dla partii władzy jest utrzymanie władzy wszelkimi metodami i za wszelką cenę" - ocenił na Twitterze senator KO Krzysztof Brejza.

Ale pomysł organizacji wyborów 10 maja dzieli także sam obóz władzy. Przeciwne wyborom prezydenckim 10 maja jest Porozumienie Jarosława Gowina, koalicjant PiS. Z nieoficjalnych informacji wynika, że sprawa jest na tyle poważna, że koalicja Porozumienia z PiS-em zawisła na włosku. - Fundamentalnie nie zgadzamy się na wybory prezydenckie 10 maja – przekonują politycy Porozumienia cytowani przez Wp.pl. Już wcześniej wyborom w obliczu epidemii koronawirusa sprzeciwiał się wicepremier Jarosław Gowin.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna