Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygra Białystok

Redakcja
Białystok. Błażej Górski i Karol Niecikowski odpadli z programu "You Can Dance". Wrócili do Białegostoku i nie zamierzają opuszczać tego miasta. Tu czują się "u siebie", tu prowadzą zajęcia w Studiu Tańca Fair Play, tu w końcu oddają się bez reszty tańcowi. O tańcu i marzeniach rozmawiała z nimi Urszula Krutul.

Co jest najważniejsze w tańcu?

- Błażej Górski: Ważne jest to, żeby się dobrze czuć w tym, co się robi. Trudno powiedzieć, co jest najważniejsze. To po prostu trzeba czuć.

- Karol Niecikowski: Taniec jest moją pasją od wielu lat. Cały ten klimat i środowisko, w jakim przebywam, w jakim zaczynałem tańczyć, ludzie, którzy je tworzą - czyli cała grupa Fair Play jest dla mnie czymś wyjątkowym.

A w tańcu ważne jest to, żeby być dobrym. Szkolić swoją technikę, styl. Żeby brać lekcje z różnych dziedzin tańca - czy to jest jazz, czy taniec współczesny. Nie można zamykać się w jednym kierunku. Dobry tancerz powinien brać lekcje od różnych ludzi. Pracować z różnymi choreografami. Wtedy będzie świetnie.

Taniec jest najważniejszą rzeczą w życiu?

- Karol: Może to dziwnie zabrzmi, ale dla mnie taniec naprawdę jest ulokowany na tej najwyższej półce. Oczywiście, też bardzo ważna jest moja rodzina i miłość, czyli ta druga osoba, z którą żyję. Ale taniec zdecydowanie jest w czołówce.

- Błażej: Tak samo dla mnie. Tylko że w tym roku mam jeszcze maturę, więc próbuję podzielić swój czas między taniec i naukę. Rodzina jest na pierwszym miejscu. Dopiero później taniec i wykształcenie.

A co będzie, jak się zestarzejecie? Nie oszukujmy się, nie będziecie tańczyć do końca życia?

- Karol: Oczywiście. I dlatego już teraz dbamy o przyszłość. Rozbudowujemy studio, szkolimy młodych. Tak sobie to wszystko układamy, budujemy, żeby już za parę lat nie musieć tańczyć. I jeżeli coś nie pozwoli mi tańczyć, będę odczuwał satysfakcję patrząc na młode, tańczące pokolenie. I będę dumny, jeżeli będę mógł im pomóc.

- Błażej: Oprócz tańca obrałem także drugi kierunek: samochodowy. Mój ojciec ma warsztat samochodowy i będę starał się podzielić swój czas na te dwie rzeczy.

Dlaczego warto tańczyć? Dla satysfakcji? To jest przecież zmęczenie i tony wylanego potu...

- Błażej: Sądzę, że to się tyczy każdej dziedziny. Jeżeli ktoś chce być w czymś dobry, to musi sobie na to zapracować. A my wkładamy w to przede wszystkim serce.

- Karol: To jest po prostu pasja. Człowiek nie zastanawia się nad tym, czy warto pójść na trening i spędzić tam 20, 10 czy 4 godziny. To siedzi gdzieś głęboko w nas. W naszych sercach. My tym żyjemy.

Jak zaczęła się Wasza przygoda z tańcem?

- Karol: Swoją przygodę z tańcem zacząłem jakieś 8 lat temu, kiedy w Grajewie, w domu kultury, poszedłem na spotkanie ludzi z Fair Play Crew. Tańczyli breakdance. Był tam też mój kolega - Cezary Krukowski, który do dzisiaj tańczy w grupie.

Przyszedłem na zajęcia i się zajarałem tym, co zobaczyłem. Bardzo chciałem tańczyć tak jak oni. I stąd się wzięła taka moja "zajawka". A później już były treningi. I po pewnym czasie wiedziałem, że to chcę robić w życiu.

- Błażej: Moja historia jest trochę krótsza. O jakieś sześć lat (śmiech). Poszedłem na spektakl "Morosophus" i na imprezę "Over The Top", gdzie chłopaki z Fair Play Crew mieli swój pokaz. Występowali m.in. Niecik i Roofi. Była wzmianka o tym, że otwierają szkołę tańca i że zapraszają.

Tak sobie pomyślałem, że to fajna sprawa. Bardzo mi się spodobało, jak tańczyli. Jak pierwszy raz zaszedłem na salę, była ona jeszcze w stanie surowym. Nawet luster jeszcze nie było. Zapisałem się na hip-hop. Wcześniej trenowałem karate. Zacząłem chodzić na zajęcia. Mega się tym "zajarałem". Dostałem się do grupy Fair Play Kwadrat. Brałem udział w pokazach...

- Karol: Błażej był szczególnym dzieciakiem w naszej szkole, ponieważ dostał się jako jedyny bez castingu do grupy Fair Play Kwadrat. Ma mnóstwo pozytywnej energii i wielki talent.

Dlaczego to właśnie Wy, jako jedni z pierwszych, odpadliście z programu "You Can Dance"?

- Bo byliśmy najlepsi (śmiech).

Panuje przeświadczenie, że...

- Karol: Uwzięli się na nas (śmiech)? To jest tak. Normalne, że jesteśmy nominowani. W pierwszym odcinku Błażej był nominowany, ponieważ wylosował nie swój styl. Taki, którego wcześniej nie tańczył. Tak samo było w moim przypadku. Co ciekawe, za każdym razem była to salsa. Może ciąży na niej jakieś fatum?
(śmiech).

Czasem myślę, czy ludzie naprawdę wysyłają SMS-y... Nie wiem tego, mogę się tylko domyślać, jak jest naprawdę. Być może było tak, że (jako że było nominowanych kilka osób z Białegostoku jednocześnie) głosy się po prostu rozłożyły. A być może odpadliśmy, bo ludzie uważali, że jesteśmy zarozumiali.

- Błażej: Powiem tak. Nic nie dzieje się bez przyczyny.

Co czuliście na chwilę przed ogłoszeniem wyników?

- Błażej: Jakby nie patrzeć, człowiek stoi tam i czeka na wyrok. Myślałem sobie, że jak odpadnę, to będzie mi przykro, ale z drugiej strony, jeśli przedtem miałem co robić w Białymstoku, to będę miał do czego wracać.

- Karol: Czułem taką dziwną pustkę w głowie. Psychicznie byłem przygotowany na to, żeby odpaść. Nie byłem pewny siebie i nie myślałem, że jestem super i najlepszy. I że wygram ten program. Absolutnie tak nie było. Chociaż niektórzy ludzie tak pisali na forum (śmiech).

Byłem trochę zaskoczony. Szkoda trochę programu. Mogłem zostać jeszcze parę odcinków. Na bok odłożyłem wszystkie rzeczy, żeby wziąć udział w tym programie.
s Tym bardziej że jurorzy już po fakcie Was chwalili...

- Karol: Dokładnie. Ale nie oszukujmy się. Poziom jest bardzo wysoki. I trudno jest przewidzieć, kto odpadnie.

Czego Wam będzie najbardziej brakowało z programu?
- Karol: Kiedy odpadł Błażej, to jego brakowało mi najbardziej. Bo uświadomiłem sobie, że tylko on rozumie moje żarty (śmiech). Na pewno udział w programie był ciekawy. Te nasze "lajfy" trochę mi się kojarzyły z premierą spektaklu. Każda środa to była taka mała premiera tego, co się dzieje. Będzie mi brakować po trochu wszystkiego. Ale nie martwię się, bo ostatni będą pierwszymi (śmiech).
Kto wygra program?
- Białystok! (śmiech)
Kto konkretnie?
- Karol: Ada albo Gabryś. Nie, no, nie wiemy, kto wygra. Ale bardzo byśmy chcieli, żeby to był ktoś z Białegostoku. Ale ten program jest tak nieobliczalny, że nie mam pojęcia, co się wydarzy w kolejnym odcinku.
Dziękuję za rozmowę.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna