Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wygra ten, kto ominie pośredników [rozmowa]

Redakcja
Jerzy Leszczyński, marszałek województwa podlaskiego
Jerzy Leszczyński, marszałek województwa podlaskiego W. Wojtkielewicz
Rozmowa z Jerzym Leszczyńskim, marszałkiem województwa podlaskiego Trwa nabór wniosków na modernizację gospodarstw rolnych – najpopularniejsze wśród rolników działanie. Jak fundusze unijne wpłynęły na podlaską wieś, na rozwój gospodarstw?

– Myślę, że każdy z mieszkańców naszego regionu ma jakiś kontakt ze wsią – jeśli sami tam nie mieszkamy,  jak blisko połowa Podlasian, to mamy na wsi rodziny, wypoczywamy na niej lub choćby przejeżdżamy przez wieś od czasu do czasu. Przyzwyczailiśmy się już do nowoczesnych obejść, pięknych obór, nowoczesnych maszyn i urządzeń oraz rozlicznie utwardzonych nawierzchni – a przecież nie zawsze tak było. Myślę, że ostatnie piętnastolecie śmiało można określić przeskokiem cywilizacyjnym. Miliardy, które popłynęły na naszą wieś na inwestycje z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich 2007-2014 oraz w formie dopłat bezpośrednich zrobiły swoje, a przecież jesteśmy w środku kolejnej perspektywy finansowej, której skala chyba nie powtórzy się w dającej się przewidzieć przyszłości. Jeśli więc rolnik myśli o inwestycji we własne gospodarstwo, czy też jakaś społeczność widzi potrzebę rozbudowy lokalnej infrastruktury kulturalnej lub społecznej, to chyba jest to ostatni dzwonek.

Ale co dalej? Sam Pan przyzna, że brzmi to dość alarmująco?

– Wiem, że nie jest to może popularny kierunek myślenia. Wszyscy – bardzo słusznie zresztą – koncentrują się na wykorzystaniu środków pomocowych jak też na zwalczaniu doraźnych problemów, lecz właśnie teraz należy już myśleć o nieco dalszej przyszłości. Musimy przyzwyczajać się do myśli, że należy bardziej polegać na własnej zaradności i potencjale, który daje nam nasz region. Mam tu na myśli zasoby, które w naszej strategii wojewódzkiej zidentyfikowano na poziomie przyrody, przygranicznego położenia oraz pozytywnego, „zielonego” wizerunku w oczach Polaków. Generalnie cała sztuka związana z rozwojem regionu polega na takim ustawieniu przepływów finansowych, aby pieniądze większym strumieniem płynęły do nas z zewnątrz, a mniejszym od nas wypływały. To, na czym będziemy musieli już niedługo się skoncentrować, będzie polegało na przesuwaniu tej dźwigni. Na razie dopływ dają nam fundusze europejskie, niemniej jednak w dłuższej perspektywie wygrają ci, którzy będą więcej sprzedawać, niż kupować z minimalnym wsparciem z zewnątrz.

Gdzie widzi Pan potencjał?

– Nasz region jest oczywiście potęgą mleczarską, więc w kontekście obszarów wiejskich produkcja mleka i jego przetwórstwo z pewnością pozostanie filarem. Co istotne, bogacące się gospodarstwa tworzą warunki do rozwoju przemysłu maszynowego, handlu i innych form przedsiębiorczości. Natomiast niedostatecznie wykorzystywaną moim zdaniem formułą jest specyficzna forma eksportu, która polega na przywiezieniu konsumenta z zewnątrz i sprzedawanie mu na miejscu produktów naszego rolnictwa. Oczywiście najlepiej w formie przetworzonej, aby zarobić nie tylko na surowcu, lecz również na pracy związanej z przetwórstwem.

Obserwując tendencje związane ze zmniejszającą się ilością wyjazdów zagranicznych do modnych do niedawna krajów, województwo podlaskie ma potencjał, aby uszczknąć z tego tortu.

 

Proszę spojrzeć, co dzieje się na nadbałtyckich plażach oraz w górach. Nasze parki narodowe oraz krajobrazowe dają realną alternatywę pozyskania nowych gości zmęczonych ściskiem i gwarem. Oczywiście powinniśmy im oferować rozliczne, wytworzone według najwyższych standardów produkty ekologiczne oraz tradycyjne. Jeśli odwiedzającym posmakują nasze wyroby z pewnością będą ich szukać w sklepach, czy też bezpośrednio u producenta korzystając z dobrodziejstw Internetu. Proszę też pomyśleć o pieniądzach, które mogłyby u nas zostać w formie opłat za noclegi, zakupy pamiątek, usług. Jako urząd marszałkowski już teraz ciężko pracujemy na rzecz popularyzacji województwa podlaskiego w formie organizacji wydarzeń kulturalnych i rekreacyjnych, a także uczestniczymy w targach w Polsce i za granicą – wydaje się jednak, że należy przenosić coraz większy nacisk na samoorganizację społeczeństwa. To właśnie nasi mieszkańcy są w stanie stworzyć rozliczne, małe formy działalności, którymi moglibyśmy się chwalić, pozyskiwać odwiedzających i rozwijać swoją reputację.

Wydaje się, że teraz sytuacja naszych rolników jest trudniejsza, rynki rolne mniej stabilne, w najgorszej sytuacji są producenci trzody chlewnej  –ze względu na ASF. Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego próbuje zainteresować ich innymi kierunkami produkcji (np. ostatnio produkcja pieczarek). Co innego mogliby robić producenci trzody? 

– Ostatnio nie ma tygodnia, aby służby weterynaryjne nie wykryły kolejnego ogniska afrykańskiego pomoru świń. Od lutego 2014 r., czyli od początku występowania wirusa w Polsce, wykryto już 50 ognisk ASF, tak więc sytuacja nie pomaga hodowli. Na przestrzeni ostatnich 10 lat pogłowie trzody w województwie podlaskim zmniejszyło się prawie trzykrotnie, widać więc, że kryzys pogłębia tylko tendencję. Główną przyczyną spadku pogłowia trzody chlewnej jest mała opłacalność. Przetrwały te największe i najsilniejsze hodowle, jednak i im nie jest łatwo konkurować na globalnych rynkach zdominowanych przez megafarmy. Moim osobistym zdaniem w dłuższej perspektywie tego wyścigu nie jesteśmy w stanie wygrać. Dlatego też pojawił się pomysł z pieczarkami, lecz nasz region stał się też zagłębiem zielarskim. Nasze przetwórnie ziół poszukują partnerów do produkcji surowca, jednakże wymogiem jest zapewnienie produktu o odpowiedniej jakości – najlepiej ekologicznej, który osiąga wyższe ceny i jest poszukiwany na Zachodzie. W miejsce produkcji trzody, rolnicy postanawiają coraz częściej inwestować w odchów np. kurcząt mięsnych, czy bydła mięsnego. Na terenie powiatu sokólskiego w gm. Suchowola, Janów, Korycin powstało już 11 nowych kurników, których właściciele z powodzeniem rozwijają swoją nową produkcję. W woj. podlaskim produkowanych jest obecnie ponad 11 mln. sztuk drobiu. Bardzo ciekawym pomysłem jest też produkcja jaj ekologicznych z wolnego chowu, które są rarytasem i w sprzedaży detalicznej sprzedają się po 80 gr. za sztukę, czy nawet za złotówkę. Wygra ten, kto będzie umiał znaleźć klientów bezpośrednio omijając pośredników.

Rolnicy zdecydowanie powinni się również interesować nowoczesnymi trendami żywieniowymi. Dostajemy sygnały, że istnieje popyt na wysokiej jakości warzywa.

 

Próbowała Pani nabyć pomidora, który smakuje jak pomidor? Widzimy też świetnie prosperujące mini-przetwórnie, które produkują np. niepalone kasze, czy też inne produkty dla osób o diecie bezglutenowej. Mamy sporo lokalnych serowarni, ale ja się pytam gdzie są do kupienia jogurty i twarogi z mleka niepasteryzowanego? Warto zainteresować się również starymi, reliktowymi odmianami pszenicy jak orkisz, płaskurka i samopsza. Możliwości są rozliczne, jednak wykorzystanie możliwości rozwojowych wymaga zaangażowania również od samego rolnika przy poszukiwaniu alternatyw, jak też niekiedy wykraczania poza utarte standardy. W tej walce nie pozostają oczywiście sami. Zachęcam, aby uczestniczyć w szkoleniach organizowanych przez urząd marszałkowski, warto również kontaktować się z przedstawicielami doradztwa rolniczego i lokalnymi grupami działania (LGD), z którymi utrzymujemy bliską współpracę.  

Wspomniał Pan o sprzedaży bezpośredniej. Czy widzi Pan w niej potencjał do rozwoju?

– Zdecydowanie. Szczególnie warto zainteresować się sprzedażą bezpośrednią i rolniczym handlem detalicznym, o którym robiliśmy w urzędzie marszałkowskim debatę i jest do obejrzenia na naszym kanale youtube. Pomimo, że w gruncie rzeczy ta forma działalności wymaga spełnienia pewnych wymogów higienicznych, to niewielkie lub średniej wielkości gospodarstwo z pewnością mogłoby dzięki niej znacząco zwiększyć uzyskiwane przychody. Mówiąc o rolniczym handlu detalicznym najczęściej myślimy o produktach, takich jak kiełbasa, dżem, czy chleb. Ja natomiast spojrzałbym na te zagadnienie szerzej. Oto rolnik ma możliwość uruchomić np. foodtracka – nazwijmy go roboczo rol-trackiem – i sprzedawać w nim produkty gastronomiczne prosto z własnego gospodarstwa i co najważniejsze pozostając w KRUS-ie płacąc niski 2-procentowy podatek ryczałtowy od przychodu – a i to tylko po przekroczeniu poziomu 20 tys. zł. Już mam apetyt na te pierogi z jagodami, jajecznicę z wiejskich jaj, desery z sezonowych owoców z własnego sadu, swojskie kurczę z rożna czy też rolburgery z najwyższej jakości jagnięciny i warzyw z własnych upraw. Myślę, że Czytelnicy się ze mną zgodzą.

Po wykryciu ostatnich ognisk ASF u trzody, znowu powrócił temat odstrzału dzików. Od momentu wykrycia ASF w woj. podlaskim walczymy z dzikami (działania podejmował także Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego). Rolnicy twierdzą, że dzików jest za dużo, choć wyniki liczenia niekoniecznie to pokazują. Skąd te rozbieżności?

– ASF jest dramatem i należy rozumieć ludzi, którzy z nie swojej winy tracą nagle dorobek. Żyjemy w regionie, gdzie blisko jedną trzecią powierzchni zajmują lasy. Co prawda jako samorząd województwa podlaskiego wsparliśmy nie tak dawno odstrzał 470 sztuk dzików w ramach walki z tym wirusem, jednak nie możemy z całą pewnością stwierdzić, że dalsze odstrzały nie przyniosą skutków odwrotnych do zamierzonych. Jeśli dziś wybilibyśmy wszystkie dziki – co oczywiście jest niemożliwe – to nazajutrz pojawią się nowe z terytorium Białorusi, które jak twierdzą eksperci, są źródłem rozprzestrzeniania wirusa. Należy też pamiętać, że metody liczenia dzików polegają na pędzeniach próbnych na losowo wybranych obszarach i z natury obarczone są możliwością wysokich odchyleń względem stanu faktycznego. Stąd apeluję do wszystkich, którzy mogą mieć pośrednio kontakt z dzikami i gospodarstwami: pośredników, hodowców i rolników, którzy utrzymują małe stada świń, o wyjątkową ostrożność i zachowanie zasad bioasekuracji. Jest to coś, co sami dla siebie możemy zrobić. Chyba żaden rolnik nie chciałby doprowadzić do sytuacji, że ognisko pojawi się w jego fermie z powodu butów źle zdezynfekowanych po powrocie z lasu.

Gazeta Współczesna rozstrzygnęła niedawno plebiscyt na najlepszego rolnika i sołtysa w woj. podlaskim, czy takie konkursy pozwalają podnosić poziom gospodarstw?

– Plebiscyty „Rolnik roku” i „Sołtys roku” mają na celu dotarcie i uhonorowanie prawdziwie aktywnych i zaangażowanych mieszkańców wsi, rolników i sołtysów. Ponieważ jest to plebiscyt, rolnik musi być znaczącą postacią w danej społeczności, aby liczyć na głosy sąsiadów i znajomych oraz Czytelników. Na pewno zwycięstwo w takim konkursie jest ogromnym wyróżnieniem, a co za tym idzie zobowiązaniem do dalszego rozwoju. Myślę, że nasi rolnicy odnieśli wiele sukcesów, którymi warto się pochwalić i nigdy nie będzie dość sposobów, aby wyróżnić tych najlepszych. Konkursy i plebiscyty są formą podziękowania za ich trud, a laureaci stanowią źródło inspiracji dla sąsiadów i znajomych.

W ostatnim czasie zmienił się także obraz podlaskich wsi. Powstają m.in. nowe świetlice, place zabaw, na wsiach organizuje się imprezy kulturalne. Operatywni sołtysi i mieszkańcy potrafią pozyskiwać pieniądze z różnych źródeł. Dziś dobrzy sołtysi są potrzebni chyba bardziej niż kiedykolwiek?

– Sołtys to jest ktoś! I w tym stwierdzeniu nie ma nawet krzty przesady. Dobry sołtys jest nie tylko autorytetem, lecz w razie potrzeby zakasuje rękawy i wspiera swą społeczność w sposób bezpośredni. Pamiętajmy też, że wsi nie czyni zbiór domów i budynków gospodarczych. To, czy będzie się w niej mieszkańcom dobrze żyło, zależy również od ich własnej aktywności. Osobą, która w naturalny sposób wspiera swą społeczność zazwyczaj jest sołtys i wszystkim im należą się podziękowania za pełnienie tej ciężkiej i odpowiedzialnej funkcji.

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna