Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wykpiłem się śmierci

Ewa Sznejder [email protected]
Angelo Roffinella i Jarosław Strenkowski mają mapy z 1939 r. Mogą one pomóc, bo teraz okolice wyglądają zupełnie inaczej.
Angelo Roffinella i Jarosław Strenkowski mają mapy z 1939 r. Mogą one pomóc, bo teraz okolice wyglądają zupełnie inaczej. Ewa Sznejder
Zambrów - Chcę podziękować i sprawdzić, czy nikt nie został skrzywdzony przez to, że mi pomógł - mówi 84-letni Angelo Roffinella. Włoch szuka rodziny, która go ocaliła.

Nie zna ich nazwiska ani nazwy miejscowości, w której mieszkali. Wie jedynie, że polska rodzina spod Zambrowa ocaliła mu życie. Przez dwa miesiące wojny żywiła i dawała nocleg. Włoch szuka ich od kilku lat. Pierwszy raz od tamtego czasu był w Zambrowie w ub. roku, ale wyjechał z niczym. Teraz wrócił po raz kolejny. Chce rozliczyć swoje życie.

Zambrowski koszmar
Szeregowiec Angelo Roffinella miał 21 lat, kiedy po kapitulacji Włoch trafił do niewoli niemieckiej. Żołnierz znalazł się w obozie jenieckim w Zambrowie, wraz z 300-osobowym batalionem.
- Niemcy nie traktowali nas najgorzej, ale na jedzenie nie można było liczyć - wspomina Angelo, który wówczas, jako rosły, prawie 2-metrowy młodzieniec, ważył zaledwie 48 kilo. - Dostawaliśmy wodnistą zupę, w której rzadkością był ziemniak. Kilogram mięsa musiał wystarczyć na stu ludzi.
Osłabieni Włosi prosili o pomoc miejscową ludność. Masowo wymierali.

Nikt o nic nie pytał
Angelo razem z kolegą, Ferdinando Bargetto, uciekł.
- Przeskoczyliśmy przez ogrodzenie przy domu niemieckiego komendanta, wspięliśmy się na niewielkie drzewo - wspomina. - Uratowało nas to, że wartownik zawahał się, bo na linii strzału miał okna przełożonego. Ta chwila wystarczyła.
Zgubili pościg, leżąc w zbożu do wieczora. Ścigał ich patrol konny. Gdyby Niemcy mieli psy, byliby bez szans. Szli całą noc, najpierw kierując się na Długobórz, przekroczyli trasę na Czyżew. Trafili do rodziny, w której było trzech synów i jedna córka. Dostali nocleg i zostali dwa miesiące. Wokół w lasach ukrywali się partyzanci, jeden z synów gospodarzy razem z nimi. Włosi nie chcieli niczego o nich wiedzieć, sami o sobie też nic nie mówili. Uciekli bez słowa, gdy doszły ich słuchy o przeszukiwaniach okolicznych domostw. Nie chcieli, aby ktoś z rodziny poniósł konsekwencje ich ukrywania.
Angelo wpadł w ręce wojsk sowieckich. Trafił do obozu w Białymstoku, stamtąd transportem wrócił do Włoch.

Cela w K-3
Po wielu latach Włoch postanowił odszukać swoich wybawców. Zaczął słać listy i w ten sposób skontaktował się z Jarosławem Strenkowskim z Regionalnej Izby Historycznej w Zambrowie. Przyjechał w ub. roku. Rozpłakał się, nie mogąc opanować emocji. Poznał każdą ulicę, każdy dom.
- Bez trudu odnalazł budynek, w którym go więziono, tzw. K-3 - opowiada Strenkowski. - Wskazał miejsce ucieczki przy domu komendanta, tam gdzie teraz mieści się Caritas. Ba, znalazł nawet pień drzewa, po którym wspiął się na ogrodzenie! Zadziwiająca pamięć.
Fotograficzna pamięć Angelo nie pomogła. Miejsca, które pamiętał, wyglądały inaczej. Wiedział np., że omijał wzgórze z dworkiem, mieszczącym posterunek. Teraz nie mógł go odnaleźć: dworskie zabudowania po wojnie niszczono.

Czasu coraz mniej
Angelo nie chce się poddać. Przez rok odtwarzał dzień po dniu każdy kilometr swojej ucieczki. Teraz wrócił z kilkoma mapkami i kilkudziesięcioma stronami wspomnień zatytułowanymi "Wykpiłem się śmierci". Wierzy, że tym razem się uda.
- Może w końcu dotrzemy do kogoś, kto wskaże nam jakiś ślad - podtrzymuje jego nadzieję Jarosław Strenkowski. - Nawet spotkałem jedną kobietę, która pamięta dwóch Włochów, jeden był bardzo wysoki. Ten opis pasuje do Angelo, ale ten z kolei twierdzi, że jej relacja nie potwierdza jego historii.
Na znalezienie tropu Angelo ma coraz mniej czasu. W Polsce będzie przebywał kilka dni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna