Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wyrzucał kasę jak śmieci!

Anna Mierzyńska
– Jestem czysty – zapewnia wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra. Z dokumentów tymczasem wynika, że w „Lechu” dochodziło do naruszania prawa
– Jestem czysty – zapewnia wicemarszałek Senatu Krzysztof Putra. Z dokumentów tymczasem wynika, że w „Lechu” dochodziło do naruszania prawa A. Zgiet
Białystok. Płaciliśmy za prywatne telefony, wyjazdy w nieznanym celu, etaty kolegów prezesa, niepotrzebną reklamę. Setki tysięcy złotych wyciekły z naszych kieszeni! To rażąca niegospodarność - tylko tak można nazwać to, co się działo w miejskiej spółce "Lech"w Białymstoku pod rządami obecnego wicemarszałka Senatu Krzysztofa Putry z PiS. On sam zapewnia, że "Lech" był dobrze zarządzany.

Jako pierwsi dotarliśmy do raportu z audytu spółki "Lech" za lata 2002-2006 (do jesieni 2005 kierował nią prezes Putra), wykonanego przez Biuro Usług Księgowo-Audytorskich "Buchalteria". Jego lektura jest porażająca!
Umarzano odsetki
W spółce, którą utrzymują wszyscy mieszkańcy Białegostoku, płacąc za składowanie śmieci, wydawano lekką ręką pieniądze, nie patrząc na to, czy wydatki mają jakikolwiek sens, czy nie są zwykłą rozrzutnością!
Po pierwsze, zarząd spółki nie naliczał odsetek firmom, które spóźniały się z opłaceniem rachunków. Zyskały na tym przede wszystkim duże firmy oczyszczające Białystok: MPO, Astwa i Czyścioch. Audytorzy wyliczyli, że "Lech" (a więc i miasto) stracił na tym przynajmniej 202 tys. zł! Nie wiadomo też, na jakiej podstawie umarzano odsetki - niezbędnych dokumentów dotyczących takich decyzji nie ma.
Prywata za nasze pieniądze!
To nie jedyne dokumenty, których brakuje w spółce. Badający nie odnaleźli regulaminu zasad korzystania z usług "Lecha", który powinien zatwierdzić prezydent miasta. Nie ma też dokumentacji pracy zarządu.
- Księga protokołów, protokoły, uchwały zarządu w zakresie zakupów powyżej wartości wskazanej w regulaminie zarządu - dokumenty te nie istnieją - napisali audytorzy.
Podczas kontroli ustalono także, że na koszt spółki prowadzone były prywatne rozmowy pracowników. Nic dziwnego, że rachunki telefoniczne były ogromne! W 2005 r. średnio miesięcznie wydawano na ten cel 6-7 tys. zł, a we wrześniu 2005 r. (gdy trwała kampania wyborcza do parlamentu) aż 15 tys. zł! Najwyższe rachunki płacono zresztą za telefon komórkowy prezesa Putry - od 500 do 1000 zł miesięcznie!
- Nie znam treści tego audytu. Jak będę miał możliwość się z nim zapoznać, będę mógł się do jego treści odnieść - przesłał nam w oświadczeniu wicemarszałek Krzysztof Putra. - Jestem pewien, że w spółce w czasie, kiedy byłem prezesem, nie występowały nieprawidłowości. Spółka zawsze miała niskie ceny usług i niskie koszty funkcjonowania. Nie szczędziła też wsparcia finansowego wielu potrzebującym (organizacjom sportowym, charytatywnym). Corocznie osiągała dodatnie wyniki finansowe. Każdego roku była badana przez biegłych rewidentów, którzy nie stwierdzali żadnych uchybień. Myślę, że jest to próba medialnego zdyskredytowania mojej osoby przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna