Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczy radość dzieciaków

Tomasz Kubaszewski [email protected]
Każdą sprawę Tadeusz Smagacz ma dokładnie udokumentowaną. Przez te wszystkie lata odwiedził grubo ponad tysiąc rodzin mieszkających w północno-wschodniej Polsce.
Każdą sprawę Tadeusz Smagacz ma dokładnie udokumentowaną. Przez te wszystkie lata odwiedził grubo ponad tysiąc rodzin mieszkających w północno-wschodniej Polsce. T. Kubaszewski
Suwalszczyzna. Trochę mi przykro, że pisząc o wielodzietnej rodzinie nie wspomina się o Francuzach.

A to oni pierwsi przyszli z pomocą - mówi suwalczanin Tadeusz Smagacz.

Losy mieszkającej na Suwalszczyźnie, mającej 15 dzieci rodziny Zielińskich, opisaliśmy w piątkowym magazynie. Okazało się, że zanim, po programie w ogólnopolskiej telewizji, dowiedziała się o nich cała Polska, zainteresowała się nimi pewna Francuzka, która od wielu lat niesie naszym rodakom bezinteresowną pomoc.
- To ile pieniędzy już przekazała, czy też ile podarowała odzieży trudno wręcz zliczyć - mówi Tadeusz Smagacz.

Zdarzali się oszuści

Ten znany suwalski fotografik współpracę z francuskim wówczas Komitetem Pomocy Polsce rozpoczął w stanie wojennym.
- Wtedy zainteresowanie tym, co się dzieje w naszym kraju było w całej Europie bardzo duże - wspomina. - Francuzi gromadzili różnego rodzaju dary i przesyłali to potrzebującym. Miesięcznie z całego kraju otrzymywali po pół tysiąca listów.

Okazało się jednak, że listy z prośbą o pomoc były często nieprawdziwe i dary trafiały do ludzi dobrze sytuowanych. Przedstawiciele komitetu zaczęli szukać osób, które weryfikowałyby poszczególne zgłoszenia. Taką propozycję otrzymał także biegle mówiący po francusku Tadeusz Smagacz.

- Najeździłem się po całej północno-wschodniej Polsce - wspomina. - Niestety, ale zdarzały się przypadki oszustów. Np. ktoś napisał, że po śmierci żony samotnie wychowuje pięcioro dzieci. Ktoś inny, że w wypadku stracił obie nogi. Wszystko to okazywało się nieprawdą.

Dochodziło nawet do jeszcze bardziej nieprzyjemnych sytuacji. Pojawiały się groźby, że jeśli Smagacz przekaże darczyńcom prawdę, może go spotkać jakaś krzywda.

Wózek dla dwojaczków

Francuskie dary, choć już nie w takiej ilości jak w latach osiemdziesiątych czy pierwszej połowie dziewięćdziesiątych, docierają do naszego kraju do dziś. Głównie dzięki Anne-Marie Colleville, byłej działaczce komitetu, reprezentującej dzisiaj stowarzyszenie "Parrainages Pologne" oraz Tadeuszowi Smagaczowi. Bo to on, jeśli tylko dowie się o potrzebujących osobach, natychmiast dzieli się tą wiedzą z Francuzami.

Tak było choćby z pewną sparaliżowaną suwalczanką potrzebującą pieniędzy na wózek inwalidzki. Jeden telefon Smagacza i pani Colleville przesłała bodajże 100 euro.

Podobna sytuacja miała miejsce z rodziną Zielińskich. - Dowiedziałem się o nich dwa lata temu od pewnej znajomej - opowiada pan Tadeusz.

Od tego czasu Zielińscy otrzymali z Francji pieniądze oraz odzież. - Pani Colleville przesłała im też wózek dla dwojaczków - dodaje T. Smagacz.

Za to, co robił piersi do orderu nie wypina. - Robię to z potrzeby serca - mówi. - Nie potrafię przejść obojętnie obok ludzkiego nieszczęścia. A za całe podziękowanie wystarczy mi choćby radość obdarowanych dzieciaków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna