Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wystarczy żyłka do interesów i trochę szczęścia

Magdalena Kleban [email protected]
Trzeba mieć żyłkę do interesów i trochę szczęścia. Bez tego największa nawet pracowitość nie pomoże osiągnąć sukcesu w biznesie - nie ma wątpliwości Zbigniew Grycan, polski potentat rynku lodów. - Ale i największy talent jest niczym bez pracowitości - dopowiada Leszek Czarnecki, potentat na rynku finansowym.

Nie padło ani jedno pytanie typu: "jak zarobić pierwszy milion?". Nikogo nie interesowały też zamieszki, jakie na całym świecie wszczynają młodzi ludzie przeciwko wielkim finansistom. W auli wydziału prawa Uniwersytetu w Białymstoku nie było na takie "dyrdymały" miejsca. Tu przyszli ludzie konkretni, którzy wiedzą czego chcą w życiu - a chcą osiągnąć sukces w biznesie.

A pieniądze? Pieniądze przyjdą wtedy same! Tak przynajmniej twierdzą najlepsi, czyli Leszek Czarnecki, i Zbigniew Grycan. - Po osiągnięciu pewnego poziomu, to już naprawdę nie chodzi o pieniądze, choć są one skalą sukcesu - przyznają obaj.
Dzisiaj są na szczycie, ale każdy z nich zaczynał inaczej.

Kredyty? To nie dla mnie

Czarnecki, najbogatszy z tej dwójki - twórca piątej polskiej potęgi bankowej - zarzeka się, że nigdy nie korzystał z kredytów. Siłą jego sukcesu było nieprzejadanie zysków, a ciągłe reinwestowanie. Inna sprawa, że zaczął bardzo wcześnie.

- Był rok 1985, może 1984, a ja miałem 22 lata, studiowałem na Politechnice Wrocławskiej - opowiadał w środę w Białymstoku na zorganizowanym przez jego fundację spotkaniu uznanych przedsiębiorców z młodymi ludźmi. - Mieliśmy wtedy przy Politechnice koło PTTK, przy którym można było prowadzić działalność gospodarczą.

Z tak zdobytych pieniędzy organizowano wyprawy w Himalaje, albo nurkowe. W tym drugim specjalizował się Czarnecki. I w tym samym też specjalizowała się jego pierwsza spółka.

- Te pierwsze prace były niesamowicie proste, przeszukiwanie rzek, nie potrzeba było do tego nawet zbyt specjalistycznego sprzętu. Na start wystarczyło dosłownie kilkaset złotych i własna praca. Za to rentowność wtedy była nieprawdopodobna - aż zaśmiał się do tych wspomnień.

- Oj tak... - zawtórował mu i Zbigniew Grycan.
On sam jednak zaczynał w zupełnie innych czasach - na początku lat 60. - Mogłem pracować u ojca w jego zakładzie cukierniczym, ale od chrzestnej mialem trochę pieniędzy i postanowiłem sam otworzyć firmę. Pracowałem po kilkanaście godzin dziennie, w święta spałem po 2-3 godziny. Nie wydawałem pieniędzy, ale inwestowałem w urządzenia, maszyny...

Komornik puka do drzwi

Im się udało, ale co, kiedy bycie przedsiębiorcą nam nie wychodzi? Czy istnieje granica wieku, kiedy mrzonki o własnym biznesie należy sobie odpuścić? - pytali milionerów młodzi podlasianie.

- Na pewno nie dłużej niż do 98 roku życia - zażartował Leszek Czarnecki. A bardziej serio przyznał: - Jeśli jest to coś, co chcemy robić, to trzeba próbować. Mi też nie wszystkie biznesy wychodziły...

Było nawet gorzej. Zarówno do domu ojca Zbigniewa Grycana, jak i do drzwi samego Czarneckiego zapukali kiedyś... komornicy.

- W 1987 r. wykonaliśmy duże zlecenie regulacji nabrzeża na rzecz Zarządu Dróg Wodnych, a potem przez 9 miesięcy nie mogliśmy doczekać się zapłaty. To nie przeszkadzało skarbówce żądać ode mnie podatku. I komornik przyszedł do domu, opieczętował wszystko i dał mi 24 godz. na zapłatę podatku - wspomina Czarnecki.

Kiedy próbował wyjaśnić to w urzędzie skarbowym, tamtejszy naczelnik, owszem, poszedł mu na rękę i rozłożył dług na dwie raty... jedna płatna przed, a druga po południu. Przy okazji dał mu i dwie rady: że prowadzenie działalności wiąże się z ryzykiem gospodarczym i że trzeba płacić podatki.

Dlaczego im się udało?

Czy pracowitość jest kluczem do sukcesu w biznesie? Może jak w przypadku pisarza, który codziennie na osiem godzin siada do pisania książki? - dociekał prowadzący dyskusję Roman Młodkowski, dziennikarz ekonomiczny.

- Ale to może być objaw grafomaństwa - odparował mu Czarnecki. - A ja głęboko wierzę, że bycie przedsiębiorcą to określony rodzaj twórczości i trzeba mieć po prostu talent w tym kierunku. Ale on sam, niepoparty pracą, nie wystarczy.

- Potrzebny jest jeszcze do tego łut szczęścia - dodaje Grycan. - I trzeba być twardym, mieć w sobie tę odrobinę ryzyka. Bo bywa, że na szali kładziemy cały swój dobytek. Wszystkie te decyzje muszą być więc przemyślane. Ale uwaga, trzeba myśleć szybko, bo konkurencja może nas wyprzedzić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna