Co jest dla Pana najważniejsze w tańcu?
- Taniec to sposób wyrażania emocji. A żeby był prawdziwy i dojrzały, nie wystarczy tylko technika. Liczy się też osobowość i sposób pokazania emocji. Jeżeli tego brakuje, taniec, mimo że ruchowo może zostać ukazany perfekcyjnie, jest pusty. I taki taniec mnie nie interesuje.
Kto wygra "You Can Dance"?
- Chciałem powiedzieć stanowczo, że to jest edycja na najwyższym poziomie. Są w niej najlepsi tancerze. A kto wygra? O tym zadecydują widzowie. Wierzę w telewidzów, po poprzednich edycjach. Wydaje mi się, że wybierają mądrze. Jestem spokojny o wybór.
Ale kiedy odpadł Kuba, to był to dla wszystkich szok...
- Odpadnięcie Kuby na pewno nastąpiło za wcześnie. Ale taki jest ten program. Nieprzewidywalny. Kubie może zabrakło trochę ekspresji, osobowości. Ludzie nie do końca się z nim identyfikowali.
A jeżeli chodzi o Białystok i naszych uczestników?
- W ogóle uważam, że ta edycja to wielki sukces Białegostoku. Okazuje się, że w życiu młodych ludzi najważniejsza jest pasja. Jeżeli ją odnajdą, są niesamowici. Fajnie, że w Białymstoku są ludzie, którzy mają pasję. I to jest wielkie odkrycie, nie tylko dla mnie, ale dla całej Polski. A kto jest najmocniejszy?
Dla mnie odpadnięcie każdej osoby, Błażeja, Karola, było dużym zaskoczeniem. Myślę, że Adrianna jest świetna. Ma charakter, ma charyzmę. Technicznie może nie jest jeszcze tak dobra jak Wiola, czy Iza, ale jest jeszcze bardzo młoda i ma dużo czasu. Natomiast Gabriel ma niesamowity hart ducha. Jest facetem, który twardo dąży do celu i myślę, że przed nim też ogromna przyszłość.
Będzie casting w Białymstoku?
- Nie ja podejmuję tę decyzję, ale byłoby fajnie gdybyśmy się tam pojawili. Warto pokazywać to miasto i warto dawać szansę ludziom z Białegostoku. Bo są niesamowici.
Taniec jest najważniejszą rzeczą w życiu?
- Teraz absolutnie rodzina jest najważniejsza. I moja córa.
Jak rozpoczęła się Pana przygoda z tańcem?
- Miałem 19 lat, kiedy zacząłem tańczyć. To były czasy... Nie było gdzie tańczyć. Jako młody człowiek bardzo długo szukałem swojej pasji. Po maturze, jak zdałem na I rok studiów, odkryłem, że taniec jest tym, co chciałbym robić.
Nietrudno było zaczynać?
- Bardzo ciężko było mi dogonić wszystkich. 19 lat to moment, kiedy wiele osób przestaje tańczyć. Ja dopiero zacząłem. Ale jeżeli człowiek ma pasję to nic nie jest ważne. Ćwiczyłem kilka godzin dziennie. Nie było świąt, nie było niedziel. Cały czas chciałem być najlepszy. I okazało się, że mogłem. Jeżeli ktoś ma marzenia i cel, to może to osiągnąć.
A to prawda, że pojawił się Pan kiedyś na Międzynarodowym Festiwalu Tańca w Wasilkowie?
- Wasilków to miejsce, gdzie jeździły zespoły, które prowadziłem. I one tam pokazywały swoje możliwości. Ale sam niestety jeszcze nigdy nie byłem w Wasilkowie. W Białymstoku też nie. Ale byłem blisko, bo często odwiedzam Augustów. Tam moja szkoła organizuje duże obozy taneczne.
Właśnie. Może Pan powiedzieć parę słów na temat szkoły?
- Kiedy zaczynałem, jako młody człowiek nie było szkół tańca. I tego tańca trzeba było bardzo szukać. Jak już zacząłem tańczyć, musiałem wyjechać za granicę do Londynu i tam uczyć się tańca od najlepszych nauczycieli na świecie. I tak jak tańczyłem, miałem cel, żeby takie szkoły jak są tam, były też w Polsce.
I konsekwentnie realizuję tę swoją ideę. Jestem bardzo szczęśliwy, bo mam trzy bardzo duże szkoły tańca, gdzie chodzą tysiące młodych ludzi. Chodzą i dzieci, i młodzież, i dorośli. Cieszę się, że przyszedł czas na taniec, i że jeżeli mogłem dołożyć jakąś cegiełkę do tego, to jestem bardzo zadowolony.