Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z haftek i trawy lepi naszą historię

Helena Wysocka [email protected]
Wiesław Dobrzycki zaczął od "lepienia” samolotów i sprzętu wojskowego. Wykonał ponad tysiąc modeli. Przeróżnych: małych i okazałych, kolorowych i mniej barwnych
Wiesław Dobrzycki zaczął od "lepienia” samolotów i sprzętu wojskowego. Wykonał ponad tysiąc modeli. Przeróżnych: małych i okazałych, kolorowych i mniej barwnych H. Wysocka
Opowiada o ważnych, historycznych chwilach. Na dużych, składających się z tysięcy modeli dioramach przedstawił już m.in. obóz zagłady, tragedię katyńską i katastrofę w Smoleńsku.

Teraz przygotowuje się do kolejnej makiety, która będzie poświęcona żołnierzom z Westerplatte. - Wykonam ją wspólnie z gimnazjalistami z podaugustowskich Rutek - mówi Wiesław Dobrzycki. - Będzie to dla nich lekcja historii.

Dioramy, to nie tylko sztuka wykonywania figurek, czy przedmiotów. To także, a może przede wszystkim lekcja pokory i cierpliwości. Nie raz, godzinami trzeba siedzieć nad jednym elementem, a później zniszczyć go, by ukazać dynamikę działań i skutki wojennej zawieruchy. Tak, jak w dioramie "O jeden most za daleko", która przedstawia starcie polskich i alianckich żołnierzy z Niemcami. Opowiada o bitwie i jej skutkach. Aby je zobrazować trzeba było zniszczyć misternie wykonany czołg.

- Szkoda? - zastanawia się rozmówca. - Nie, ważne jest, by przekaz był rzeczywisty.

Modeli ma ponad tysiąc

Wiesław Dobrzycki jest emerytowanym wojskowym i mieszka w Augustowie. Interesuje się historią, fotografią oraz turystyką. Ale przede wszystkim pociąga go modelarstwo. I to od dziecka.
- W szkole podstawowej zapisałem się do koła modelarskiego - wspomina. - Ciągnęło mnie do tego. Być może dlatego, że miałem wpływ na to co robię. A to daje ogromną satysfakcję.
W szkolnym kole nauczył się podstaw, czyli rysowania, wycinania i sklejania różnych przedmiotów.

- W tej pracy przydają się zdolności manualne - przyznaje. - Ale przede wszystkim liczą się chęci i konsekwencja.

Pierwszą makietę wykonał w szkole średniej. Mówi, że nauczyciel języka polskiego polecił uczniom, by przygotowali prace z "Dziadów". Pomyślał więc, że to świetna okazja, by wykorzystać swoje zdolności modelarskie. Przy pomocy setek zapałek przedstawił jedną ze scen. Tę, w której Gustaw przeistacza się z samotnika w przywódcę narodu.
- Zrobiłem do tego dźwięk i zaniosłem do szkoły - wspomina. - Napracowałem się, ale chyba było warto.

Praca wzbudziła bowiem ogólny podziw. I nauczycieli, i kolegów.
Później była jeszcze "Odprawa posłów greckich" i kilkuletnia przerwa. W tym czasie ukończył studia w wojskowej szkole i założył rodzinę.
Dziś trudno powiedzieć, co zdecydowało, że pan Wiesław wrócił do swojej pasji.
- Chyba szukałem spokoju - mówi. - A robienie modeli, to najlepszy sposób na to, by się wyciszyć.

Zaczął od "lepienia" samolotów i sprzętu wojskowego. Wykonał ponad tysiąc modeli. Przeróżnych: małych i okazałych, kolorowych i mniej barwnych.
Od pięciu lat robi dioramy. To duże, kilkumetrowe makiety, obrazy trójwymiarowe, na których prezentuje przede wszystkim losy narodu polskiego, ważne historyczne wydarzenia. - Dziś bardzo małą wagę przywiązuje się do przeszłości - zauważa pan Wiesław. - Sporo młodych ludzi w ogóle nie zna historii. Chciałbym to zmienić.

Dioramy prezentowane są z opisem historycznej sceny. I odpowiednim podkładem muzycznym.
Lekcje historii
Dobrzycki, w ciągu pięciu lat wykonał osiemnaście prac. Przy każdej pracował po kilka miesięcy.
- Trzeba znaleźć pomysł, a później poznać szczegóły historii, którą chcemy przedstawić - opowiada. - Tutaj nie ma miejsca na prowizorkę.

Większość makiet dotyczy okresu II wojny światowej. Prezentuje m.in. rozwój okrętów i bitwę o Anglię. Jest też diorama przedstawiająca to, co działo się w Birkenau - największym z niemieckich obozów koncentracyjnych, w gdzie zginęło około trzech milionów ludzi. W komorach gazowych, z głodu, podczas egzekucji, czy eksperymentów medycznych.
- Staram się nie przedstawiać scen drastycznych - mówi. - Ale też nie można wypaczać historii.

Inna makieta przedstawia historię Orła - okrętu podwodnego zbudowanego ze składek na rzecz Funduszu ObronyMorskiej. Siedem lat później statek zatonął w nieznanych okolicznościach. A następna diorama, to bitwa pod Kockiem, czyli losy oddziału kierowanego przez mjr Hubala, który zginął w 1940 roku z bronią w ręku. Później Niemcy zmasakrowali ciało przywódcy i wystawili je na publiczny widok.

- Takie historie powinniśmy znać - mówi. - To nasz obowiązek.
Jedna z ostatnich makiet przedstawia to, co działo się w Katyniu, czyli losy polskich oficerów. A kolejna - katastrofę smoleńską.

Setki rozrzuconych po polu elementów rządowego samolotu, trumny, przykryte niebieską tkaniną ciało prezydenta i rosyjski sprzęt, którym uprzątano miejsce tragedii.
- Nie komentuję, nie wyciągam żadnych wniosków - zastrzega. - Przedstawiam tylko ważny dla naszego kraju obraz po katastrofie.

W augustowskim domu kultury można było zobaczyć wykonane przez pasjonata duże szachy. A w zarządzie ogrodu działkowego, gdzie Dobrzyccy mają przepięknie zagospodarowaną działkę - warcaby.

Kobiety widzą więcej

"Modelarz" już planuje kolejną makietę. Powstanie ona na prośbę dyrektor szkoły w podaugustowskich Rutkach. Placówka nosi imię Obrońców Westerplette i w maju przyszłego roku będzie świętowała 16. rocznicę nadania imienia. Z tej okazji zostanie zaprezentowana diorama. Będzie duża, o powierzchni czterech metrów kwadratowych.
- Chcę wykonać ją wspólnie z uczniami tej szkoły - dodaje rozmówca.

Ale scenariusz i materiały musi przygotować sam.
- Staram się nie kupować zbyt wiele gotowych elementów, by ograniczać koszty - mówi. - Wykorzystuję więc to, co jest w przyrodzie i to, co niepotrzebne w domu.
W konstrukcjach są więc stare łańcuszki, zużyte wkłady z długopisów, haftki, liście, czy kora.
- Przydaje się niemal wszystko. Ze zmielonych i pofarbowanych trocin można zrobić trawę - dodaje Dobrzycki. - A z kawałków słomy budynki.

Dioramę zacznie budować we wrześniu. Później praca będzie zdobiła szkolną izbę.
- Wszystkie rozdałem - przyznaje. - Przekazałem do placówek oświatowych, czy świetlic środowiskowych.

Jak będzie kolejna makieta, na razie nie wiadomo. Wiesław Dobrzycki mówi, że chciałby przedstawić bitwę pod Grunwaldem. To ogromne, ale warte zachodu przedsięwzięcie. Niewykluczone, że do pracy nad tą prezentacją zabierze się w przyszłym roku.
- Chyba, że życie przyniesie inną, aktualną historię - zastrzega.

I dodaje, że jedynym, niekwestionowanym recenzentem pomysłów jest żona Anna. - Korzystam z jej podpowiedzi - przyznaje. - Kobiety czasem wiedzą więcej i trochę inaczej.
Kiedy przestanie "kleić"? Pewnie nigdy.

- Nie wyobrażam sobie, że mógłbym zrezygnować z modelarstwa - mówi. - To terapia, która dodaje mi siły do dalszego życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna